Tajemniczy świat Hollow Knight
Fascynująca historia... insektów.
Hollow Knight to moja ulubiona gra tego roku. Urzeka i przyciąga wieloma elementami, a szczególnie fascynujący okazuje się świat, do którego trafiamy - fundament całej rozgrywki. Zapomniane królestwo, Hallownest, jest równie ważne, co nasz bohater.
Podziemne państwo składa się z ponad dziesięciu lokacji, które możemy przemierzać w kolejności zależnej od tego, jakie zdolności posiadamy. Do niektórych obszarów nie trafimy na przykład bez talentu odbijania się od ściany. Są to więc typowe ograniczenia dla gier typu metroidvania.
Poszczególne obszary mają swój niepowtarzalny charakter. Oficjalne screeny i materiały wideo publikowane przed premierą skutecznie ukrywały najciekawsze zakątki królestwa, dzięki czemu odkrywanie nowych lokacji potrafi naprawdę zachwycić, jak choćby wizyta w deszczowym Mieście Łez.
Przemierzając kolejne tereny odkrywamy powoli fascynującą historię Hallownest. Niegdyś prosperująca kraina jest już tylko ruiną. Dowiadujemy się, co zaszło w przeszłości. Niektóre objawienia są naprawdę zaskakujące, bo okazuje się nawet, że twórcy przygotowali wytłumaczenie tego, dlaczego przeróżne insekty stały się świadomymi istotami.
Historia królestwa jest przedstawiona w minimalistycznym stylu. Nie minęło wiele czasu, by pojawiły się pierwsze skojarzenia z Bloodborne czy Dark Souls. Do tych produkcji nawiązują też NPC - postacie niezależne, które spotykamy w trakcie przygody. Każdy ma tu jakieś znaczenie i uchyla choćby rąbka tajemnicy dziwnego świata.
Także wrogowie są nieprzypadkowi - zazwyczaj dopasowani do konkretnego obszaru. Po pewnym czasie możemy odkrywać dodatkowe informacje na ich temat, poszerzając tym samym ogólną wiedzę o królestwie.
Szczególnie istotni - z punktu widzenia historii uniwersum - są oczywiście bossowie. Tutaj też widać nawiązania do cyklu Dark Souls, bo właściwie każdy boss, to ktoś istotny dla danej „dzielnicy” czy dla całej krainy. Po pokonaniu takiego adwersarza też dowiadujemy się interesujących faktów na temat jego przeszłości.
Niezwykle ważny jest też projekt całego świata i wszelkie połączenia między różnymi obszarami. Wszystko to jest doskonale wykonane. Zdarzają się satysfakcjonujące momenty, kiedy po wielu godzinach odblokowujemy jakiś skrót prowadzący do miejsca, w którym byliśmy o wiele wcześniej - ponowne podobieństwo do Soulsów.
Do tego oczywiście mnóstwo sekretów. Wiele jest tutaj miejsc, które odkrywamy zupełnie przypadkiem. Z pozoru nieistotnych, ale być może skrywających coś, co okaże się przydatne, albo zaskakujące z punktu widzenia historii.
Kontrowersyjny może wydać się tylko system map. Otóż - by w ogóle zdobyć mapę danej lokacji, musimy najpierw znaleźć w niej kartografa, a później samodzielnie nanieść obszary, przez które przeszliśmy, co następuje dopiero przy „odpoczynku” na ławeczce, czyli w punkcie kontrolnym.
Takie rozwiązanie przypadło mi jednak do gustu. Zmusza bowiem gracza do faktycznego poznawania lokacji i orientowania się w terenie, a jednocześnie przypomina, jak często ślepo polegamy na mapach - nieraz, w przypadku niektórych gier, włączając je niemal co kilkanaście sekund.
Świat Hollow Knight można opisać wyłącznie w superlatywach. Fantastycznie przemyślany, fascynujący, intrygujący. Idealnie dopasowany styl wizualny i projekt wszystkich lokacji doskonale zgrywa się z subtelnie przedstawianą historią bohatera i królestwa. To miejsce, które po prostu trzeba odwiedzić - choćby tylko dla niezwykłej atmosfery.
Gra jest dostępna na PC, a w 2018 roku trafi na Switcha i - prawdopodobnie na PS4.