Subiektywna opinia o Oscarach. Gala była nudna i przewidywalna
W jakim kierunku zmierza Hollywood?
W nocy z niedzieli na poniedziałek odbyła się 95. gala rozdania Oscarów. Zgodnie z przewidywaniami większość statuetek zgarnął film „Wszystko wszędzie naraz”. W tym roku kontrowersji nie było, przynajmniej w kontekście tego, co działo się na scenie.
Tegoroczna gala rozdania Oscarów wyjątkowo mnie nie zaskoczyła, a mimo to mam wrażenie, że wiele produkcji i występów poszczególnych aktorów nie doceniono w należyty sposób. Największy sukces odnieśli twórcy filmu „Wszystko wszędzie naraz", ponieważ z 11 nominacji zgarnęli aż 7 Oscarów! Trudno oceniać, jakim kluczem kierowała się Akademia Filmowa, ale biorąc ogromną konkurencję w większości z tych kategorii, statuetki mogły również dobrze powędrować do innych filmów oraz aktorów.
Film Daniela Kwana i Daniela Scheinerta (otrzymali Oscara za najlepszą reżyserię) nawiązuje do kina lat 90., a zwłaszcza do stylu Quentina Tarantino i „Pulp fiction”. Od razu możemy zauważyć, że została doceniona produkcja dosyć prosta i łatwa w odbiorze. To film, który próbuje przedstawić fabułę na wszystkie możliwe sposoby. Są w nim sztuki walki, science-fiction, superbohaterskie widowisko, dramat i to wszystko jest ze sobą pomieszane, tworząc film uniwersalny – dla wszystkich i o wszystkim.
Zwycięstwo Michelle Yeoh jako najlepszej aktorki było dla mnie dużym rozczarowaniem. Spodziewałem się, że w tej kategorii bezkonkurencyjna będzie Cate Blanchett, której kapitalny występ w filmie „Tár” zdobył świetne oceny i osobiście bardzo mi się spodobał. Myślę, że nie był to wybitny występ Yeoh, chociaż film sam w sobie powinien zostać doceniony. Nawet pozostałe aktorki, czyli Michelle Williams („Fabelmanowie”), Ana de Armas („Blondynka”) i Andrea Riseborough („To Leslie”) były silną konkurencją dla Yeoh i Blanchett.
Na fali sukcesu „Wszystko wszędzie naraz” statuetkę dla najlepszej aktorki drugoplanowej zdobyła Jamie Lee Curtis, a dla najlepszego aktora drugoplanowego Ke Huy Quan. O ile w przypadku Curtis sprawa wydaje się jasna, o tyle w męskiej kategorii spodziewałem się wygranej Brendana Gleesona, którego wyśmienity występ w „Duchach z Inisherin” bez wątpienia zasługiwał na Oscara.
Ucieszyła mnie z kolei nagroda dla Brendana Frasera za rolę w „Wielorybie”. Aktor wspiął się na swój najwyższy poziom artystyczny i dał najlepszy popis w swojej karierze. Jego występ wymagał wielu przygotowań i determinacji, których efektem było świetne odwzorowanie dylematów postaci zmagającej się z otyłością i problemami emocjonalnymi. Całkiem nieźle wypadli Collin Farell („Duchy z Insherin”) i Paul Mescal („Aftersun”), ale Fraser był w tej kategorii bezkonkurencyjny.
Niestety, polski film „IO” Jerzego Skolimowskiego, nie uzyskał statuetki. Ekipa reżysera, któremu towarzyszyła Sandra Drzymalska i Mateusz Kościukiewicz, była nominowana w kategorii najlepszy film międzynarodowy. I choć produkcja naprawdę prezentuje bardzo wysoki poziom, to patrząc na konkurencję, sama nominacja dla „IO” jest sporą nobilitacją.
Oscar powędrował ostatecznie do „Na zachodzie bez zmian”, którego pacyfistyczna fabuła (na podstawie powieści) odpowiada potrzebom współczesnych odbiorców i jest pewną reakcją na wojnę w Ukrainie. Podobna sytuacja dotyczy nagrody w kategorii najlepszy film dokumentalny, w której zwyciężył „Nawalny”.
