Stanisław Lem mógłby to polubić. Grałem w The Invicible, na podstawie „Niezwyciężonego”
Z odwiedzinami na Regis III.
„Niezwyciężony” to jedna z najbardziej przystępnych powieści Stanisława Lema. Wartkie, wciągające science-fiction napisane przez mistrza gatunku urzeka lekko poprowadzoną fabułą, wiszącą nad bohaterami tajemnicą, ciekawymi zwrotami akcji, ale i - jakże by inaczej - pogłębioną refleksją.
Akcja książki rozgrywa się na pustynnej planecie Regis III, na którą przybywa krążownik „Niezwyciężony”, by zbadać zagadkowe zaginięcie podobnej jednostki o nazwie „Kondor”. Wkrótce naukowcy natrafiają na ruiny niezwykłego miasta.
Nic dziwnego, że po tak interesujący materiał sięgnęli wreszcie twórcy gier wideo w postaci polskiego studia Starward Industries. Gra The Invicible - pod takim tytułem książka ukazała się w języku angielskim - nie będzie adaptacją. Nie wcielimy się w głównego bohatera powieści, nawigatora Rohana, lecz przyjdzie nam pokierować losami astrobiolog Yasny, która jest częścią naukowej ekspedycji na Regis III. Twórcy umieścili akcję pomiędzy zaginięciem „Kondora” a przylotem na planetę „Niezwyciężonego”.
Ma to oczywiście swoje plusy i minusy. W udostępnionej nam krótkiej wersji demonstracyjnej poznajemy Yasnę, gdy jest już na powierzchni, rusza w dół piaskowej doliny i napotyka rozerwane ciała części swojej załogi. Rozpoczyna śledztwo, by ustalić przyczynę śmierci i jednocześnie podąża za śladami, by odnaleźć resztę koleżanek i kolegów.
Plusem tego podejścia jest możliwość zaprezentowania własnej opowieści i jednocześnie zaciekawienie odbiorców, którzy przeczytali książkę. Cóż bowiem byłoby interesującego w śledzeniu poczynań Rohana, dobrze znanych czytelnikom. Minusem, który od razu rzucił mi się w oczy, jest szybkie zdradzenie jednej z największych tajemnic planety Regis III, co następuje pod koniec godzinnego dema.
Nie wiem, jak dalej potoczy się ta historia. Mam tylko nadzieję, że autorzy scenariusza staną na wysokości zadania i dostarczą intrygującą opowieść, z odpowiednio zaakcentowaną refleksją, która mocno wybrzmiewa u Lema. Chwalą się tym w materiałach marketingowych i wywiadach. Jak będzie, zobaczymy.
Bez względu na powyższe, niedługa styczność z The Invicible zrobiła na mnie duże wrażenie. Projektanci doskonale uchwycili istotne cechy powieści „Niezwycięzony”. Mamy więc do czynienia z tzw. twardym science-fiction wprost z połowy lat 60. ubiegłego wieku. Bohaterka nosi ciężki skafander, posługuje się dużym urządzeniami pomiarowymi, a jej rozmowy z dowódcą wyprawy przez komunikator radiowy mają ściśle naukowy charakter. Interesujący klimat gry budują napotkane roboty, pojazdy i niewielkie pomieszczenia - bez ultranowoczesnej technologii, z odniesieniem do dawnego SF. To ogromny plus przedstawionego świata, nadający mu charakteru i szanujący utwór, na podstawie którego powstaje gra.
Akcję obserwujemy z oczu bohaterki, a w zasadzie z hełmu. Cieszy wysokiej jakości oprawa. To nie jest kolejny niezależny tytuł z pikselową grafiką, ale produkcja, która ma aspiracje zaimponować doznaniami wizualnymi. To bardzo ważne, bowiem pozwoliło twórcom zbudować przekonujący suspens. Regis III to nieprzystępna pustynna planeta, na której dzieją się dziwne rzeczy, a my - samotnie przemierzając piaski i skalne tunele - musimy odkryć, o co w tym wszystkim chodzi.
W kontekście rozgrywki mamy do czynienia z „korytarzową” grą przygodową. W danej lokacji poruszamy się więc swobodnie po ograniczonym terenie i badamy poszczególne elementy poprzez prostą interakcję, wykorzystując narzędzia naukowe. Każde z nich jest inne i służy w innym celu - w demie było jasne, kiedy i dlaczego dany sprzęt należy użyć. Ciekawe, czy w dalszej części gry pojawiają się jakieś środowiskowe zagadki, czy też będziemy prowadzeni po sznurku do zakończenia.
Wszystko, co odkryjemy lub co napotkamy, od razu raportujemy do Astrogatora - dowódcy, z którym prowadzimy rozmowę przez wspomniane radio. Co ciekawe, mamy tu prosty system wyboru dialogu, dzięki czemu całość jest ciekawsza niż gdybyśmy tylko słuchali wypowiedzi. Dialogi będą istotną częścią wyprawy i przyznam, że nie wszystkie przypadły mi do gustu. Niektóre wydawały się zbyt sztuczne i pozbawione emocji. Inna sprawa to nagrane głosy - na tym etapie Yasna i Astrogator brzmią fatalnie, wypowiadają kwestie niczym roboty, zarówno w polskiej, jak i angielskiej wersji językowej. Miejmy nadzieję, że zostanie to doszlifowane w finalnej wersji, bo gra zasłużyła na porządny, dobrze wyreżyserowany dubbing.
The Invicible zapowiada się na prawdziwą ucztę dla miłośników starego, dobrego science-fiction i fanów Stanisława Lema. Warto jednak przeczytać książkę przed premierą - również dlatego, że to świetny kawałek literatury. Demo było co prawda zbyt krótkie, by móc wyciągać większe wnioski, ale jest to ambitny, fajny projekt, któremu na pewno kibicuję. Przed twórcami sporo pracy, bo pokazany materiał ujawnia różne problemy techniczne, które trzeba poprawić. Zagadką pozostaje też rozgrywka: czy w dalszych etapach zostanie urozmaicona i jak bardzo. Premiera gry była już przekładana i teraz wszystko wskazuje, że tytuł ukaże się w przyszłym roku na PC i konsolach. Warto mieć The Invicible na radarze.