Super Mario Bros. Wonder - Recenzja
Najpiękniejsze przygody włoskiego hydraulika.
Od ostatniej dwuwymiarowej odsłony przygód Mario minęło ponad 10 lat, jednak od pierwszych minut spędzonych z grą widać, że nad projektem czuwali najlepsi ludzie z zespołu developerskiego Nintendo. Super Mario Bros. Wonder to, mówiąc w skrócie, jedna z lepszych odsłon serii i z całą pewnością najładniejsze dwuwymiarowe Mario w historii.
Nikt by się tego nie spodziewał, ale w Wonder nikt nie porywa księżniczki Peach. Wszyscy znani bohaterowie, w tym i wspomniana księżniczka, odwiedzają Królestwo Kwiatów, lecz przyjemna wizytacja szybko zostaje przerwana przez inwazję Bowsera, który porywa największy skarb tej krainy, czyli magiczny kwiat zwany Wonder Flower. Tak właściwie to wchłania kwiat, zyskując ogromne moce, a potem łączy się z królewskim zamkiem, tworząc wielką latającą abominację. Następnie rusza w głąb krainy, by siać bowserowe złe czyny, a biedny król Florian prosi garstkę bohaterów o pomoc w odzyskaniu kontroli nad królestwem.
Historia, wciąż będąca tylko pretekstem do pokonywania kolejnych poziomów, jest odpowiednio lekka dla młodych graczy, ale tych starszych też momentami rozbawi. Kończenie kolejnych światów, bądź istotniejszych etapów owocuje krótkim przerywnikiem filmowym na silniku gry, który pokazuje, jak dopracowana i szczegółowa jest oprawa graficzna.
Jakość grafiki to coś, co imponuje w tej grze od początku do samego końca. Widać to nie tylko na przepięknie zaprojektowanych światach, w których nawet obiekty w tle reprezentują wysoką jakość, ale również na samych postaciach. W grze możemy sterować jedną z ośmiu: Mario, Luigi, Peach, Daisy, Yoshi, Toad, Toadette i Nabbit. Bohaterowie mają unikalne ruchy i inne animacje podstawowych ruchów. Każdy robi w powietrzu inne miny i przybiera inne pozy, a drobne smaczki animacyjne pokazują tylko dbałość o szczegóły. Przykładowo kiedy Mario wbiega do rury, może uruchomić się animacja, w której hydraulik gubi czapkę przed wejściem i zwinnym ruchem ręki wciąga ją za sobą - niby nic, ale takich detali jest cała masa.
Podobnie prezentują się przeciwnicy, którzy tym razem poza kilkoma różnymi animacjami podstawowymi mają też sporo bonusowych, kiedy nic nie robią. Goombasy mogą na przykład drzemać pod ścianą, a z ich pyszczków rośnie charakterystyczny bąbelek. Wróćmy jednak do rozgrywki, gdyż to tam dzieje się najwięcej.
Świat klasycznie podzielony jest na mniejsze krainy, które etap po etapie uwalniamy z rąk ekipy Bowsera, zbierając po drodze magiczne ziarna (Wonder Seed), kwiaty i na końcu każdego etapu również królewskie ziarno, które znacząco osłabia przemienionego w latający, mroczny zamek Bowsera - ziarna eliminują jego chmurkowe piranie, które blokują dostępu do zamku.
Bardzo pozytywnie oceniam próg wejścia, który powoli się zwiększa, przyzwyczajając nowych graczy do coraz to większych wyzwań, dając czas na oswojenie się z mechanikami. Od połowy gry wyzwania specjalne i etapy poboczne to prawdziwe testy platformowej sprawności. Każdy poziom jest mocno pokręcony i sporo się na nich dzieje. Z początku niewinne niszczenie cegiełek i zjadanie grzybów przemienia się w kolorową przygodę w świecie pełnym ruchomych platform, dziesiątek nowych przeciwników, nowych mocy i pokręconych sekwencji specjalnych.
Poza klasycznymi poziomami mamy też sporo wyzwań skupiających się na ściganiu z gąsienicą wyścigową, starciu z falami przeciwników czy szukaniu skarbów na specjalnych etapach łamigłówkowych. Jest tu sporo urozmaiceń, które nie tylko nagradzają nas dodatkowymi ziarnami, ale też całymi sekretnymi poziomami, które, jak wspomniałem powyżej, potrafią mocno dać w kość nawet weteranom serii.
Na pomoc Kwietnemu Królestwu przybywają nowe zdolności. Mario i jego ekipa mogą teraz zjeść nowe owoce i grzyby dające bardzo przydatne zdolności, jak strzelanie bańkami, hełm wiertniczy do wskakiwania pod ziemię, czy... zamiana w słonia. Ten ostatni motyw, który stał się ikoną gry jeszcze przed premierą, jest zaskakująco przemyślany, gdyż możemy go stracić jak każdy inny (przez otrzymanie obrażeń), a jest bardzo wartościowy. Słoń Mario potrafi trącać wrogów i przeszkody trąbą, a kiedy napełni ją wodą, to może zarówno atakować strumieniem, jak i podlać uschnięte kwiaty dające monetki i inne skarby. Mario Trombalski jest również bardzo silny, więc może na przykład przesuwać rury hydrauliczne i zgniatać wrogów kryjących się pomiędzy nimi.
To tylko trzy spośród wielu uroczych nowych mocy, które oferują w Mario doświadczenia, jakich dotychczas w serii nie było. Jeśli uważacie, że to mało, to wspomnę jedynie, że jest tu etap „skradankowy”, w którym przyjmujemy formę Goombasa i jako grzybek z czapką Mario przekradamy się przez obszary przepełnione armią Bowsera. Etap tak bardzo inny, że nawet gdy go wspominam, czuję się dziwnie - to trzeba samemu ograć!
