Ten sam gatunek, a dzieli je przepaść. W Concord gra kilkaset osób, w Deadlock niedługo pęknie 100 tys.
Mimo odwrotnego podejścia do marketingu.
BLOG | Jesteśmy właśnie świadkami bardzo ciekawej sytuacji na rynku gier wideo. Dwie najgłośniejsze gry z gatunku hero shooter, Concord i Deadlock, są jak dwa różne światy, z innym podejściem do marketingu i dystrybucji. Liczba bawiących się w nich graczy znajduje się na dwóch przeciwnych krańcach spektrum. Kiedy gra Sony zdaje się umierać, tytuł Valve rozkwita na naszych oczach.
Statystyki ujawniane przez serwis SteamDB są druzgocące dla Concord. Wczoraj, czyli 26 sierpnia, w szczytowym momencie bawiło się tu... 276 osób. To wynik porównywalny do innych głośnych porażek ostatnich miesięcy, jak Redfall czy Suicide Squad: Kill the Justice League. W międzyczasie liczba graczy w Deadlock skacze w górę i przedwczoraj wynosiła aż ponad 89 tys. osób. Wydaje się, że przeskoczenie progu 100 tys. to w przypadku gry Valve kwestia najbliższych dni.
Żeby pozostać uczciwym, trzeba oczywiście wspomnieć, że nie znamy wyników Concord na PlayStation 5. Kiedy brałem udział w testach gry Firewalk i przygotowywałem recenzję, to mniej więcej połowa - jeśli nie więcej - osób grała jednak na PS5, a nie na PC. Być może rzeczywista liczba graczy jest więc dwa razy większa, choć nawet to nie byłoby wynikiem, którym warto się szczególnie chwalić.
Sytuacja jest jeszcze bardziej kuriozalna, kiedy przyjrzymy się marketingowi obu gier. Concord zostało zapowiedziane z pompą, a od Sony otrzymało opiekę godną dużej gry AAA dla jednego gracza. Owarte testy, filmiki promocyjne, trailery przybliżające postaci. W międzyczasie Valve... milczało o Deadlock, a gra była dostępna tylko dla dość wąskiego grona testerów.
Twórcy Half-Life przyznali się już do swojego nowego dziecka, a Deadlock ma już kartę na Steamie, ale w to połączenie gatunków hero shooter i MOBA możemy zagrać tylko jeśli otrzymamy zaproszenie od innego testera. Gra nie otrzymała też od Valve absolutnie żadnej promocji. Wieści rozchodziły się dotychczas pocztą pantoflową. Mimo tak - zdawałoby się - niesprzyjających warunków, Deadlock dosłownie miażdży Concord pod względem zainteresowania graczy.
Teraz można już oficjalnie publikować opinie o Deadlock w sieci, więc ląduje tam sporo postów zachwalających grę. Mimo że - w przeciwieństwie do Concord - Deadlock wystartowało powoli i bez fajerwerków, to broni się rozgrywką i ciekawym projektem.
Concord również nie jest złą grą, ale wydaje się, że marketingowy wybuch, którym miał być pierwszy trailer, odniósł efekt całkowicie odwrotny do zamierzonego. Zamiast „nahajpować” graczy na filmowego hero shootera, nabrał widzów, że jest interesującą kosmiczną przygodą single-player. Kiedy ujawniono jego tożsamość, zawód częsci graczy był tak ogromny, że przyćmił jakąkolwiek ekscytację tytułem Firewalk Studios. Gra otrzymała łatkę, której nie dało się już pozbyć, a nie pomógł fakt, że Sony postawiło na płatną dystrybucję.
Deadlock krył się natomiast w cieniu. Nie było i do tej pory nie ma żadnych efektownych trailerów. Zainteresowanie grą rośnie naturalnie, bez ingerencji deweloperów i jakby zupełnie poza nimi.
Concord umarł na długo przed premierą, a Deadlock na długo przed premierą się narodził.