Skip to main content

Skyward Collapse - Recenzja

Wygrać znaczy przegrać.

Skyward Collapse jest dość nietypową strategią turową. Podczas gry na zmianę kierujemy rozwojem dwóch wrogich frakcji, a celem nie jest pokonanie przeciwnika, lecz utrzymanie przy życiu obu stron konfliktu.

Prowadzeniem wojny zajmuje się komputer. My z kolei musimy przeprowadzić przez trzy epoki zarówno Niebieskich, jak i Czerwonych, zapewniając jednocześnie zasoby niezbędne do produkcji wojowników, którzy już bez naszego udziału będą palić, gwałcić i zbierać niezbędne do zwycięstwa punkty. Na drodze staną nie tylko bandyci i kataklizmy, ale przede wszystkim losowość poszczególnych elementów. I własne błędy.

Jeśli pozwolimy, by jeden z kolorów wyeliminował drugi - gra zakończy się przegraną.

Zachód słońca?

Każda frakcja zaczyna z jedną osadą i przestrzenią pozwalającą na rozmieszczenie dwudziestu czterech ulepszeń. Liczba ta może wydawać się całkiem duża, jednak ilość zasobów potrzebnych do produkcji armii wymusza staranne planowanie zabudowy. Splądrowane przez wroga pola stają się bezużyteczne. Wymaga to stałego poszukiwania nowych obszarów do zasiedlenia, jednak we wczesnych etapach gry drugą wioskę możemy umieścić jedynie w sąsiedztwie bazy przeciwnika, narażając ją w ten sposób na ataki.

Z każdą upływającą turą Luminith - kontynent, na którym rozgrywa się akcja Skyward Collapse -zyskuje kolejne pola, losowo dodawane do krawędzi planszy. Dzięki boskim mocom, przysługującym graczowi jako Stwórcy, możemy rozbudowywać mapę o dodatkowe obszary, odgradzając niezabezpieczone wioski od przeciwników i tworząc nową przestrzeń pod zabudowę.

Pod Niebieskimi i Czerwonymi sztandarami kryją się dwie nacje: Wikingowie oraz Grecy. Przedstawiciele obu mają do dyspozycji te same budynki i zasoby, różnią się natomiast dostępnymi jednostkami. W każdym scenariuszu wybieramy, czy na Luminith pojawią się oba narody, czy chcemy obserwować bratobójczą wojnę tylko jednego z nich.

Armie w Skyward Collapse nie zostały zbalansowane. Żołnierze Greków są silniejsi od Wikingów, przez co produkowanie takiej samej liczby jednostek po obu stronach może szybko doprowadzić do klęski. Zmusza to do ciągłego ingerowania w przebieg konfliktu i używania boskich mocy, by wspomóc aktualnie przegrywającą stronę.

„Pod Niebieskimi i Czerwonymi sztandarami kryją się dwie nacje: Wikingowie oraz Grecy.”

Zwiastun Skyward CollapseZobacz na YouTube

Szanse Niebieskich i Czerwonych wyrównamy na wiele sposobów. Jeśli brakuje nam zasobów, by dostarczyć słabszej frakcji większą liczbę żołnierzy, możemy zesłać podopiecznym wsparcie w postaci stworów i artefaktów z mitologii obu narodów. Z czasem, na pole bitwy wkraczają także bogowie, których umiejętności potrafią w ciągu jednej tury zmienić oblicze wojny.

Skyward Collapse nie oferuje możliwości wynajdywania nowych technologii, jednak wraz z upływem czasu, jednostki stają się coraz bardziej zróżnicowane, zdobywając doświadczenie i bonusy z rozrzuconych po mapie ruin oraz artefaktów. Większość znalezionych ulepszeń mnoży statystyki, tworząc żołnierzy nawet kilkaset razy silniejszych niż początkujący rekruci. Tak duże dysproporcje sprawiają, że najpotężniejsze skarby powinniśmy rozmieszczać na planszy bardzo ostrożnie.

Fundamentem jest losowość gry - wszystkie elementy rozgrywki, którymi nie kieruje bezpośrednio gracz, są w Skyward Collapse zupełnie nieprzewidywalne. Nigdy nie możemy mieć pewności, jak zachowają się prowadzone przez komputer jednostki ani jacy bogowie pojawią się na mapie. Mogłoby się wydawać, że decydujący o wszystkim przypadek to droga na skróty. Jest to jednak doskonałe rozwiązanie.

Zdecydowanie największym wyzwaniem, jakie napotkamy podczas rozgrywki, są plagi. Wydarzenia tego typu, oczywiście generowane losowo, mogą burzyć elementy planszy, niszczyć budynki i zmieniać liczbę oraz zachowanie jednostek. Informacje o każdej katastrofie otrzymujemy z wyprzedzeniem, jednak praktycznie nigdy nie jesteśmy się w stanie w pełni się przygotować. Odbudowa spowodowanych zniszczeń zajmuje niekiedy znaczną część czasu spędzonego w grze.

Losowo generowana mapa

Mimo dość prostej konstrukcji, stosunkowo niewielkiej liczby budynków i jednostek, Skyward Collapse jest tytułem, do którego można podchodzić wielokrotnie. Obecność elementów losowych sprawia, że żadne dwie partie nie wyglądają tak samo. Z tego względu, pomysł twórców, by odblokować dostęp do części budynków dopiero po rozegraniu kilku scenariuszy, wydaje się niezbyt trafiony, szczególnie że większość dodatkowych elementów nie wpływa zbyt znacząco na rozgrywkę.

Melodie, jakie towarzyszą nam podczas zabawy, są całkiem przyjemne, jednak zupełnie nie współgrają z przedstawiającą świat gry oprawą graficzną. Przygrywające w tle pianino i gitara momentami przywołują na myśl raczej spacer po supermarkecie czy jazdę windą.

Trudno jest zresztą jednoznacznie ocenić stronę wizualną Skyward Collapse. Szczegółowe, starannie zaprojektowane fragmenty mapy tracą urok, gdy pojawiają się na nich proste, dwuwymiarowe jednostki, a widoczne w tle chmury są po prostu brzydkie. Brak jednego, spójnego konceptu artystycznego jest zbyt wyraźny i sprawia, że na pierwszy rzut oka gra może wydawać się nieciekawa.

Skyward Collapse wnosi do istniejącego od ponad dwudziestu lat gatunku powiew świeżości, prezentując zabawę w boga w zupełnie nowym ujęciu. Mimo wielu drobnych błędów, posiada potencjał, by przyciągnąć do ekranu na wiele godzin, a ogrom elementów losowych sprawia, że tytuł przypomina solidnie przygotowaną grę planszową.

7 / 10

Zobacz także