Skip to main content

Spadające liście, spacery po lesie i opowieści z dreszczykiem. W tych grach poczujesz jesienną aurę

Od indyków po największe hity.

Właśnie nadszedł ten czas w roku, kiedy wielu z nas zamienia t-shirty na ciepłe swetry, kawę mrożoną na pumpkin spice latte, a także odczuwa nieodpartą chęć obejrzenia po raz kolejny „Miasteczka Twin Peaks”. Jesienną aurę odnajdziemy jednak nie tylko za oknem czy wśród kultowych seriali, ale też w grach wideo. W tym miejscu zebraliśmy produkcje, które dzięki pięknym widokom, spokojnej, skłaniającej do refleksji rozgrywce oraz wywołującej ciarki na plecach historii doskonale wpasowują się w nastrój tej niezwykłej pory roku.


Firewatch

Na pierwszy ogień idzie gra doskonale oddająca klimat kończącego się lata, gdy wysokie temperatury wciąż dają o sobie znać, ale słońce świeci już nieco inaczej i coraz szybciej chowa się za horyzontem. Firewatch przenosi nas do Lasu narodowego Shoshone w amerykańskim stanie Wyoming. Wcielamy się w Henry'ego, około czterdziestoletniego, zmęczonego życiem faceta, który podejmuje pracę strażnika pożarowego, aby uciec od społeczeństwa i problemów dnia codziennego. Jedyną osobą, z którą utrzymuje stały kontakt, jest jego przełożona Delilah, towarzysząca mu przez całą rozgrywkę jako głos z krótkofalówki.

Firewatch prezentuje jedne z piękniejszych zachodów słońca w historii gier

Siłą Firewatcha są doskonale napisane, iskrzące sarkastycznym humorem i ciekawymi przemyśleniami rozmowy dwójki coraz bliższych sobie bohaterów. A także kojąca i obfitująca w piękne widoki eksploracja - w końcu mamy tu do czynienia z symulatorem chodzenia. Dzięki stylizowanej, nieco kreskówkowej grafice tytuł doskonale znosi próbę czasu, a las skąpany w promieniach zachodzącego słońca potrafi zachwycić tak samo, jak podczas mającej miejsce 8 lat temu premiery. Jednak Firewatch to nie tylko relaksujący spacer i egzystencjalna opowieść. Im dalej w las, tym klimat staje się gęstszy, a wydarzenia w z pozoru opustoszałym rezerwacie przyrody coraz bardziej niepokojące. Dlatego znajdą tu coś dla siebie zarówno ci, którzy szukają growego ekwiwalentu odpoczynku na łonie natury, jak i osoby ceniące nietuzinkowe, podszyte dreszczykiem emocji historie.


Zaginięcie Ethana Cartera

Kolejna gra indie na liście i kolejny symulator chodzenia, który zabiera nas w góry. Choć teoretycznie przemierzamy tu amerykańskie Red Creek Valley, to prezentowane krajobrazy z pewnością wydadzą się znajome wszystkim entuzjastom lokalnej turystyki. W grze zobaczymy miejsca do złudzenia przypominające atrakcje turystyczne Śląska - świątynię Wang w Karpaczu, zaporę Pilchowice czy most kolejowy nad Jeziorem Pilchowickim, a wszystko to skąpane w aurze złotej polskiej jesieni. Dzięki zastosowaniu technologii fotogrametrii (czyli odtwarzaniu trójwymiarowych lokacji na podstawie zdjęć), ten dziesięcioletni już tytuł wciąż prezentuje się naprawdę realistycznie.

Krajobrazy południa Polski zostały tu oddane z niezwykłą pieczołowitością

Tytułowy Ethan Carter to chłopiec, który wysłał niepokojący list do głównego bohatera gry, detektywa Paula Prospero. Śledczemu przychodzi zbadać sprawę zaginięcia chłopca, a także dowiedzieć się nieco więcej o mrocznych sekretach Red Creek Valley. Paul, oprócz standardowych metod detektywistycznych, posługuje się nadprzyrodzonymi mocami, pozwalającymi wyczuć aurę zmarłych i odtworzyć wydarzenia z przeszłości, prowadzące do ich śmierci. Rozgrywka polega więc przede wszystkim na przemierzaniu terenu, rozwiązywaniu zagadek i powolnym odkrywaniu kolejnych kart historii, dzięki wizjom przeszłości i odnajdywanym notatkom. Podobnie jak w Firewatchu, momenty kojącego spaceru mieszają się tu z tymi nieco bardziej niepokojącymi.


