Skip to main content

Słabe efekty specjalne w „The Flash” to celowy zabieg - zapewnia reżyser

I wszystko jasne.

Dziś premierę w polskich kinach ma film „The Flash” z Ezrą Millerem w roli głównej. Produkcja zbiera w większości pozytywne opinie, choć duża część widzów krytykuje momentami niezbyt dopracowane efekty specjalne. Reżyser widowiska zapewnia jednak, że słabe CGI było celowym zabiegiem.

Kilka przykładów co najmniej „dziwnych” komputerowych efektów mogliśmy zobaczyć już w pierwszych zwiastunach. Uwagę internautów przykuł szczególnie „wodnisty” filtr, który pojawia się na ekranie w momencie, gdy główny bohater korzysta ze swoich mocy.

Reżyser Andres Muschietti, spytany przez serwis Gizmodo's io9 o jedną ze scen filmu, przedstawił dosyć niespodziewane stanowisko. „Naszym celem było zobrazowanie perspektywy Flasha. Wszystko wokół jest przekształcone ze względu na światła i tekstury. Wchodzimy w ten »podwodny« świat, obserwując go z oczu bohatera. Więc jeśli wydaje się to dziwne, to taki był nasz zamiar” - wyznał Muschietti.

Kilka scen z powyższego trailera szybko przebiło się do memowej kultury

Niezależnie jednak od kontrowersyjnych efektów specjalnych, produkcja zbiera całkiem przyzwoite oceny. Około 88 procent recenzji zamieszczonych w serwisie Rotten Tomatoes uznano za pozytywne, a o seansie wypowiadali się w miłych słowach nawet Tom Cruise i Stephen King. „The Flash” „jest wszystkim tym, czego oczekuje się od kina” - mówił znany aktor.

Nowego Flasha zobaczymy od dzisiaj także w polskich kinach. Za dwa tygodnie - 30 czerwca - odbędzie się natomiast premiera filmu „Indiana Jones i artefakt przeznaczenia”. Co ciekawe, superbohaterska produkcja miała zadebiutować w tym samym terminie, ale wytwórnia nie chciała najwyraźniej konkurować z potężnym archeologiem.

Zobacz także