Słodkie RPG anime to najchętniej oglądana gra z ostatniego State of Play. Co to mówi o nas, graczach?
Z pewnością nic złego.
Wolicie grę o dzierżących spluwę kosmicznych awanturnikach czy słodką grę anime z otwartym światem i nastawieniem na komponowanie nowych strojów bohaterki? Większość odpowie zapewne, że to pierwsze. A jednak gameplay z Concord ma aktualnie niecałe 350 tysięcy wyświetleń, natomiast trailer Infinity Nikki zebrał ich ponad 2,2 miliona.
Obie gry łączy fakt, że zaprezentowano je podczas niedawnego pokazu Sony, State of Play. Sęk w tym, że Infinity Nikki udało się pod względem wyświetleń pokonać nie tylko nieszczęsne Concord, ale też... każdą inną grę, która zagościła na pokazie. Top 5 trailerów pod względem wyświetleń wygląda następująco:
- Infinity Nikki - 2,2 mln wyświetleń
- Monster Hunter Wilds - 1 mln wyświetleń
- Astro Bot - 803 tys. wyświetleń
- Concord (gameplay) - 346 tys. wyświetleń
- Where Winds Meet - 323 tys. wyświetleń
Nie będę ukrywał, że w życiu nie słyszałem o serii Nikki, ale najwyraźniej to całkiem popularne gry mobilne z gatunku „przebieranek”, wzbogacone nawet fabułą. Infinity Nikki to pierwsza próba przeniesienia cyklu na „duże” urządzenia, i to w bardzo rozbudowanej formie, z otwartym światem, masą eksploracji a nawet walką i zagadkami wzorowanymi nieco na ostatnich Zeldach. Przebierania oczywiście też nie zabraknie.
Trzeba też przyznać, że mimo zastosowania stylistyki anime, świat Infinity Nikki prezentuje się niezwykle imponująco pod względem wizualnym. Wygląda na to, że studio Infold zamierza w pełni wykorzystać moc drzemiącą w PlayStation 5 (gra trafi też na PC), by przygotować świat, który jest zwyczajnie miły dla oka.
Dlaczego Infinity Nikki zmiażdżyło inne gry pod kątem wyświetleń?
Ktoś odpowie „bo State of Play było słabe i nie pokazano żadnych gier wartych uwagi”. Dla osób, które czekały na zapowiedź nowego God of War czy Bloodborne 2 będzie to zapewne prawda, ale Infinity Nikki pokonało przecież tak monstrualną (nomen omen) serię jak Monster Hunter, remake Silent Hill 2 i wiele innych poważniejszych i mroczniejszych gier „dla starszych graczy”.
Sekcja komentarzy pod materiałami z gry pełna jest wpisów graczy, którzy sami są zaskoczeni tym, jak przypadło im do gustu Infinity Nikki:
- „Słuchajcie. Każdego dnia podnoszę ciężary, sam naprawiam mój samochód, piję double IPA, a steki jem medium rare... ale mówię wam, że to będzie moja gra roku”
- „Jestem 40-letnim żonatym facetem i ta gra wygląda dla mnie na masę frajdy”
- „To i Astro Bot to najmocniejsze elementy pokazu”
- „Jedna z niewielu gier z pokazu, które wyglądały, jakby zapewniały frajdę”
- „To dla mnie wielka niespodzianka pokazu. Nigdy o tym nie słyszałem, ale to wygląda tak żywo, kolorowo i chillowo”
Nie da się ukryć, że Infinity Nikki wygląda na grę kierowaną raczej do kobiet, a jednak udało jej się wybić na wielkim pokazie gier wideo, hobby zdominowanym przez mężczyzn. I choć nie wiem, czy sam zagram w tę openworldową przebierankę, to zastanawiam się, o czym świadczy popularność jej trailera.
Z jednej strony wszyscy lubimy poważne i krwawe gry pełne akcji, ale z drugiej... ile można? W Infinity Nikki wpisany jest pewien eskapizm i spokój, których czasem tak bardzo brakuje nam w życiu codziennym. Wielu z nas chciałoby zapewne choćby na chwilę przenieść się do świata, w którym największym problemem jest to, jak zdobyć nowy strój. Na takim chillu opiera się chociażby popularność Animal Crossing czy wielu innych gier Nintendo.
Wszyscy potrzebujemy odpoczynku od adrenaliny i stresu, i nie ma nic wstydliwego w sięganiu po gry z bajkową stylistyką czy tytuły kierowane - teoretycznie - ku najmłodszym.
Mówcie, co chcecie, ale dla mnie - wielbiciela wieloosobowych strzelanek, gier akcji, RPG, horrorów i... metalu - Infinity Nikki wygląda co najmniej intrygująco.