Life is Strange

Jesień nieodłącznie kojarzy się z powrotem do szkoły. Ten jednak nie musi być przykrą koniecznością - zwłaszcza jeśli jest to placówka w klimatycznym, sennym miasteczku na północy Stanów Zjednoczonych, a w pierwszych dniach edukacji odkrywamy, że dysponujemy nadprzyrodzoną mocą, pozwalającą manipulować czasem. To właśnie spotkało Max Caulfield, główną bohaterkę Life is Strange. Ta odcinkowa przygodówka pozwala nam zgłębić świat licealnych problemów - w tym tych najpoważniejszych, związanych z depresją, odrzuceniem, utratą bliskiej osoby, a także - przede wszystkim - godzeniem się z jej odejściem. Nie brakuje tu też motywów kryminalnych i paranormalnych, w końcu całe liceum żyje sprawą zaginięcia popularnej uczennicy, a używanie nadprzyrodzonych mocy przynosi ze sobą niespodziewane konsekwencje.

Początek roku szkolnego, senne miasteczko i kryminalno-paranormalne zagadki to idealna jesienna mieszanka

Okazjonalne zagadki logiczne, wymagające manipulowania czasem, to tylko dodatek do głównych atrakcji Life is Strange. Sedno rozgrywki stanowi historia, pełna ciekawych i niejednoznacznych postaci, na którą wpływ mają podejmowane przez nas decyzje. Siłą produkcji jest też hipnotyzujący klimat, konsekwentnie budowany poprzez spokojniejsze, mocno filmowe i nierzadko pozbawione dialogów sekwencje, a także delikatną, nostalgiczną indie rockową ścieżkę dźwiękową. Położone w stanie Oregon miasteczko Arcadia Bay wzbudza sporo skojarzeń z Twin Peaks. Twórcy zresztą świadomie nawiązują do serialu Davida Lyncha, a także innych dzieł popkultury, w tym „Efektu Motyla”, „Donnie Darko” czy twórczości Stephena Kinga.


Night in the Woods

Ta niepozorna produkcja ma więcej wspólnego z Life is Strange, niż mogłoby się wydawać. Tu również wcielamy się w bohaterkę powracającą po latach do niewielkiego prowincjonalnego miasteczka, a także odbudowujemy relację z dawno niewidzianą przyjaciółką, mającą problem z dostosowaniem się do otaczającego ją świata. Kotka Mae, krokodylica Bea oraz reszta antropomorficznych zwierzaków to jednak postaci nieco starsze, niż Max i Chloe. Fabuła Night in the Woods skupia się przede wszystkim na codzienności osób, które niedawno skończyły dwudziestkę i mają problem z odnalezieniem się w dorosłym świecie, zwłaszcza że fatalna sytuacja ekonomiczna miasteczka Possum Springs odbija się na praktycznie każdym z jego mieszkańców.

Jesienna aura doskonale współgra z klimatem Night in The Woods - raz ciepłym i przytulnym, raz nieco depresyjnym, a momentami lekko niepokojącym

Choć rozgrywkę prowadzimy w formie platformówki 2D, a także znajduje się tu kilka fajnych minigierek (z zaskakująco rozbudowanym roguelike'em na czele), to najważniejszym elementem Night in the Woods są rozmowy i interakcje z bohaterami drugoplanowymi. Nawet jeśli nie sympatyzujemy ze wszystkimi postaciami, to doskonale rozumiemy ich motywacje i nastawienie do życia. Dialogi skrzą niewymuszonym czarnym humorem, a wiele przedstawionych sytuacji można z łatwością odnieść do własnego życia. Jesienny klimat wręcz wysypuje się z ekranu wraz z promieniami zachodzącego słońca oraz feerią złoto-czerwonych liści, a także zostaje dodatkowo podbity przez niepokojące, tajemnicze sny Mae. Co ciekawe, rozszerzona edycja gry nosi podtytuł „Weird Autumn Edition”.