W rozdaniu tegorocznych Oscarów całkowicie pominięto „Duchy z Inisherin” w reżyserii Martina McDonagha, dla których dziewięć nominacji nie przełożyło się na ani jedną statuetkę. Podobnie było w przypadku „Fabelmanów” Stevena Spielberga, „Elvisa” Baza Luhrmanna czy „Tár” Todda Fielda. Szczerze mówiąc, zdziwiło mnie to, że produkcje, które najbardziej mnie przekonały w ostatnim roku, zostały całkowicie pominięte na gali rozdania Oscarów.
Wielkimi przegranymi byli wysokobudżetowy „Avatar” Jamesa Camerona i „Top Gun: Maverick” z Tomem Cruisem w roli głównej. Te filmy wygrały tylko po jednej kategorii (kolejno za najlepsze efekty wizualne i najlepszy dźwięk). Zwłaszcza „Top Gun: Maverick”, który typowałem jako najlepszą zeszłoroczną produkcję, pozostawał na marginesie tegorocznej gali.
W przypadku takich konkursów zawsze jest niewielu wygranych i wielu przegranych. Doświadczeni twórcy, tacy jak Steven Spielberg, David Cameron czy Cate Blanchett, są już uznanymi postaciami w świecie kina. Najwyraźniej Akademia Filmowa doszła do wniosku, że trzeba dowartościować produkcje awangardowe i mało znanych aktorów, pochodzących spoza Stanów Zjednoczonych, których sukces odbije się szerokim echem i będzie wyraźnym sygnałem, że sporo się zmienia w Hollywood. I chyba właśnie dlatego, że Akademia za wszelką cenę chce doceniać niedocenione produkcje oraz aktorów, iść pod prąd gustom widzów i nadal być w centrum uwagi, oglądanie kolejnych gal nie wiąże się już z dreszczem emocji i ekscytacją.
Pełna lista zwycięzców:
- Najlepszy film: „Wszystko wszędzie naraz” (reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert)
- Najlepsza reżyseria: Dan Kwan, Daniel Scheinert („Wszystko wszędzie naraz”)
- Najlepsza aktorka pierwszoplanowa: Michelle Yeoh („Wszystko wszędzie naraz”)
- Najlepszy aktor pierwszoplanowy: Brendan Fraser („Wieloryb”)
- Najlepsza aktorka drugoplanowa: Jamie Lee Curtis („Wszystko wszędzie naraz”)
- Najlepszy aktor drugoplanowy: Ke Huy Quan („Wszystko wszędzie naraz”)
- Najlepszy scenariusz oryginalny: „Wszystko wszędzie naraz” (reż. Dan Kwan i Daniel Scheinert)
- Najlepszy film międzynarodowy: „Na Zachodzie bez zmian” (reż. Edward Berger)
- Najlepszy scenariusz adaptowany: „Women Talking” (reż. Sarah Polley)
- Najlepszy dźwięk: „Top Gun: Maverick” (reż. Joseph Kosinski)
- Najlepsza muzyka: Volker Bertelmann („Na Zachodzie bez zmian”)
- Najlepsza piosenka: „Naatu Naatu” („RRR”)
- Najlepsze zdjęcia: „Na Zachodzie bez zmian” (reż. Edward Berger)
- Najlepsza charakteryzacja: „Wieloryb” (reż. Darren Aronofsky)
- Najlepszy montaż: „Wszystko wszędzie naraz” (reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert)
- Najlepsza scenografia: „Na Zachodzie bez zmian” (reż. Edward Berger)
- Najlepsze kostiumy: „Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu” (reż. Ryan Coogler)
- Najlepsze efekty wizualne: „Avatar: Istota wody” (reż. James Cameron)
- Najlepszy film dokumentalny: „Nawalny” (reż. Daniel Roher)
- Najlepszy film krótkometrażowy: „Irlandzkie pożegnanie” (reż. Tom Berkely, Ross White)
- Najlepszy krótkometrażowy film animowany: „Chłopiec, kret, lis i koń” (reż. Charlie Mackesy, Matthew Freud)
- Najlepszy pełnometrażowy film animowany: „Pinocchio” (reż. Guillermo del Toro)