Tharsis - Recenzja
W drodze na Marsa.
Filmy uczą nas, że w kosmosie można umrzeć na milion sposobów. Tharsis, opowiadająca o nękanej problemami wyprawie na Marsa, to cyfrowa gra planszowa od Choice Provisions, która daje nam szansę przetestować kilkadziesiąt z nich.
Historia jest prosta - w połowie drogi na Czerwoną Planetę statek z szóstką astronautów wpada w rój mikrometeorytów. Odłamki dziurawią poszycie, powodują eksplozję jednego z modułów, a przy okazji zabijają dwóch członków załogi. Pozostali muszą zrobić co w ich mocy, by mimo pojawiających się co chwila awarii bezpiecznie dotrzeć do celu.
Gracz przejmuje kontrolę nad czterema postaciami, które próbują naprawiać uszkodzoną elektronikę, powstrzymywać wycieki i wykonywać inne podobne czynności. Jest to jednak skomplikowane, gdyż wszystko odbywa się poprzez użycie kilku kości - a ich liczba zmniejsza się z każdym kolejnym rzutem.
Lot podzielony jest na kilka rund - tygodni, podczas których stopniowo narastają problemy. Początkowo usterki występują w zaledwie dwóch czy trzech lokacjach, jeśli jednak nie uporamy się z nimi w danej turze, w następnej może się okazać, że nie ma sposobu, by utrzymać statek w dobrym stanie.
Kości trzeba też odpowiednio rozdzielać. Używamy ich bowiem również przy uzupełnianiu zasobów i zdobywaniu różnych bonusów chroniących załogę przed tragedią. Wymaga to nieco kombinowania, choć mechanika jest niezwykle prosta i łatwa do przyswojenia.
Rozwiązywanie kryzysów nie sprowadza się na szczęście tylko do rzucania kostkami. Każda awaria wiąże się z pewnymi utrudnieniami, sprawiającymi, że niektóre wyniki bardziej szkodzą, niż pomagają. Czasem wyrzucenie określonej wartości zadaje obrażenia prowadzącemu naprawę astronaucie, innym razem pechowa kość po prostu znika lub nie daje się przerzucić.
W trudnych sytuacjach możemy ratować się kartami - dobieranymi losowo premiami, które przywracają kostki do puli astronautów lub chronią przed negatywnymi efektami rzutów. Do ich wykorzystania co prawda także potrzebujemy kostek, jednak poświęcenie kilku jedynek czy dwójek, by uratować statek, to rozsądna cena.
Podczas zabawy borykamy się także z problemami załogi. Połowa astronautów zmaga się z utrudnieniami, a pozostali otrzymują - dla rónowani - bonusy. Często wybór jednego z dwóch dostępnych scenariuszy decyduje o sukcesie lub porażce w danym tygodniu, przez co początek każdej nowej rundy, kiedy losowane są te kryzysy, potrafi być bardzo emocjonujący.
Ciekawym dodatkiem jest kanibalizm, opcja niesamowicie przydatna podczas wyjątkowo problematycznych partii. Co rundę gra daje nam opcję skonsumowania pozostałości jednego z zabitych członków załogi lub poświęcenia kogoś z żywych, by doprowadzić statek do celu. Jeśli zdecydujemy się na potrawkę z człowieka, wszystkie kostki kanibala w danej rundzie ociekać będą krwią, przypominając o paskudnym czynie.
Tharsis jest grą bardzo ładną - przedstawiony z pewnej odległości statek i odpowiednio dobrane filtry tworzą urokliwy obrazek, który zaburzają nieco zbliżenia na niezbyt przystojne twarze członków załogi. Oglądanie naszych ludzi w akcji, gdy krzątają się, by usunąć usterkę przypomina trochę patrzenie na mrówki w terrarium i jest całkiem przyjemne.
Największym zarzutem dla gry jest losowość rozgrywki. Mimo wielu mechanizmów mających pomóc nam przy pechowych rzutach kostką, trudno nie mieć wrażenia, że w niektórych partiach komputer po prostu pozwala nam wygrać, oferując łagodne kryzysy, podczas gdy w innych, nawet najdokładniej rozplanowane działania nie są w stanie uchronić nas przed porażką.
Tharsis oferuje obecnie zabawę na parę godzin, a po ukończeniu gry na obu poziomach trudności, nawet mimo odblokowywania nowych postaci, nie mamy powodów do powrotu. Twórcy zapowiadają kolejne misje i wyzwania, ale do tego czasu to tytuł na jeden wieczór - choć naprawdę przyjemny.