Skip to main content

Test Nintendo Switch Lite - najlepsza przenośna konsola?

Konkurencji brak.

Nintendo nie ma trudnego życia. W wielu aspektach swojej działalności ma naprawdę małą konkurencję - czy mówimy o grach reprezentujących niszowe gatunki, czy o specyficznych i nietypowych konsolach. Także o konsolach przenośnych. Switch Lite jest natomiast najlepszą dostępną obecnie platformą tego typu.

Nie jest to oczywiście wybitne osiągnięcie gwarantujące idealną jakość i absolutny brak wad. Sony i Microsoft nie oferują jednak własnych, nowych handheldów, więc sprzęt Nintendo wygrywa siłą rzeczy, jeśli bierzemy pod uwagę tylko dedykowane konsole.

Na szczęście nie tylko brak konkurencji sprawia, że Lite to naprawdę dobry wybór dla miłośników „przenośnego grania”.


Switch a Switch Lite - różnice

Zasadniczą cechą wyróżniającą model Lite jest brak możliwości podłączenia konsoli do telewizora czy monitora. Nintendo zupełnie wyeliminowało hybrydową naturę swojej nowej platformy, co dla wielu stanowiło o wyjątkowym charakterze urządzenia. Lite jest więc platformą dla graczy, którzy tęsknią z rozwiązaniami w stylu konsol PS Vita czy 3DS.

Brak opcji grania na dużym ekranie poniósł za sobą też inne zmiany. Wspólna zabawa przy jednym urządzeniu nie jest już możliwa, dlatego cała konsola stanowi jedną całość - nie odłączamy tutaj kontrolerów JoyCon, tak jak w zwykłym Switchu.

Takie rozwiązanie ma jedną ważną zaletę. Model Lite po prostu pewniej trzyma się w dłoniach. Podczas gry na oryginalnej wersji, gdy nieświadomie przez moment chwytamy całą konsolę tylko za jeden bok z JoyConem, można czasem poczuć, że kontrolery lekko się ruszają i nie tworzą stuprocentowo stabilnej bryły razem z ekranem. Tutaj ten problem nie występuje.

Zmniejszono także ekran w wersji Lite, ale nieznacznie. Zamiast przekątnej 6,2 cala otrzymujemy 5,5 cala. W praktyce odczuwa się to tylko wtedy, gdy zestawimy dwa modele obok siebie. Przenośny model jest też siłą rzeczy nieco mniejszy, ale i lżejszy - bardziej poręczny.

Różni się też zużycie baterii, ale nieco mniej zauważalnie, niż można by się spodziewać. W bardziej wymagających grach, w pełni trójwymiarowych i rozbudowanych - jak Xenoblade Chronicles 2 - urządzenie wytrzymuje około 30-40 minut dłużej niż oryginalny Switch. To już jednak gorszy wynik od tego, który zapewnia nowa wersja podstawowego modelu, która obecnie zastępuje w sklepach konsolę. Zapewnia ona czas pracy dłuższy nawet o 1,5 godziny.


Wady i zalety

Największą zaletą Nintendo Switch Lite jest poręczność i wygoda użytkowania. Choć różnice mogą wydawać się niewielkie „na papierze”, to od razu można poczuć większy komfort podczas gry - o ile ma się porównanie z większym modelem. Dłonie (przynajmniej moje) męczą się zauważalnie wolniej. Grając na własnym Switchu w trybie przenośnym muszę robić przerwę mniej więcej po godzinie, a w testowym modelu Lite czułem taką potrzebę dopiero po dwóch godzinach.

Mniejszy Switch jest też lepiej zaprojektowany pod kątem wizualnym. Zastosowano nieco bardziej matowy plastik i pokryto nim całą konsolę. W zwykłej wersji konsoli element z ekranem zawsze pozostaje czarny - także z tyłu. Lite jest po prostu przyjemniejszy dla oka, z każdej strony.

Brak odłączanych kontrolerów pozwolił też Nintendo na zaimplementowanie tradycyjnego d-pada, który nie jest może idealny, ale w porównaniu z „krzyżakiem” składającym się z czterech oddzielnych przycisków z oryginalnego modelu wypada o niebo lepiej.

Zabawa na modelu Lite jest więc wygodniejsza, sprzęt jest ładniejszy, a bateria nieco lepsza. Niestety nie obyło się bez pewnych wad. Pominiemy brak możliwości podłączania konsoli do telewizora, bo wynika to z samej natury urządzenia - ale brak wysuwanej podstawki wydaje się już dziwny.

Można bowiem grać z wykorzystaniem Pro Controllera czy innego wspieranego przez Switcha pada, ale nie oprzemy już urządzenia na małej „nóżce”. Musimy zbudować własną podpórkę, kiedy chcemy grać bez trzymania konsoli - na przykład podczas dłuższego lotu czy jazdy pociągiem, gdzie można postawić sprzęt na stoliku.

Poza tym, dziwi trochę umieszczenie głośników w dolnej części handhelda. Dźwięk może być przez to czasem tłumiony w zależności od pozycji w jakiej gramy. Trzeba też zaznaczyć, że analogi zaprojektowano dokładnie tak, jak w podstawowym modelu - a więc mogą borykać się z tak zwanym „driftem”, czyli problemem dotykającym niektórych użytkowników. Konsola wykrywa wtedy czasem delikatny ruch, nawet gdy nie dotykamy gałek.

Pojawia się też kwestia związana z tym, że nie odłączymy JoyConów od konsoli. Plusem jest wspomniany d-pad, ale jednocześnie poświęcamy niektóre elementy rozgrywki w tytułach wspierających sterowanie ruchem.

Nie będziemy więc boksować w ARMS, nie poćwiczymy też w nadchodzącym Ring Fit - chyba że dokupimy oddzielny zestaw kontrolerów do podstawowego Switcha. To samo musimy zrobić też wtedy, gdy chcemy zagrać w coś z bratem, siostrą, babcią czy znajomym.


Czy warto?

Nintendo Switch Lite nie da się ocenić jednoznacznie. Są przecież odbiorcy, którym zależy tylko na „przenośnym graniu” - i dla nich naprawdę jest to konsola idealna, o wiele lepsza do takiego zastosowania niż większa, podstawowa wersja.

Z drugiej strony, do sklepów trafił też już nowy model zwykłego Switcha, który tylko za 300 zł więcej zapewni nam nie tylko możliwość dzielenia się kontrolerami i grania na dużym ekranie, ale też zauważalnie lepszą baterię.

Wydaje się więc, że Lite mógłby być jeszcze nieco tańszy. Mimo wszystko i tak jest jednak świetną konsolką stricte handheldową - siłą rzeczy bezkonkurencyjną. Lepszy wygląd to natomiast miły bonus.

Zobacz także