Strafe - Recenzja
Średnio udany powrót do przeszłości.
Strafe to przede wszystkim strzelanka FPP, ale także gra typu roguelike - przemierzamy więc losowo generowane lokacje, a każda śmierć oznacza konieczność rozpoczęcia przygody na nowo. Nie byłoby to problemem, gdyby gra w jakikolwiek sposób starała się powstrzymać ryzyko monotonii.
Dobre i angażujące gry, które stawiają na powtarzalność, często oferują graczowi jakieś urozmaicenie. Najczęściej to różne rodzaje broni do zdobycia już na początku, albo drobne ulepszenia postaci czy nawet odblokowanie nowych bohaterów. W Strafe takiego systemu brakuje.
Przed wkroczeniem do właściwej lokacji wybieramy jedną z trzech broni głównych - strzelba okazuje się najlepsza, karabin maszynowy porządny, a rail gun niezbyt przydatny. Często napadają na nas duże grupy wrogów, więc precyzyjne jednostrzałowce nie są tym, czego szukamy.
Później, o ile znajdziemy odpowiednie miejsce podczas drogi do końca danego poziomu, broń możemy ulepszać. Podnosimy też dodatkowe modele, chociaż musimy mocno uważać, by nie marnować amunicji, a więc głównie korzystamy z podstawowego oręża.
Im dalej, tym ciekawiej. Cała przygoda to cztery różne obszary podzielone na kilka etapów. Gdy uda nam się pokonać pierwszą strefę, zaczynamy trafiać na ciekawe przedmioty - jak choćby jet-pack - i narzędzia zniszczenia, a także ulepszenia poprawiające w jakiś sposób naszą efektywność. Pojawiają się też oczywiście nowi wrogowie.
Tempo rozgrywki cierpi jednak na tym, że nie raz musimy zawracać, by znaleźć coś, co pomoże nam otworzyć zamknięte drzwi, albo gdy trafimy w ślepy zaułek. Poziomy nie są też szczególnie interesujące pod względem wizualnym, szczególnie w pierwszym świecie. W kolejnych jest już nieco lepiej, a etapy wydają się większe.
Bohater może spojrzeć na mapę, ale system ten zaimplementowano w przedziwny, nieprzyjazny dla użytkownika sposób - nieczytelny plan znajduje się wewnątrz hełmu naszej postaci, a gdy chcemy się przyjrzeć układowi korytarzy, widzimy go jakby „kątem oka”, co tylko irytuje. Przejrzysta mapa powinna być jednym z priorytetów w grze rougelike.
Gunplay, czyli wrażenia płynące z używania broni, także jest zaledwie porządny. Na szczęście twórcy przygotowali świetny system brutalnego rozpadania się wrogów na kawałki, ale nie zawsze działa on doskonale. Czasami trafiony ze strzelby przeciwnik po prostu niedbale osuwa się na podłogę. Brak też odpowiednio mocnego poczucia mocy przy oddawaniu strzałów.
Dźwięk karabinów czy shotguna także mógłby być lepszy i bardziej dosadny, co zdecydowanie by pomogło. W aspekcie audio nie zawodzi tylko muzyka - soundtrack jest fantastyczny, choć siłą rzeczy przy dwudziestym podejściu zwracamy już mniejszą uwagę na utwory, które przypadną do gustu fanom „Drive” czy Hotline Miami.
Strafe to niezły pomysł, który nie został wprowadzony w życie wystarczająco dobrze. Wystarczyłoby zadbać o system, który sprawiłby, że ponowne rozpoczynanie przygody po śmierci oferowałoby coś nowego, poza innym układem pomieszczeń, a mielibyśmy do czynienia z czymś ciekawszym.
W obecnej formie miłośnicy retro-strzelanek mogą zainteresować się tym tytułem, ale raczej przy okazji jakiejś wyprzedaży.