Stanisław Wokulski bohaterem gry? W te lektury chciałbym zagrać
A potem kartkóweczka.
FELIETON | Od czasu, gdy polska gra This War of Mine znalazła się w kanonie uzupełniających lektur szkolnych, niesamowicie interesuje mnie zagadnienie wykorzystania interaktywnego medium w edukacji. Jakiś czas temu w jednym z moich tekstów zastanowiłem się, które z istniejących już gier wideo mogłoby znaleźć się w szkolnym kanonie. Tym razem wracam z nieco innym pytaniem: która z książkowych lektur zasługuje na grową adaptację?
W czasach szkolnych naprawdę bardzo lubiłem lektury. Do niektórych tytułów z ochotą bym dziś nawet wrócił - szczególnie gdyby ktoś zechciał przenieść je do wirtualnego świata gry wideo. Oto wiec pięć klasycznych lektur, które najchętniej zobaczyłbym na ekranie mojego monitora.
„Lalka”
Gdy pytam osoby w podobnym wieku o ich ulubioną lekturę szkolną, większość udziela mi tej samej odpowiedzi - „Lalka” Bolesława Prusa. Myślę, że powodem popularności tej powieści jest sam główny bohater. Stanisław Wokulski żył na przełomie epok, rozdarty między przeszłością i przyszłością, romantyzmem i pozytywizmem, duchowością a nauką. Z tego powodu niemal każdy mógł odnaleźć w nim cząstkę siebie - zwłaszcza w młodym wieku, gdy musieliśmy podejmować wybory, które (jak się nam błędnie zdawało) zaważą o całej naszej przyszłości.
I właśnie ze względu na to rozdarcie Wokulskiego „Lalka” wydaje mi się doskonałym materiałem na grę RPG - w końcu trudne, wpływające na otoczenie wybory to podstawa gatunku. Problemem nie byłby brak elementów walki - rozgrywkę można oprzeć na budowaniu relacji z bohaterami oraz prowadzeniu interesów. A jako że Wokulski lubił pomagać innym i był z niego niezły „załatwiacz”, niektóre wątki książki to wprost gotowe pomysły na misje poboczne - „pomóż temu”, „przynieść tamto”, „spraw, żeby...”. Grę kupiłbym zresztą dla samej możliwości przespacerowania się ulicami XIX-wiecznej Warszawy.
„Akademia Pana Kleksa”
Przyznam, że nigdy nie byłem wielkim fanem przygód profesora Ambrożego Kleksa - jeśli chodzi o książki o fantastycznych szkołach, na których czele stoi ekscentryczny okularnik, to moje serce skradła zdecydowanie seria o Harrym Potterze. Pamiętam, że choć sam świat Akademii wydawał mi się fascynujący, to miałem problem z nadążeniem za tempem akcji. Może barierą była warstwa językowa (w końcu książka pisana była w latach 40.), a może po prostu nie potrafiłem utożsamić się z bohaterem powieści, Adasiem Niezgódką?
Ale gdy w zeszłym roku w kinach pojawiła się nowa filmowa adaptacja powieści Jana Brzechwy, to zapragnąłem powrócić do tego bogatego, dziwacznego świata. Choć sam obraz został przyjęty z umiarkowanym entuzjazmem, to pokazał, że można tę klasyczną historię dla dzieci spróbować opowiedzieć inaczej, a nawet że da się „podmienić” jej główną postać (możliwość wcielenia się w dziewczęcą lub chłopięcą postać na pewno spodobałaby się graczom). Książka pełna jest zresztą pomysłów na dynamiczną i szaloną rozgrywkę. Kto wie, może to właśnie gra wideo zrobiłaby z dzieła Jana Brzechwy nasz polski towar eksportowy?
„W pustyni i w puszczy”
Zanim sięgnąłem po tę kultową powieść Henryka Sienkiewicza, dobrze znałem już jej filmową adaptację z 1973 roku. Choć sama historia - zarówno oryginalna, jak i ta zmodyfikowana tu i ówdzie na potrzeby ekranizacji - specjalnie do mnie nie przemawiała, to niezwykle urzekały mnie wówczas opisy afrykańskiej fauny i flory oraz filmowe kadry, które czyniły je namacalnymi. Dziś, dzięki grom wideo, to doświadczenie mogłoby stać się nawet bardziej realne i osobiste. Do tego rozległe, dzikie tereny, polowania, trudne relacje z tubylcami - w tej grze nie moglibyśmy się nudzić. Byłaby to również szansa, by zmierzyć się z problematyczną perspektywą, w jakiej Sienkiewicz prezentował kolonialne ambicje Europejczyków.
Bo dziś, gdy wiele osób postuluje, by „W pustyni i w puszczy” usunąć z kanonu lektur, a najlepiej wyrzucić powieść na śmietnik historii i zupełnie o niej zapomnieć, rozumienie jej historycznego kontekstu wydaje się jeszcze bardziej potrzebne. Growa adaptacja pozwoliłaby spojrzeć na całość z dystansu - wcielając się w postać zawieszoną pomiędzy dwoma światami i mającą bardziej zniuansowaną perspektywę wydarzeń, można by przedstawić historię w sposób, w jaki widział ją polski noblista, bez retuszu i cenzury, jednocześnie rzucając światło na jej wątpliwe moralnie elementy i przeinaczenia.
„Balladyna” i „Historia przyszłości”
Wprawdzie Słowacki wielkim poetą był, ale to nie dlatego chciałbym zagrać w gradaptację jednego z jego najważniejszych dramatów. Mam wrażenie, że wszystkie dzieła polskiego romantyzmu, w których aktualne wydarzenia oraz troski ludzi mieszały się z wierzeniami ludowymi i gusłami, to coś, co po prostu znakomicie prezentowałoby się na ekranie. A „Balladyna” to gotowy scenariusz gry! Fantastyczne krainy, magia, nimfy, na pierwszym planie miłosna intryga, w tle natomiast walka o tron prawowitego króla - czy to nie przepis na doskonałego RPG-a w klimacie fantasy?
A żeby nie było, że faworyzuję Słowackiego, to dla równowagi proponuję również gradaptację dzieła jego największego rywala - Adama Mickiewicza. Najpierw pomyślałem o „Dziadach”, ale później przypomniałem sobie o „Historii przyszłości” - monumentalnym dziele polskiego wieszcza, które nigdy nie powstało, a wiemy dziś o nim jedynie z nielicznych fragmentów, listów oraz notatek. I choć powieść nie jest oczywiście szkolną lekturą, to właśnie gra wideo mogłaby dziś to nieukończone dzieło polskiego wieszcza narodowego powołać do życia, przykładając je do obecnych problemów ludzkości i aktualizując jego wymowę.
„Historia przyszłości” miała być książką z gatunku science fiction, a więc zupełnie inną od wcześniejszych i późniejszych dzieł Mickiewicza. Autor próbował zarysować w niej projekt antyutopii, będącej alegorią rozkładającej się wewnętrznie i niszczonej od zewnątrz Europy. W zapiskach, które przetrwały, pojawiają się niesamowite przewidywania dotyczące technologii jutra. Są tam na przykład Zwierciadła Archimidesa (działające jak satelity), skrzydlate maszyny, a ludzkość miała nawiązać kontakt z istotami z innych planet. Wyobrażam sobie, że mogłaby to być gra pod wieloma względami podobna do serii BioShock, tylko bardziej swojska, odwołująca się do lokalnego folkloru i historii. CD Projekt RED - liczę na was!