Skip to main content

Szef Koch Media: nie mamy ambicji, by stać się nowym THQ

Klemens Kundratitz opowiada o przyszłości firmy i nowych licencjach, przejętych od THQ.

Koch Media nabyło na aukcji bankrutującego THQ studio Volition Inc. oraz licencję na grę Metro: Last Light. Serwis Games Industry, należący do sieci Eurogamer Network, zastanawia się w rozmowie z prezesem firmy, jak zakupione aktywa wpłyną na przyszłość niemieckiego wydawcy.

„Wiele osób nie traktuje nas jako poważnego gracza w tej branży. Nie rozumieją, czym się zajmujemy” - mówi Klemens Kundratitz. „Doceniam, że media skupiły na nas swoją uwagę, ale nie mamy ambicji, by stać się nowym THQ.”

„Zawsze staraliśmy się iść własną drogą, prowadzić biznes w sposób, który uznajemy za właściwy. Nie chcemy kopiować niczyich sukcesów” - twierdzi prezes. Firma posiada trzy główne gałęzie działalności: wydawnictwo gier wideo, dystrybucja oprogramowania oraz rozprowadzanie licencji na filmy, także w telewizji. „Stanie na trzech nogach, zamiast jednej, to według nas całkiem dobry pomysł - dodaje Kundratitz.

Niemcy planują oprzeć działalność właśnie na Deep Silver, wydawcy m.in. polskiego Dead Island. Firma może pochwalić się podpisanymi umowami o dystrybucję z Capcom, Square Enix czy NCsoft.

„To ważne, byś zdał sobie sprawę z własnych możliwości. Inni wydawcy są bardzo ambitni, ale chcą rozwinąć biznes w kierunku, który nie jest zdrowy. To problem dla publicznych spółek, które muszą co kwartał osiągać założone wyniki. Niestety, to nie zawsze opłacalne” - tłumaczy szef grupy medialnej, założonej w 1994 roku.

Kundratitz uspokaja, że Metro: Last Light i następna gra z serii Saints Row zostaną wydane jeszcze w tym roku, tak jak planowało THQ. Twierdzi też, że Koch Media to idealne miejsce dla obu marek. Silna pozycja w Europie pozwoli Metro osiągnąć sukces, a Volition otrzyma tyle kreatywnej wolności, ile tylko będzie potrzebowało na dokończenie prac nad Saint Row.

Prezesa zapytano także o ostatnie kontrowersje, związane z kolekcjonerską edycją Dead Island: Riptide, w której znajdzie się zakrwawiona, plastikowa imitacja rzeźby kobiety, bez głowy i rąk. „Nie możesz trafić za każdym razem. Czasami po prostu trzeba przyznać się do błędu. Media szeroko pisały o tym wydarzeniu, ale myślę, że w ogólnym rozrachunku to mało istotne” - twierdzi Kundratitz.

Zobacz także