Szkoły wiedźmińskie nie mają nic wspólnego z książkami Andrzeja Sapkowskiego, ale może się to zmienić
Namnożyły się w adaptacjach.
Dziś nazwy szkoły Wilka, Kota i Niedźwiedzia automatycznie kojarzą nam się z wiedźmińskim uniwersum, jednak prawda jest taka, że nie mają praktycznie nic wspólnego z kanonem. Andrzej Sapkowski nie wyklucza jednak możliwości, że w przyszłości się to zmieni.
Wspomniana wzmianka padła w opowiadaniu Ostatnie Życzenie i dotyczyła szkoły Wilka, w której miałby rzekomo wychowywać się Geralt. Sapkowski przyznał w rozmowie z Gazetą Wyborczą, że wątek pojawił się w tekście dosyć „zagadkowym” sposobem, ale nie był ani wystarczająco ciekawy, ani wartościowy, by go dalej rozwijać.
„Żadnych wiedźmińskich Gryffindorów ani Slytherinów zatem już potem nie umieszczałem ani nie nawiązywałem do nich. Nigdy” - wyznał pisarz w typowym dla siebie stylu. Jak więc doszło do tego, że w grach wiedźmińskich, a przede wszystkim w „trójce”, szkoły wiedźmińskie i charakterystyczne dla nich pancerze odgrywały tak dużą rolę? Winą trzeba obarczyć m.in. komiksowe adaptacje, które mode na różne szkoły rozpoczęły.
„Cóż, jednego zdania wystarczyło, kobyłka była u płota i temat się zalegalizował. W adaptacjach. Wymyślając i mnożąc kolejne »wiedźmińskie szkoły« adaptatorzy mogli powoływać się na mój autorski certyfikat” - wyjaśnia Sapkowski.„Jeśli o mnie chodzi, nie wiem jeszcze, co z tym fantem pocznę” - dodał. „Może - po linii najmniejszego oporu - wygumkuję zdanie o »szkole« z kolejnych wydań Ostatniego życzenia. A może zechce mi się - w następnych książkach - rzecz rozwinąć i wyjaśnić?”
Teraz trudno jednak temat całkowicie wymazać, ponieważ wzmianka o jednej wiedźmińskich szkół pojawiła się w najnowszej książce, zatytułowanej Rozdroże Kruków. Kto wie, być może więcej dowiemy się o nich w następnej części, która - jak zdradził autor - jest już w planach.