Szalona koncepcja Mad Box - czy potrzebujemy kolejnej konsoli?
Jak znaleźć miejsce na rynku i przekonać graczy innowacjami.
Slightly Mad Studios - odpowiedzialne do tej pory wyłącznie za gry i symulatory wyścigowe - niedawno zapowiedziało konsolę Mad Box. Według twórców sprzęt ma konkurować z kolejną generacją Sony i Microsoftu, a więc PS5 i następcą Xbox One. Z racji tej zaskakującej informacji, w głowach wielu graczy zrodziło się pytanie: czy potrzebujemy kolejnej konsoli?
Alternatywa dla dominującego na rynku sprzętu miałaby rację bytu w oczach klientów, jeżeli nowa konsola zaoferowałaby coś, czego nie mają znane nam urządzenia.
Każdy z dostępnych obecnie najpopularniejszych modeli ma przecież swoje mocne strony: w przypadku PlayStation 4 są to bardzo dobre gry na wyłączność, Xbox One ma swój abonament GamePass oraz wsteczną kompatybilność, a Switcha kupują miłośnicy mobilnego grania lub specyficznych produkcji Nintendo.
Niewątpliwie ogromnym plusem nowej konsoli byłaby możliwość rozgrywki w stałych 60 klatkach na sekundę i przy zachowaniu 4K (lub nawet mniejszej rozdzielczości). Wysoka płynność, znana do tej pory jedynie z komputerów, to cecha, której oczekuje od nowych konsol wielu graczy.
Wymaga to jednak odpowiednio mocnych podzespołów, co podnosi cenę takiego sprzętu. Przyzwyczajonych do „standardowych” cen konsol graczy trudno byłoby przekonać, że tym razem naprawdę warto wydać, przykładowo, 3 tysiące złotych na urządzenie do grania.
Jeżeli jednak pominiemy kwestie cenowe, rewolucyjna konsola oferująca 4K i 60 FPS w każdej grze musiałaby zadebiutować niemal natychmiast i konkurować z obecną generacją. Wiele wskazuje na to, że PlayStation 5 i wybrane Xboksy z rodziny Scarlett mogą mieć wysoką płynność rozgrywki w standardzie. W takim wypadku dotychczas rewolucyjna cecha przestaje być mocnym argumentem w wojnie o uwagę i portfele graczy. Jeżeli mam zadecydować między konsolą Sony i sprzętem od - stosunkowo - niewielkiego producenta, wybór jest oczywisty.
Gdy więc 4K/60 FPS nie będzie już robić wrażenia na konsumentach, pozostaje zadziwić ich innymi funkcjami albo cechami. Niecodzienny wygląd może być dobrym sposobem na zwrócenie uwagi, lecz nie jest to przecież kluczowy aspekt, który rozważamy przed kupnem konsoli. W propozycjach od głównych producentów cenię minimalizm - szczególnie smuklejsze wersje są bardzo miłe dla oka.
Poza tym Xbox One i PS4 pasują niemal do każdego mieszkania, właśnie dlatego, że nie odznaczają się krzykliwym wyglądem. Nie wyobrażam sobie postawić niedaleko telewizora urządzenia z podświetleniem RGB lub w kształcie sześcianu. Myślę, że inni użytkownicy także są przyzwyczajeni do standardowego typu sprzętów - podłużnego, prostokątnego (względnie kwadratowego) pudełka o kilku centymetrach grubości. Tak od lat wyglądały przecież inne urządzenia stawiane przy telewizorze - odtwarzacze VHS, DVD czy Blu-ray.
Kolejne potencjalne innowacje wydają się tak mało znaczące, że nawet trudno je poważnie brać pod uwagę. Bo czy wysuwany z obudowy uchwyt - pozwalający łatwo przenieść sprzęt do kolegi - i ułatwiona komunikacja między konsolami ma większe znaczenie dziś, gdzie lokalna kooperacja umiera, a my gramy ze znajomymi bez problemu przez sieć?
Dotykowy, interaktywny panel z przodu konsoli również nie wydaje się trafionym pomysłem. Oczywiście, zmieniające się w zależności od włączonej gry motywy przewodnie na wyświetlaczu byłyby miłym dodatkiem, ale już sposób obsługi ekranu jest nieprzydatny w przypadku konsoli, której przecież nie mamy pod ręką.
Pozostaje kwestia gier na wyłączność. To przecież wysokiej jakości exclusive'ami można zainteresować nowych odbiorców i zostawić konkurencję w tyle. Pytanie tylko, który wydawca z odpowiednio mocną reputacją pozwoli sobie na debiut swojego hitu wysokobudżetowego wyłącznie na nowej konsoli, której przyszłość jest bardzo niepewna?
Jeżeli na rynek konsol wkroczy nowy zawodnik, będzie mu bardzo trudno konkurować z potężnymi gigantami, jakimi są Sony i Microsoft, a także - być może przede wszystkim - przyzwyczajeniami konsumentów, w umysłach których od lat wybór istnieje wyłącznie między Xboksem i PlayStation, względnie Nintendo. Wydaje się, że wymyślenie i wdrożenie nowej, innowacyjnej funkcji jest zadaniem niemal niewykonalnym. Być może pytanie postawione w tytule powinno więc brzmieć: „Czy możliwe jest wyprodukowanie kolejnej, liczącej się na rynku konsoli?”
Mad Box ma być rzekomo „najpotężniejszą konsolą w historii”, oferującą zabawę w 4K i 60 FPS. Czy twórcom uda się doprowadzić proces produkcyjny do finału, a jeśli tak, czy zdołają zjeść chociaż niewielki kawałek rynkowego tortu? Dowiemy się za około trzy lata. Jak na razie większość graczy, czytając kolejne wiadomości, podchodzi z dystansem do projektu. Po części z racji niespodziewanej natury ogłoszenia, a po części ze względu na zdumiewające wizualizacje Mad Box.