Skip to main content

SOMA - Recenzja

W poszukiwaniu istoty człowieczeństwa.

SOMA nie zrewolucjonizuje gatunku horrorów. To jednak ciekawa opowieść poruszająca fascynujące tematy. Świetna atmosfera to miły dodatek.

SOMA, nowy tytuł od Frictional Games, oferuje świetną atmosferę i intrygującą, zachęcającą do refleksji historię. Choć narracja momentami kuleje, a nie wszystkie spotkania z monstrami zrealizowano perfekcyjnie, otrzymaliśmy bardzo dobrą i klimatyczną produkcję.

Deweloperzy horroru Amnesia: Mroczny Obłęd porzucili tematykę szaleństwa, decydując się poruszyć motywy sensu istnienia i człowieczeństwa. Trzeba przyznać, że właśnie takie podejście pozwoliło stworzyć specyficzny nastrój odczuwalny niemal przez całą przygodę.

Bohaterem jest niejaki Simon. Nawet zwięzły opis jego postaci i krótkiego prologu zepsułby zabawę tym, którzy zechcą sięgnąć po grę, dlatego wystarczy powiedzieć, że mężczyzna niespodziewanie trafia do tajemniczej placówki badawczej na dnie oceanu. Musi dowiedzieć się, co tak naprawdę dzieje się dookoła, w jakim miejscu się znalazł, a przy okazji pozna przeszłość podwodnej bazy.

Fabuła to najważniejszy element w SOMA. Stopniowo poznajemy historię stacji, dowiadujemy się - lub domyślamy - co przydarzyło się pracownikom. Po 3-4 godzinach wiemy już dlaczego znajdujemy się w tak nieciekawej sytuacji, znika więc jeden element tajemnicy. Pozostaje na szczęście jeszcze inny, związany z sekretami oceanicznego kompleksu i działaniami sztucznej inteligencji.

Zobacz na YouTube

Ciekawe są również mniejsze fragmenty opowieści, powiązane z kilkoma robotami lub postaciami, które spotykamy. Gra wielokrotnie zdaje się zadawać pytania związane ze świadomością i uczuciami maszyn, zgrabnie łączy wątek robotów z zagadnieniem natury ludzkiej. Przykładowo: czy ciało jest niezbędne, by być człowiekiem? Niektóre sceny potrafią zmusić do myślenia, za taki efekt należy projektantów pochwalić.

Akcję obserwujemy z oczu bohatera. Rozgrywka przypomina to, co znamy z innych horrorów tego typu. Przeszukujemy kolejne pomieszczenia, uruchamiamy generatory i komputery, szukamy informacji, odsłuchujemy audiologi. Zdobywamy też różne przedmioty, otwieramy zamknięte drzwi, by kontynuować podróż. Standard.

Nie jesteśmy prowadzeni na rękę, liczy się spostrzegawczość i dobra pamięć - czasem plan lokacji wisi na ścianie, wtedy należy uważnie się przyjrzeć, gdzie znajduje się konkretne pomieszczenie, do którego chcemy się dostać. Nie dysponujemy podręczną mapą.

Czasem w zwiedzaniu mrocznej placówki przeszkadzają dziwaczne stwory przypominające skrzyżowanie ludzi z robotami. Twórcy przygotowali różne monstra - każde zachowuje się inaczej, a więc spotkania z nimi nie stają się monotonne.

Trzeba jednak przyznać, że niektóre konfrontacje zamieniają się po prostu w zabawę w berka. Na szczęście rzadko. Tajemnicze istoty budzą lęk, kiedy są daleko, kiedy słyszymy je, ale nie widzimy. Gdy nas zauważą i ścigają, po prostu zaczynamy biegać i czar pryska.

Nieprzyjemne widoki nie zdziwią żadnego fana horrorów

Są także ciekawie zaprojektowane potwory - choćby taki, który widzi nas wyłącznie wtedy, gdy się poruszamy. Inny reaguje z kolei, kiedy na niego patrzymy. Spotkaniom tego rodzaju towarzyszy też specjalny efekt na ekranie, który pozwala - mniej więcej - ocenić odległość od wroga.

Nie zabrakło przejmującej atmosfery, choć nie mamy do czynienia z żadnymi zjawiskami nadprzyrodzonymi. Element strachu nie jest może tak silny jak w niektórych horrorach, ale czujemy się po prostu dziwnie, nieswojo i obco - jak główny bohater. Trudno porzucić niepokojące wrażenie, że cały czas coś jest nie tak.

Pomaga świetne udźwiękowienie - odgłosy niektórych robotów są przeraźliwe, na wpół ludzkie. Oprawa wizualna również nie rozczarowuje, choć i nie zachwyca. Najważniejsze, że projekty różnych istot i pomysł na wygląd robo-wirusa opanowującego stację to strzał w dziesiątkę.

Szkoda natomiast, że bohater mówi. Jego reakcje na niektóre wydarzenia wydają się sztuczne, z kolei po pewnym czasie słyszymy, że zupełnie pogodził się ze swoim położeniem i niemal niczego nie kwestionuje - w przeciwieństwie do gracza.

Zdecydowanie lepszy efekt towarzyszyłby zgłębianiu historii, gdyby Simon się nie odzywał. Poznawanie świata byłoby pozbawione dziwnego dysonansu i stałego poczucia, że na miejscu kierowanej postaci zachowywalibyśmy się czasem zupełnie inaczej.

Czytanie wiadomości w komputerach pomaga poznać pełną historię placówki PATHOS II

Wersja recenzencka na PC sprawiała lekkie problemy techniczne - spadki liczby klatek na sekundę przy wchodzeniu do nowych lokacji były odczuwalne. Trzykrotnie gra po prostu się wyłączyła.

SOMA nie jest najlepszym interaktywnym horrorem w historii. To jednak przejmująca i wciągająca opowieść o znaczeniu świadomości i istocie człowieczeństwa. Potrafi przestraszyć, ale wydaje się, że wzbudzanie przerażenia wcale nie było dla twórców priorytetem.

8 / 10

Zobacz także