Skip to main content

Strike Vector - Recenzja

Myśliwce w sieciowym starciu.

Strike Vector to strzelanka utrzymana w duchu klasyków, takich jak Quake III czy Unreal Tournament, gdzie sprawne manewrowanie, przemyślane uniki i doskonała kontrola nad pojazdem są równie ważne, co umiejętność precyzyjnego strzelania. Starcia super szybkich, ciężkozbrojnych myśliwców dają sporo satysfakcji - pod warunkiem, że poświęcimy kilkanaście godzin, by zacząć odnosić pierwsze sukcesy.

Strike Vector nie opowiada żadnej historii. Nikt nie próbuje tłumaczyć, skąd wziął się pomysł na rozgrywanie podniebnych batalii, gdzie toczy się akcja gry. Wiemy tylko, że tytułowe Vectory to myśliwce, które po serii szybkich manewrów, zwodów i uników potrafią nagle zatrzymać się w powietrzu i prowadzić ostrzał nie ruszając się z miejsca. Podniebne areny, stanowiące teatr działań, to opuszczone fabryki, rafinerie i kompleksy przemysłowe, jednak i o nich nie dowiemy się zbyt wiele - liczy się tylko i wyłącznie walka.

Sunąc spokojnie korytarzami opuszczonej fabryki wyglądamy wskazań radaru i ikon na ekranie sygnalizujących obecność wroga. Kiedy znajdziemy potencjalną ofiarę albo znajdziemy się na celowniku, tempo nagle wzrasta. Rozpoczynamy szaloną serię uników, zwodów i zwrotów, starając się znaleźć dogodną pozycję do strzału, albo zwyczajnie strząsnąć z ogona przeciwnika, który właśnie faszeruje nas ołowiem. Starcia rzadko trwają więcej niż kilka, kilkanaście sekund - jeśli nasze umiejętności pilotażu są niższe niż drugiej strony, szybko kończymy jako płonący wrak i odradzamy się w innym miejscu planszy.

„Dostępny tryb dla jednego gracza pozwala jedynie oblecieć dookoła wszystkie dostępne mapy i zapoznać się z działaniem poszczególnych broni.”

Zobacz na YouTube

Gra oferuje kilka klasycznych dla gatunku trybów - poza pojedynczymi i drużynowymi deathmatchami, przyjdzie nam uczestniczyć w polowaniu na najlepszych graczy oraz walczyć o kontrolę nad obszarami mapy, które generują punkty dla całej drużyny. Areny wypełnione są apteczkami i wzmocnieniami, a co pewien czas na polu bitwy pojawiają się też specjalne, czasowe ulepszenia, dające wyraźną przewagę nad przeciwnikami.

Mimo że wiele serwerów świeci obecnie pustkami, znalezienie takiego, w którym możemy się bawić długimi godzinami nie stanowi zbyt dużego problemu, niezależnie od pory dnia. Niestety, w grze brakuje póki co systemu balansowania drużyn, przez co często zdarza się, że dwóch dobrych graczy z jednej drużyny całkowicie kontroluje przebieg meczu.

Podstaw rozgrywki musimy nauczyć się sami, bowiem jedyny dostępny samouczek składa się z kilku ekranów opisujących poszczególne elementy interfejsu i zasady działania Vectorów; nie ma też możliwości przećwiczenia tego, co przeczytaliśmy w walce z komputerowymi przeciwnikami. Dostępny tryb dla jednego gracza pozwala jedynie oblecieć dookoła wszystkie dostępne mapy i zapoznać się z działaniem poszczególnych broni. W rezultacie, wkraczając na sieciowe areny, szybko stajemy się łatwym kąskiem dla graczy, którzy poświęcili Strike Vector trochę więcej czasu.

Jedną z pierwszych lekcji okazują się przeszkody terenowe, które są przeciwnikiem równie groźnym, co inni uczestnicy meczu. Wykonując gwałtowne zwroty i przeciskając się przez wąskie prześwity na planszach musimy uważać, by nie zakończyć lotu na ścianie lub wystającym elemencie otoczenia. Dopóki więc nie poznamy w pełni możliwości myśliwca, często lądować będziemy w dolnych częściach tabeli wyników, wśród innych żółtodziobów-samobójców. Skuteczne nawigowanie wśród przeszkód nie jest łatwe, gdy lecimy sami, a staje się jeszcze trudniejsze, kiedy na ogonie siedzi przeciwnik.

Arsenał składa się z ośmiu broni, z których musimy wybrać dwie zamontowane na statku; ośmiu ulepszeń, dodających Vectorowi specjalny atak lub umiejętność; oraz siedmiu specjalizacji, modyfikujących cechy statku. Wszystkie konfiguracje sprzętu dostępne są od razu, a jedynym odblokowywanym elementem są ulepszenia kosmetyczne. Niezależnie od tego, co wybierzemy, kluczową rolę w zdobywaniu punktów odgrywają nasze umiejętności.

W przerwie niestety nie można wstąpić do baru

Spore znaczenie ma wspomniany już radar, pozwalający wykryć przeciwników walczących po drugiej stronie budynków lub czających się w ciasnych pomieszczeniach. Uważne śledzenie jego wskazań pozwala unikać zasadzek i uciekać przed dużymi zgrupowaniami wrogów, których trudno zauważyć na ekranie wykonując beczki i uniki.

Przygotowany przez twórców interfejs jest bardzo minimalistyczny, a niektóre przedstawione w nim informacje mogą nie być od początku zrozumiałe. Także sterowanie sprawia pewne problemy, szczególnie że domyślna konfiguracja klawiszy zawiera błąd nie pozwalający korzystać ze wszystkich możliwości myśliwca.

Strike Vector bazuje na silniku Unreal Engine 3, który tworzy bogate w szczegóły, duże przestrzenie i sprawia, że efekty świetlne prezentują się naprawdę widowiskowo. Niestety, zdaje się, że twórcom zabrakło pomysłów jak wypełnić tę przestrzeń, przez co pomiędzy starciami na ekranie trudno znaleźć cokolwiek, co przykułoby uwagę na dłużej niż kilka sekund. Irytuje także wyciemnienie ekranu, kiedy wracamy do gry - po śmierci nasz myśliwiec wyłania się z ciemności pędząc z zawrotną prędkością, co powoduje czasem, że rozbijamy się zaraz po odrodzeniu.

Zawodzi oprawa dźwiękowa. Gdy rozpoczynamy mecz, muzyka cichnie, i słyszymy jedynie eksplozje rozbijanych myśliwców. To właśnie brak muzycznego tła sprawia, że Strike Vector wydaje się momentami nudny i nieciekawy, a rozgrywka traci na dynamiczności. W grze, w której pojedyncza partia rzadko trwa dłużej niż dziesięć minut, jest to spory problem.

Strike Vector obecnie oferuje zaledwie kilka map, przez co wydaje się grą niekompletną. Pod koniec lutego pojawi się najpewniej darmowe rozszerzenie, wzbogacające rozgrywkę o kolejne areny oraz inną zawartość. Trudno wyzbyć się jednak wrażenia, że ta świetna pod wieloma względami strzelanka została wydana zbyt wcześnie.

6 / 10

Zobacz także