Super Smash Bros. 3DS - Recenzja
Świetny debiut serii na platformie przenośnej.
3DS nie został stworzony z myślą o bijatykach. Tym bardziej zaskakuje fakt, że deweloperom pod przewodnictwem Masahiro Sakurai udało się stworzyć świetny i wciągający tytuł z tego gatunku przeznaczony właśnie dla przenośnej konsolki Nintendo.
Jeżeli jeszcze nie wiecie czym jest Super Smash Bros. - krótkie słowo wyjaśnienia. Mamy do czynienia z mordobiciem, choć dosyć nietypowym. Bohaterowie nie mają pasków zdrowia, które należy wyczerpać. Celem jest wyrzucenie przeciwników poza planszę.
Wybicie oponentów z mapy może wydawać się proste, ale to tylko pozory. Zadając wrogowi obrażenia, zwiększamy jednocześnie moc, z jaką możemy wyrzucić go za granicę ekranu silnym ciosem.
Dbając o utrzymanie odpowiednio wysokiej wartości obrażeń na przeciwniku, musimy też unikać ataków i omijać przeszkody, które pojawiają się na niektórych planszach. Dochodzi do tego fakt, że w walce może brać udział nie tylko dwóch, lecz trzech lub czterech zawodników.
Dostępni wojownicy to bohaterowie przeróżnych gier z platform Nintendo. Przygotowano aż 49 postaci - w tym 13 ukrytych, które odblokowujemy w trakcie zabawy. Różnorodność jest ogromna. Do dyspozycji oddano między innymi Mario, Mega Mana, Zeldę, Foxa, Charizarda, Samus, Linka, Kirby'ego, Yoshi czy Sonica.
Poznanie wszystkich postaci zajmuje sporo czasu, ale jest niezbędne - trzeba znać przeciwnika, by móc go pokonać i odpowiednio reagować na konkretne ataki. Super Smash Bros. może się wydawać na pierwszy rzut oka grą pozbawioną głębi, w której przeważa chaos, ale stosowanie konkretnych strategii i znajomość wojowników okazuje się na pewnym etapie niezbędna.
Każdy bohater posiada w sumie osiem ataków - cztery podstawowe i cztery specjalne oraz jeden najpotężniejszy cios, Final Smash. W miarę postępów, odblokowujemy dodatkowe zdolności, którymi możemy zastąpić te przypisane do wojownika domyślnie. Zdobywamy także przedmioty usprawniające nieco statystyki herosów.
Modyfikacja i ulepszenia postaci to ciekawe urozmaicenie i zupełna nowość w serii. Na szczęście, w trosce o odpowiedni balans siły, „podkręconych” wojowników nie używać tylko podczas gry w pojedynkę lub w meczu z przyjaciółmi. W rywalizacji sieciowej korzystamy z podstawowych wersji bohaterów.
Istotnym elementem każdej odsłony Super Smash Bros. są areny. W nowej części są zróżnicowane jak nigdy dotąd. Otrzymaliśmy 34 plansze. Większość wzorowana jest na światach konkretnych gier z konsol Nintendo - mamy planetę z Pikminów czy arenę z Fire Emblem: Awakening.
Niektóre lokacje wyróżniają się szczególnie dzięki dodatkowym przeszkodom i elementom urozmaicającym zabawę. Na planszy wzorowanej na cyklu Super Mario zawodnicy nie tylko walczą, ale muszą też biec w prawo, jak w grze platformowej. Na innej z kolei można zbierać złote monety, które wzmocnią chwilowo moc postaci. Przygotowano też areny pozbawione takich atrakcji, przystosowane do pojedynków, w których liczą się wyłącznie umiejętności graczy.
Liczba trybów rozgrywki jest zadowalająca. Możemy brać udział w pojedynczych meczach, poznawać nowych wojowników w treningu lub zabijać czas w dziale prostych mini-gier. Przygotowano także tryb klasyczny. To seria kilku starć, w których przyjdzie nam walczyć przy zmodyfikowanych zasadach - na przykład z powiększonych przeciwnikiem, albo drużyną trzech oponentów współpracujących, by nas pokonać. Właśnie Classic Mode jest głównym źródłem zdobywania nowych przedmiotów i ataków.
Zupełną nowością jest tryb Smash Run, okazuje się jednak lekkim rozczarowaniem, któremu nie chce się poświęcać zbyt wiele czasu. Zasady są proste - na początku walczymy z różnymi stworkami w podziemiach, zbierając przy okazji bonusy wpływające na statystyki bohatera. Po pięciu minutach jesteśmy przenoszeni do typowego meczu, tyle tylko, że wzmocnieni zdobytymi ulepszeniami. Koncept wydaje się interesujący, ale na dłuższą metę nudzi.
Walka jest dynamiczna, szybka i niezwykle przyjemna - to główny czynnik przyciągający do gry. Trochę szkoda, że po godzinie rozgrywki można już odczuć lekki dyskomfort, szczególnie na zwykłej, mniejszej konsoli 3DS. Nie ma też wątpliwości, że Circle Pad sprawdza się w bijatykach gorzej niż tradycyjna gałka analogowa. Zabawa absorbuje jednak na tyle, że przymykamy oko na lekkie niedogodności.
Sednem cyklu była od zawsze gra z innymi. Oczywiście w przypadku platformy przenośnej nie ma mowy o rywalizacji przy jednej konsoli - część uroku serii automatycznie zostaje więc usunięta, pozostają starcia w sieci.
Doświadczenia z rozgrywki wieloosobowej nie są perfekcyjnie. Przy czwórce zawodników zdarzają się drobne chrupnięcia, odczuwalne jest też minimalne opóźnienie akcji - na tyle jednak niewielkie, że nie denerwuje. Z pewnością jest o wiele lepiej, niż w poprzedniej odsłonie cyklu z konsoli Wii.
Żadnych problemów nie zauważa się jednak podczas rozgrywki samotnej. Twórcom udało się przygotować naprawdę imponująco prezentujący się tytuł - wrażenie robi szczególnie wysoka płynność rozgrywki, pozostająca zazwyczaj w okolicach wartości 60 klatek na sekundę.
Super Smash Bros. 3DS to świetna bijatyka, zapewniająca wiele godzin emocjonującej rywalizacji. Przy dłuższych sesjach można odczuć, że konsola nie jest przystosowana do dynamicznych gier akcji, ale szybko zapominamy o tej niedogodności. Jeżeli tak wysoką jakość prezentuje wersja na platformę przenośną, to można być spokojnym o poziom wydania na Wii U.