SteamWorld Dig - Recenzja
Marzenie górnika.
Gdyby Terrarię - popularnego, „dwuwymiarowego Minecrafta" - pozbawić elementów konstruowania przedmiotów i budowania struktur, a kopanie w ziemi nieco urozmaicić i uczynić wygodniejszym, otrzymalibyśmy SteamWorld Dig. Niewielki projekt studia Image & Form udowadnia, że rozgrywka oparta na jednej, prostej czynności może stanowić przyjemną zabawę.
SteamWorld Dig pozwala pokierować robotem o imieniu Rusty. Choć nie uważa się za górnika, to jednak szybko musi złapać za kilof - okazuje się bowiem, że odziedziczył kopalnię pełną nie tylko cennych minerałów, ale też wielu tajemnic. Opowieść jest wyjątkowo nieskomplikowana, służy niemal wyłącznie za przewodnika i pomaga w orientacji. Dzięki kolejnym fabularnym celom nie musimy się obawiać, że pominiemy najważniejsze miejsca i zabłądzimy.
Swobodna eksploracja i zbaczanie ze ścieżki dosyć często owocuje znalezieniem dodatkowych bogactw. Należy tylko pamiętać, że im dłużej przebywamy pod ziemią, tym mniejszy obszar oświetla nasza latarnia. Gdy się wyczerpie, nie widzimy praktycznie nic i musimy udać się na powierzchnię lub znaleźć specjalny przedmiot, by źródło światła uzupełnić.
Schemat rozgrywki w SteamWorld Dig jest równie nieskomplikowany, co fabuła. Musimy przebijać się w głąb kopalni, by odkryć wszystko, co ma do zaoferowania. Po drodze zdobywamy cenne minerały, które sprzedajemy w miasteczku na powierzchni, by zakupić przeróżne ulepszenia i przydatne przedmioty - na przykład teleporty, które czynią wycieczki do sklepu znacznie bardziej komfortowymi.
„Schemat rozgrywki w SteamWorld Dig jest równie nieskomplikowany, co fabuła.”
W miarę postępów zyskujemy też dostęp do specjalnych wynalazków, które aktywują nowe umiejętności Rusty'ego i ułatwiają mu pracę. To choćby mocne, stalowe wiertło, czy też parowy dopalacz pozwalający podskoczyć bardzo wysoko. Niektóre z nich wykorzystują wodę jako paliwo, nie możemy więc przesadzać i używać ich tam, gdzie nie są niezbędne.
Rozwój postaci związany jest z powracaniem w niektóre miejsca, by dzięki świeżo nabytym zdolnościom dostać się do skarbów, do których wcześniej nie mogliśmy dotrzeć. Nie jest to oczywiście obowiązkowe, ale pozwala podreperować finanse naszego robota, jeżeli część z nich stracimy w trakcie wędrówki. Gdy zginiemy, część skarbów staje się zapłatą za odbudowanie bohatera, a reszta zostaje porzucona w miejscu, w którym zostaliśmy pokonani - przez spadający głaz, trujące kwasy lub przeciwników.
Podczas przygody spotykamy różne wrogo nastawione do robotów istoty. Kolczaste robaki, trolle, rzucające butelkami ogry i inne potwory. Rusty nie jest wojownikiem, ale może zrobić krzywdę wiertłem lub laską dynamitu. Przeciwników często możemy też po prostu ominąć lub uwięzić w odpowiednio „wyrzeźbionym" terenie. Projektanci nie zaoferowali rozbudowanego systemu walki, ale ani razu nie czułem, by był on potrzebny. Monstra to tylko kolejne przeszkody terenowe, które musimy pokonać.
„SteamWorld Dig to gra w sam raz; niewielka, ale absorbująca.”
Poza machaniem kilofem i rozłupywaniem kolejnych bloków ziemi, co jakiś czas wejdziemy do jaskini, w której natkniemy się na środowiskowe łamigłówki. Zagadki najczęściej obecne są w pomieszczeniach związanych z historią i wynalazkami naszego robo-wujka. Musimy wtedy nieco pogłówkować - jak dotrzeć do różnych dźwigni, jaki tunel wykopać, którego narzędzia użyć. Wyzwania tego typu są dobrze zbalansowane, a nie koszmarnie trudne, ale też nie są banalne. Szkoda tylko, że rozbudowane sekwencje z zagadkami pojawiają się tylko kilka razy, bo świetnie urozmaicają rozgrywkę.
SteamWorld Dig to gra w sam raz; niewielka, ale absorbująca. Główny wątek kończy się po pięciu godzinach, choć zwolennicy zbierania osiągnięć i wszelkich możliwych skarbów mogą później kontynuować zabawę. Przebijanie się przez kolejne warstwy ziemi oraz odkrywanie tajemniczych miejsc, to przyjemne zajęcie. Sprawia, że czujemy się jak prawdziwi odkrywcy.