„Sukcesu nie osiąga się sequelami, lecz nowymi markami”. Wydawca GTA nie zamierza spocząć na laurach
Każdą rzecz w końcu dopadnie „rozkład”.
Zdaniem Straussa Zelnicka - szefa Take-Two, czyli firmy-matki Rockstar Games - wydawca, który boi się inwestować w nowe marki, a zamiast tego wydaje sequele, prędzej czy później wpakuje się w kłopoty. Menedżer przyznał jednak, że jak na razie obie strategie są dla firmy skuteczna.
Jak zauważa redakcja GamesRadar, cytując słowa wypowiadziane przez Zelnicka podczas wczorajszego spotkania z inwestorami, szef Take-Two podszedł do tematu z filozoficznej perspektywy. Uważa bowiem, że prędzej czy później każdą rzecz na świecie - w tym również gry - dotknie proces rozkładu.
„Istnieje coś, co nazywa się rozpadem oraz entropią. To element fizyki, ludzkiego życia i wszystkiego, co istnieje na Ziemi” - mówił. „Z czasem wszystko się psuje, w tym także przebojowe tytuły. Jeśli więc nie próbujemy nowych rzeczy i nie tworzymy nowych IP, to stwierdzenie, że spoczywamy na laurach, jest niedopowiedzeniem. Tak naprawdę ogromnie wtedy ryzykujemy, trochę jakbyśmy wrzucali meble do ognia, żeby ocieplić dom”.
Zelnick przyznał jednak uczciwie, że rozwijanie sprawdzonych IP jest dla firmy opłacalne, ponieważ „w przypadku większości posiadanych marek, sequele radzą sobie lepiej niż poprzednie odsłony”. Przykładów nie trzeba daleko szukać: wydawca dopiero co pochwalił się, że Red Dead Redemption 2 sprzedało się dwa razy lepiej od „jedynki”.
Szef korporacji zauważa, że z inwestycją w nową markę zawsze wiąże się mniejsze lub większe ryzyko. „Jest to jednoznaczne z tym, że kiedy się pomylimy - a od czasu do czasu się nam to zdarzy - poniesiemy straty” - wyjaśnił.
Co dosyć zabawne, akurat przyszły rok dla Take-Two będzie stał pod znakiem sequeli. Aktualnie firma przygotowuje się do wydania trzech najbardziej wyczekiwanych od lat kontynuacji, a więc Borderlands 4, Mafia: The Old Country oraz, oczywiście, GTA 6.