Skip to main content

Sleepwalker's Journey - Recenzja

Śpiące zombie w szlafmycy.

Gdy śpimy, opuszczamy rzeczywisty świat, przenosząc się do krainy wyobraźni. Przemierzamy bajkowe planety obsypani czarodziejskimi mocami, mknąc przez niebo i przysiadając na spadających gwiazdkach. Do czasu, aż zdzieleni brutalnym atakiem budzika, wstajemy nieprzytomni. Niemalże tak jak Moonboy - główny bohater przeuroczej gry Sleepwalker's Journey.

W grze wcielamy się w postać lunatyka, który smacznie śpiąc na Księżycu, zostaje z niego strącony przez przelatującą kometę, wprost w tajemnicze chmurki. Dzielny śpioch podczas gry nie może się obudzić. Naszym zadaniem jest wsparcie bezradnego chłopca, by bezpiecznie dotarł do swojego łóżka. Łóżko jak to łóżko, cieplutkie z pluszakiem, rozłożone na Księżycu wesoło mrugającym do gracza. Normalka.

Droga do gwiazd

Żeby nie było za słodko, po drodze lunatyk natknie się na masę wymyślnych zapadni, złowrogich duszków i innego elementu zamachowo-wywrotowego chcącego ukatrupić śpiocha. Poziomy wykonane są niezwykle pomysłowo, z wyobraźnią i nie sposób się nudzić. Każda z trzech planet, które przyjdzie zwiedzać to zupełnie inne, barwne krainy, tętniące własnym kreskówkowym życiem. Bawiąc się nie miałem poczucia, że jedna z ponad 40. plansz jest bliźniaczo podobna do drugiej, i została umieszczona w grze tylko po to, by sztucznie zwiększyć ich liczbę.

„Sleepwalker's Journey jest jedną z najpiękniejszych gier swojego gatunku.”

Podobnie jak w większości klasycznych platformerów, tak i w Sleepwalkerze naszym głównym zadaniem jest dojście z jednego do drugiego punktu na planszy, nie tracąc po drodze życia. Niemniej nie tylko trzeba się spieszyć, bo goni nas uciekający czas, ale i podnosić napotkane po drodze gwiazdki i księżyce. Im więcej ich uzbieramy, tym lepiej. W nagrodę zostaniemy obsypani medalami i pucharami. Jupi! Gracze wielbiący kolekcjonowanie wszelakich znajdek, będą mieli co robić. I szczerze sugeruję, by przesadnie nie spieszyć się z dobiegnięciem do łóżka, tylko delektować się poziomami. Inaczej gra szybko się dla nas skończy, co jest w pewien sposób wadą Sleepwalker's Journey.

Duszki atakują lunatyka

Grając w produkcję 11 bit studios miałem wrażenie, że oprawa dźwiękowa została żywcem przeniesiona ze zekranizowanych przygód młodego czarodzieja Pottera. Brzmi wybornie! Osobną sprawą jest fantastyczna rysunkowa grafika. Sleepwalker's Journey jest jedną z najpiękniejszych gier swojego gatunku, jakie widziałem na urządzeniach mobilnych. Cudny, kolorowy świat żyje każdym detalem. Z niesamowitą dbałością o szczegóły wykonana jest nie tylko główna postać, ale i tła plansz. Nie raz i nie dwa zdarzyło mi się zagapić, posyłając Moonboya w diabły, bo zapatrzyłem się na malutkiego misia w łóżku położonym gdzieś w tle.

Warto sięgnąć po Sleepwalker's Journey, bo to po prostu kawał świetnej zabawy. Grę przechodzi się jednym tchem, podziwiając cudowną grafikę i wpadając w syndrom: „jeszcze jeden poziom i kończę, Kochanie”. Akurat! Chce się więcej, i więcej. A teraz chłopcy i dziewczęta, marsz do łóżek i łapki na tablety!

9 / 10

Zobacz także