W Super Mario Bros. Wonder możemy też brać udział w specjalnych zadaniach, za wykonanie których uzyskujemy odznaki. Istnieją 3 rodzaje: aktywne, pasywne i specjalne. Możemy mieć jedną aktywną w trakcie rozgrywki, a ich wpływ na rozgrywkę jest ogromny. Odznaki zmieniają sposób w jaki skaczemy, pozwalają odbijać się od ścian, szybciej biegać lub pływać, ratują nas jednorazowo przed upadkiem, dodają specjalne „pomocnicze” cegiełki do skakania albo kompletnie zmieniają rozgrywkę - jak w przypadku specjalnych odznak. Te ostatnie to chociażby zmiana ruchu bohatera na ciągłe skakanie, bez naszej kontroli.
Eksperymentowanie z odznakami jest ciekawe i ułatwia część etapów, a nawet skłania nas do zagrań rodem z metroidvanii, gdzie cofamy się do pierwszych etapów, bo teraz mamy zdolność, która pozwoli nam wejść do miejsc wcześniej niedostępnych. Świetne zagranie, a biorąc pod uwagę nagromadzenie sekretów, będzie to coś, co gracze będą eksplorowali miesiącami.
Wszystkie te wspaniałe nowe moce to właściwie tylko dodatek do poziomów, które i tak same w sobie są już maksymalnie innowacyjne i pokręcone. Wszystkie, nawet te najbardziej skomplikowane i wymagające etapy mają ukryty gdzieś w środku kwiatek. Wonder Flower kompletnie zmienia poziom i daje szansę na zdobycie dodatkowego Wonder ziarenka. Mówiąc o kompletnej zmianie, mam na myśli wywrócenie świata do góry nogami: na jednym z pierwszych etapów plansza zmienia się w musical, a my pędzimy po grających stopniach, kwietne piranie śpiewają dookoła, a wszystko przypomina psychodeliczny odlot.
Kwietne sekwencje poza śmiesznym akcentem wykazują dużą dozę oryginalności i ciekawej zabawy formą. Etap zawierający złe bizony zmienia się w ucieczkę przed taranującym wszystko stadem, które dosłownie zrównuje wszystko na swojej drodze, innym razem gaśnie światło, a nasze ciało się wydłuża, co robi się problematyczne, gdy wszędzie pojawiają się mogące dotknąć nas zagrożenia. W innym etapie oddajemy się górniczemu szałowi próbując wwiercić się jak najniżej, gdyż goni nas olbrzymi złowrogi klocek. Jeżeli kiedyś zdarzały się wam absurdalnie pokręcone sny, to być może jeden z nich jest takim właśnie kwietnym etapem.
Mnogość poziomów i nie tylko platformowe wyzwania aż proszą się o tryb wieloosobowy. Nintendo nie zawodzi, gdyż w Super Mario Bros. Wonder możemy grać do 4 osób lokalnie oraz przez sieć. Tego drugiego wariantu nie miałem okazji sprawdzić, ale spieszę z informacją, że lokalna kooperacja to świetna zabawa. W New Super Mario Bros. U tryb kooperacji wydawał się momentami chaotyczny, a postacie ciężko było wyłapać na ekranie w trakcie części etapów. Tutaj wszystko jest wyraźnie widoczne, bohaterowie nie giną nam w tle, a sama kooperacja świetnie działa, zwłaszcza na tych bardziej zabawowych etapach, gdzie ścigamy się z kimś albo unosimy w powietrzu nadmuchani jak balony. Zarówno dorośli jak i dzieci będą się wspólnie bardzo dobrze bawić.
Trudno doszukać się w Super Mario Bros. Wonder poważnych minusów i wad. Można się jednak trochę przyczepić do poziomów, w których wskakujemy do rury i wyskakujemy daleko w tle. Kamera nie zmienia wtedy swojego położenia i w efekcie malutka postać biegnie na odległym planie, co sprawia, że gra staje się nieczytelna. Zabawa na mniejszym ekranie w trakcie tych sekwencji może być problematyczna dla osób z gorszym wzrokiem.
Oprawa dźwiękowa jest bez zarzutów, lecz przy rozgrywce wieloosobowej nagromadzenie wykrzyknień, pisków i jęków bohaterów tworzy nieprzyjemną kakafonię, zwłaszcza przy dynamicznych sekwencjach. Oczywiście jak to w każdym Mario - gdy po raz enty powtarzamy ten sam etap, to melodyjka z danego poziomu zaczyna odbijać się pod czaszką. Warto dywersyfikować poziomy w celu odetchnięcia i złapania oddechu po paśmie porażek.
Super Mario Bros. Wonder to absolutne zaskoczenie i gra, która gdzieś tam majaczyła na horyzoncie nadchodzących premier, ale nie zapowiadała się na taką bombę. Grając w ten tytuł czułem się jak za czasów moich pierwszych przygód z Mario, gdy miałem 5 lat. Dopracowanie każdego szczegółu Wonder zrobiło na mnie duże wrażenie, a jednocześnie utwierdziło mnie w przekonaniu, że Mario pozostaje królem platformówek 2D!
Ocena: 10/10
Plusy: |
+ Graficzny majstersztyk! |
+ Animacje bogate jak nigdy dotąd |
+ Poziomy zaskakują pomysłami i dynamiką |
+ Udana zabawa kooperacyjna |
+ Zdolności i odznaki zmieniają rozgrywkę |
+ Zbalansowany poziom trudności |
+ Świetna muzyka |
Minusy: |
- Taki hit wychodzi raz na dekadę |
- Ścieżka dźwiękowa jest momentami zbyt intensywna |
- Mniej czytelne etapy „biegania w tle” |
Recenzja została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.