Szef Roblox Studio odpiera zarzuty o wyzysk dzieci. „Dla nich to jest dar”
Roblox sposobem na wyjście z biedy.
Stefano Corazza - szef Roblox Studio, odpowiedzialnego za rozwijanie jednej z najpopularniejszych gier-usług na świecie - nie zgadza się z zarzutem, że firma wyzyskuje graczy na projektach, które tworzą wewnątrz tytułu.
Zacznijmy jednak od tego, czym tak właściwie Roblox jest. W tym przypadku nie mamy bowiem do czynienia z grą jako tako, lecz raczej ogromną platformą, w której gracze mogą tworzyć własne minigry i światy (np. klockowe Call of Duty). Szeroki wachlarz narzędzi pozwala budować mniej lub bardziej ambitne projekty, na popularności których można później zarabiać - o ile spełni się odpowiednie warunki.
Od każdych kilku dolarów, które trafią w ręce graczy, firma odlicza jednak odpowiednią prowizje. Corazz przyznaje w rozmowie z Eurogamerem, że nie widzi w takim układzie niczego złego. „Ktoś mógłby powiedzieć: »Okej, wykorzystujemy pracę dzieci«. Ale można by też uznać, że oferujemy ludziom na całym świecie możliwość znalezienia pracy, a nawet pewien dochód”.
„Mogę mieć 15 lat i mogę żyć w biedzie, w Indonezji, ale wystarczy mi laptop, aby coś stworzyć i zarobić pieniądze na życie” - tłumaczy dalej Corazz na barwnym przykładzie. „Zawsze jest jakaś druga strona modelu, gdy się demokratyzujesz i otwierasz na ludzi - w tym przypadku także na młodszą społeczność”.
Szanse na utrzymanie się - albo choćby zarobienie na laptopa - z projektów tworzonych w Robloxie są zapewne bardzo nikłe, dlatego prezes sięgnął też po drugi, bardziej praktyczny argument.
„Wyobraźcie sobie te miliony dzieci, które uczą się kodowania każdego miesiąca” - czytamy. „W Roblox Studio mamy miliony twórców, którzy uczą się skryptów w Lua. W przyszłości mogą dostać pracę w branży technologicznej i powiedzieć: »hej, jestem programistą«, prawda?”
W rozmowie brał też udział inny przedstawiciel firmy, który dodał, że większość osób zarabiających na Robloksie to gracze pełnoletni. Co więcej, zdaniem Corazza są oni firmie bardzo wdzięczni.
„Słuchając, jak opowiadają o swoich doświadczeniach, nie odnosi się wrażenia, jakoby czuli się wykorzystywani” - dodaje prezes. „Myślą raczej: »o Boże, to ogromny dar. Stworzyłem coś, przyciągnąłem miliony użytkowników, zarobiłem tyle pieniędzy, że mógłbym przejść na emeryturę«”. Niestety Corraz nie ujawnił, jak wielu tak szczęśliwych emerytów spotkał na swojej drodze.