Skip to main content

Ta gra FromSoftware wciąż ma w sobie magię. Nawet teraz warto sięgnąć po Dark Souls

I powiem Wam, dlaczego.

Od premiery Dark Souls 1 minie w tym roku 13 lat. W tym czasie wokół tego tytułu, jak i gier zwanych soulslike’ami, zebrała się spora społeczność, która pokochała specyficzny poziom trudności i oszczędne podejście do przedstawiania fabuły. Co sprawia zatem, że po tak długim czasie, jednocześnie mając do wyboru wiele nowszych gier stworzonych na podobną modłę, wciąż warto odwiedzić Lordran? Odpowiedzią są elementy, które się nie starzeją - głębia rozgrywki i narracja.

Postawmy sprawę jasno - Dark Souls 1 jest dziś zwyczajnie brzydkie. Nie pomaga nawet wersja Remastered sprzed kilku lat, którą raczej trudno się zachwycić. W 2024 roku, mając alternatywę chociażby w postaci wybitnego pod względem artystycznym Elden Ringa, pierwsza część trylogii może wydawać się nieatrakcyjna. Jednak nie w grafice tkwi największa siła tego tytułu - pod średniej jakości teksturami znajdziemy doskonale przemyślany system walki, zapadające w pamięć lokacje i historię umierającego na naszych oczach świata. Te trzy filary wykorzystane przez FromSoftware nawet teraz oferują przygodę, którą warto przeżyć.

Wymagający, ale prosty system walki

W porównaniu do młodszych przedstawicielek gatunku, mechaniki Dark Souls 1 są mniej złożone. Formuła rozwijana przez Japończyków przez wiele lat sprawia, że w każdym następnym tytule wydanym przez studio czuć echa poprzedniczek. To naturalne - weterani serii oczekują nowych wyzwań, czasem nawet redefinicji podejścia do rozgrywki, których najlepszymi przykładami są Bloodborne i Sekiro. Pierwszy stawia na dynamiczne natarcia i uniki, a drugi na parowanie ciosów i przełamywanie gard.

Walka nie jest tak urozmaicona, jednak nie odbiera to poczucia wyzwania

Prostota pierwszej części nie jest jednak wadą. System walki pozwala powoli poznawać zależności stojące za statystykami, modyfikatorami, udźwigiem i pancerzami oraz odkrywać różnice pomiędzy dostępnymi w grze szkołami magii. Dark Souls 1 będzie zatem świetnym wstępem do całego gatunku soullike’ów, stanowiąc jednocześnie wyzwanie zarówno dla nowicjuszy, jak i dla graczy, którzy postanowili ominąć ten tytuł ze względu na toporność animacji czy przestarzałą grafikę.

Unikalny design poziomów

Piękne krajobrazy i zapadające w pamięć lokacje to wizytówka studia, jednak Dark Souls 1 miało w sobie coś więcej. Niezwykłe poczucie podróży, które gwarantował level design uznawany do dzisiaj za jeden z najlepiej zaprojektowanych w historii gier wideo. Obce i skomplikowane obszary zaskakiwały złożonością, gdy po otwarciu drzwi odkryliśmy skrót do ogniska, które zapaliliśmy kilka godzin wcześniej. Im dłużej przebywaliśmy w Lordran, tym bardziej ta układanka zdawała się tworzyć logiczną całość - od skąpanego w świetle Anor Londo, po ukryte w głębinach Popielne Jezioro.

Widziane od wielu godzin mury skrywają widok, który zapiera dech w piersiach

Widząc w oddali niedostępne mury, mogliśmy być pewni, że odwiedzane przez nas labirynty korytarzy prędzej czy później doprowadzą nas do miejsca, które chronią. Działa to również w drugą stronę - gdy już dotrzemy do celu, pozostawione w tyle lokacje pozwolą nam poczuć dumę z przebytej drogi. Tak stworzony świat staje się także bardziej autentyczny - pod miastem zwiedzimy kanały, a za jego murami leśne tereny. Ograniczoną do kilku ognisk szybką podróż odblokujemy dopiero w połowie przygody, więc poczucie wyprawy pozostanie z nami do końca gry.

Rozproszona narracja

Ostatnim z wymienionych przeze mnie filarów Dark Souls 1 jest narracja, tak charakterystyczna dla wszystkich tytułów FromSoftware. W przypadku „jedynki” ta szczątkowość w przekazywaniu historii potęgowana jest wszechobecną beznadzieją i niemal namacalną pustką. Spotykane na przestrzeni całej wędrówki postacie kurczowo trzymają się swojego człowieczeństwa, poszukując własnego celu, by trwać w zawieszonym gdzieś u kresu swojej historii świecie.

Firelink Shrine. Jedyne bezpieczne miejsce w Lordran

W żadnym innym soulslike’u nie czułem tak dużej synergii pomiędzy narracją, mechanikami rozgrywki oraz elementami społecznościowymi. Przykładem niech będzie pierwsze zadanie, które ma do wykonania gracz - zabić w dwa dzwony. Rozciągnięcie do granic możliwości czasu, który pozostał Lordran do końca epoki ognia sprawia, że odgłos z wieży dociera do naszych uszu tylko wtedy, gdy inny gracz uderzy w dzwon w swoim świecie. A to tylko wyłącznie jedna z oznak ciągłego przenikania się światów.

Podobne zależności w Dark Souls 1 znajdziemy na każdym kroku, jeśli tylko zdecydujemy się ich poszukać. Hołd należy się społeczności, która do dzisiaj snuje teorie na temat Lordran i jej mieszkańców. Fabuła pozostawia wiele miejsca na własne interpretacje, które tylko rozgrzewają dyskusje na temat gry. Dla mnie to właśnie ten element stanowi największą zaletę całego gatunku. Gra nie zmusza do studiowania lore - duża część community skupia się wyłącznie na doskonaleniu swoich umiejętności, wciąż bawiąc się doskonale.

Stanąć u boku rycerza Solaire z Astory. To ostateczny argument, by zagrać w Dark Souls 1

Dark Souls 1 nie jest grą idealną i wiele z jej bolączek zostało rozwiązanych przez kolejne gry FromSoftware. Jednak mimo wielu lat na karku, pierwsza odsłona Dark Souls w wersji Remastered jest wciąż godna polecenia. Co więcej, ze względu na mniejszą złożoność w porównaniu do nowszych części, stanowi świetny punkt do rozpoczęcia przygody z całym gatunkiem soulslike’ów. Moja podróż z grami From Software zaczęła się dopiero w 2022 roku, właśnie od tej części. Nawet po poznaniu całego portfolio studia nie wybrałbym inaczej.

Zobacz także