Alan Wake

To kolejna już gra, która zabiera nas do miasteczka na północy Stanów Zjednoczonych, a także garściami czerpie z „Miasteczka Twin Peaks” i powieści Stephena Kinga. Tym razem jednak problemy dnia codziennego czy powolne spacery wśród drzew zostają zastąpione gęstym, horrorowym wręcz klimatem i wartką akcją. Tytułowy Alan Wake to przeżywający kryzys twórczy pisarz, który wraz z żoną wyjeżdża do z pozoru spokojnego, położonego wśród gęstych lasów Bright Falls. Sielanka kończy się, gdy ukochana protagonisty znika w tajemniczych okolicznościach, a na wierzch wychodzą mroczne sekrety miasteczka.

Wiek pierwszego Alana Wake'a widać nawet w remasterze, lecz klimat nie zestarzał się nic a nic. Za to część druga to jedna z najpiękniejszych gier swojej generacji

Podobnie jak w innych grach studia Remedy, stosunkowo nieskomplikowany, strzelankowy gameplay to tylko nośnik niezwykle ciekawej i klimatycznej historii, utrzymanej w konwencji horroru psychologicznego. Pierwsza część do dziś broni się intrygującą fabułą, ale wydana całkiem niedawno kontynuacja to prawdziwa fabularna jazda bez trzymanki - a także jedna z najpiękniejszych wizualnie gier ostatnich lat. Miasteczko Bright Falls, park narodowy Elderwood czy jezioro Cauldron Lake to kwintesencja prowincjonalnej, północnej części Ameryki, która najpiękniej wygląda właśnie jesienią.


Gdzie jeszcze szukać jesiennej aury?

Jesienną turystykę można uprawiać w naprawdę wielu grach z otwartym światem. Ich twórcy doskonale zdają sobie sprawę, jak zachwycająco potrafią wyglądać lokacje pełne różnokolorowych koron drzew i unoszące się w powietrzu złote liście. Niezwykłym artyzmem i pieczołowitością w zaprezentowniu jesiennych lokacji wyróżnia się Ghost of Tsushima. Złoty Las wręcz hipnotyzuje swoimi barwami, przechodzącymi od jasnej żółci do złota i brązu wraz z wędrującym po niebie słońcem. Prawdziwym majstersztykiem jest też walka z Kanetomo, podczas której wraz z wojownikami wirują czerwone liście.

Choć jesienne lokacje to tylko część Ghost of Tsushima i Hogwarts Legacy, to właśnie one zachwycają najbardziej

Nie mogło tu również zabraknąć Dziedzictwa Hogwartu, w którym mamy do czynienia ze zmieniającymi się wraz z postępami w rozgrywce porami roku. Zwiedzanie tytułowego zamku i terenów wokół niego to długo wyczekiwane spełnienie marzeń każdego fana serii o Harrym Potterze - która sama w sobie ma mocno jesienny klimat. W poszukiwaniu podobnych widoków warto też wybrać się do Anglii w Assassin's Creed Valhalla, Beznadziei w Horizon: Forbidden West oraz okolic miasta Pęknina w Skyrimie. Tym zaś, którzy wolą miejskie krajobrazy od dzikiej przyrody, z pewnością przypadnie do gustu skąpane w deszczu Chicago z pierwszej części Watch Dogs, Nowy Jork (a zwłaszcza Central Park) w Marvel's Spider-Man oraz jego odpowiednik w postaci Liberty City z GTA 4.

Umiejscowienie akcji Assassin's Creed Valhalla i GreedFalla w innej porze roku mogłoby odebrać tym grom sporo klimatu

Różne oblicza jesieni - przechodzące od złotej, słonecznej sielanki do zamglonej i zabłoconej szarugi znakomicie prezentuje A Plague Tale: Innocence. Zmieniająca się z kolejnymi rozdziałami pogoda doskonale licuje z ciężarem opowiadanej historii. Dzięki postawieniu na brunatne kolory, różnokolorowe liście i zachmurzone niebo sporo klimatu zyskuje też inna francuska gra, GreedFall. Wiele wskazuje na to, że jesienna paleta barw zostanie utrzymana też w nadchodzącej drugiej części i stanie się znakiem rozpoznawczym serii. Z podobnej sztuczki skorzystał z resztą pierwszy Gothic oraz nasz rodzimy Wiedźmin, gdzie stonowana paleta barw doskonale podbijała ponury i surowy klimat, odróżniający te produkcje od barwnego, zachodniego fantasy.

Zobacz także