Skip to main content

Syndicate Wars - Retrospektywa

Dwie dekady później.

Rzym z końcówki XXII wieku w niczym nie przypominał antycznego miasta. Futurystyczne budynki i latające po drogach poduszkowce już dawno pogrzebały szczątki zamierzchłych czasów. Czwórka potężnie zbudowanych mężczyzn nie zaprzątała sobie głowy takimi sprawami. Maszerowali szybko, przed siebie, ignorując obelgi i złośliwe komentarze potrącanych bezpardonowo przechodniów.

W końcu dotarli do rozległego placu, rozciągającego się między ogromnym domem handlowym i blokami mieszkalnymi. W tłumie mieszkańców jeden z mężczyzn zauważył siedmioosobową grupę ludzi wychodzącą z klatki schodowej. Szybko dał znak pozostałym kompanom, po czym wszyscy wyjęli spod płaszczy mini-guny i pociągnęli za spusty.

Czwórka tajemniczych mężczyzn to agenci EuroCorpu - jednej z najpotężniejszych organizacji na Ziemi, która zdobyła swoją pozycję po zniszczeniu konkurencyjnych korporacji. Główną nagrodą w krwawej wojnie był chip umożliwiający kontrolowanie ludzi. Po zdobyciu monopolu EuroCorp zniewolił w ten sposób ogromną część społeczeństwa, zabezpieczając się przed wrogami przy pomocy armii cyborgów.

Część naukowców organizacji została oddelegowana do ulepszenia systemu zarządzania umysłami. Projekt wymknął się spod kontroli, ponieważ tęgie głowy nie tylko zaprojektowały odpowiednie urządzenie, ale również użyły go w praktyce. W ten sposób niedawni pracownicy EuroCorpu stanęli przeciwko własnej firmie, tworząc zaawansowane technologicznie ugrupowanie o nazwie Church of the New Epoch. Na arenie pojawiła się też anarchistyczna organizacja „niekierowanych", nie posiadających w głowie chipów. Ich celem jest sprawienie, aby ludzie przejrzeli w końcu na oczy, krzyżując tym samym plany walczącym stronom.

„Scenarzyści Syndicate Wars stworzyli interesującą wizję przyszłości."

Intro do Syndicate WarsZobacz na YouTube

Scenarzyści Syndicate Wars stworzyli interesującą wizję przyszłości. Międzykorporacyjne starcia od samego początku śledzi się z zapartym tchem, chociaż forma ukazania fabuły ogranicza się do odpraw przed misjami. Tak ubogi sposób może z początku odpychać, ale warto się przemóc i czytać wszelkie informacje, ponieważ pozwalają wsiąknąć w niebanalny świat gry.

Osią zabawy są dwie kampanie, w których możemy opowiedzieć się po stronie EuroCorpu lub Church of the New Epoch. Każda z nich oferuje kilkadziesiąt misji o mocno narastającym poziomie trudności. Ukończenie ostatnich zadań wymaga sporo wysiłku, ale kiedy uda się je przejść, to w głowie świta łechcąca ego myśl - „niezły ze mnie kozak".

Początki są bardzo łatwe, a sterowani przez nas agenci, czy to jednej, czy drugiej organizacji, wydają się niepokonani. Jednak z czasem trzeba podejmować coraz więcej decyzji związanych z rozrastającym się ekwipunkiem i całą masą ulepszeń. A ponieważ na wszystko nas nie stać, zaczynają się kombinacje, w co zainwestować i co zabrać na misję.

Narracja odbywa się głównie za pomocą odpraw.

Podejmowane w bazie wybory często mają kluczowe znaczenie, a weryfikowanie różnych strategii stanowi niezaprzeczalny urok Syndicate Wars. Aż trudno uwierzyć, że dość rozbudowana warstwa strategiczna wspiera bardzo prosty system rozgrywki. Agentami, pojedynczo lub w oddziałach, sterujemy przy pomocy myszki. Lewym przyciskiem przemieszczamy ich w wybrane miejsce, a prawym atakujemy.

Banalne rozwiązanie, zbliżone do tego z Cannon Fodder, sprawdza się idealnie. Bez tracenia czasu na poznawanie masy zbędnych opcji, rzucamy się w wir walki i wypełnianie celów. Zadania polegają najczęściej na zabiciu wskazanych osób, ale nie brakuje też werbowania naukowców, wykradania dokumentów czy rabowania banków. Ostatnia czynność jest na ogół opcjonalna, ale przynosi ogromne zyski. Trzeba jednak pamiętać o dużej liczbie policjantów, broniących takie miejsca. Zmęczeni chodzeniem podwładni mogą również skorzystać z wszędobylskich pojazdów, aby szybko dostać się w wybrane miejsca.

Zabawa w Syndicate Wars wciąga od samego początku. Aż czuć potęgę sterowanych agentów, którzy mogą obrócić każdą metropolię w pył. I to dosłownie, bo istnieje możliwość wysadzania w powietrze całych budynków.

Niestety, jest też pewien mankament, a mianowicie nieprzemyślany system ukazania pola bitwy. Wieżowce i inne budowle zasłaniają spore połacie terenu i bardzo często nasi podwładni są atakowani z miejsc dla nas niewidocznych. Istnieje wprawdzie opcja obrotu kamery, jednak w praktyce ciągłe operowanie obrazem po prostu męczy. Istnieje też możliwość włączenia przezroczystych budynków, jednak rozwiązanie wygląda brzydko i nie zawsze spełnia swoją rolę.

„Od premiery Syndicate Wars minęły już prawie dwie dekady, ale tytuł nadal potrafi wciągnąć na długie godziny."

Typowy dzień na ulicach futurystycznych metropolii.

Od premiery Syndicate Wars minęły już prawie dwie dekady, ale tytuł nadal potrafi wciągnąć na długie godziny. Przy unikalnym klimacie, ciekawie wykreowanym świecie, a przede wszystkim - dostarczającej dużo zabawy rozgrywce, w oczy nie rzuca się nawet nie najlepsza oprawa graficzna. Warto!

*

Wystarczyło kilka sekund, aby cały plac zaroił się poszatkowanymi szczątkami ludzi. Mężczyźni bez mrugnięcia okiem przesuwali lufy karabinów w kierunku siedmiu celów, zupełnie nie zważając na makabryczne okrzyki wydawane przez trafionych cywili. Zaatakowani nie mieli żadnych szans.

Pięciu padło w ciągu pierwszych chwil jatki, a ucieczka pozostałych dwóch okazała się nieskuteczna. Kule dopadły ich zanim zdołali wbiec za narożnik okolicznego budynku. Kiedy policja przybyła na miejsce zastała wykrwawiające się centrum miasta i ani śladu napastników.

Zobacz także