The Book of Unwritten Tales: The Critter Chronicles - Recenzja
Samodzielny dodatek do świetnej gry przygodowej.
Wesoły i przepełniony dobrymi żartami świat stworzony w The Book of Unwritten Tales aż prosił się o kolejne przygody. I oto są: perypetie sympatycznego Zwierzaka oraz wiecznego krętacza i pechowca Nate'a trzymają równie wysoki poziom, co ciepło przyjęta część pierwsza.
The Critter Chronicles rozgrywa się nieco przed wydarzeniami z podstawowej wersji gry. Jest samodzielnym dodatkiem, więc nie musimy posiadać The Book of Unwritten Tales, ani nawet znać pierwowzoru, aby cieszyć się grą.
Wbrew pozorom nie od razu wcielamy się w tytułowego Zwierzaka. Zabawę zaczynamy od znanego już fanom serii charyzmatycznego Nate'a, który z zachowania jak żywo przypomina Hana Solo z Gwiezdnych Wojen. Zadziornego i zuchwałego bohatera zastajemy podczas ucieczki przed łowczynią nagród - brutalną orczycą Ma'Zaz.
W wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności Nate musi awaryjnie lądować w odciętym od świata grajdole. Gdzie nie spojrzeć tylko śnieg, przeszywający świst wiatru i tajemnicze złomowisko z zamieszkującymi je dziwnymi Zwierzakami. Kim są, skąd się wzięły i co robią w tym zapomnianym przez wszystkich miejscu? „We boldly go where no one's go before” („Śmiało podążamy tam, gdzie nie dotarł nikt wcześniej”) - odpowiada nawiązując do Star Treka jeden z włochatych stworków.
Tak rozpoczyna się kolejna dawka popkulturowych odniesień podanych w żartobliwy sposób. Autorzy nie stracili nic ze specyficznego poczucia humoru, a gagi i nawiązania sypią się jak z rękawa. Tytuł zahacza między innymi o Gwiezdne Wojny, grę Portal oraz zagadnienie tak zwanych „niemożliwych obiektów” opierających się na iluzjach optycznych. W grze nie brakuje też oryginalnych bohaterów drugoplanowych w postaci cierpiącego na schizofrenię Yetiego czy zapaloną aktywistkę Petrę.
„Autorzy nie stracili nic ze specyficznego poczucia humoru, a gagi i nawiązania sypią się jak z rękawa.”
Wiele pracy i serca włożono również w wykonanie lokacji. Każdy obszar jest dopracowany w najdrobniejszych szczegółach i w bardzo dobrze dobranej kolorystyce. Włos jeży się na głowie od zimnych barw i świszczącego wiatru, który wieje w pokrytych śniegiem górach. Znacznie przyjemniejsze uczucie wywołuje komnata Yetiego, w której żarzące się palenisko i rzucająca ciepłe światło lampa aż zdają się zapraszać do środka.
Dwuwymiarowe tła jak zwykle są dopracowane w najdrobniejszych detalach. Latający statek, jak przystało na fantastyczną konstrukcję, opływa w wymyślne mechanizmy i rury połączone klasycznymi linami. Pod pokładem znajdziemy natomiast pokój kapitana, gdzie nie brakuje kolorowych dywanów, wypchanej różnymi strojami szafy czy beczek z trotylem. Oko cieszą również takie drobnostki, jak stojące na biuru flaszki, książki czy pisma. Widać, że stworzenie tych szczegółów zajęło sporo czasu, ale każdy z nich idealnie komponuje się z danym tłem.
Pewną wadą lokacji jest ich ilość. Podstawowa wersja gry nie była pod tym względem gigantem, ale „The Critter Chronicles” pozostawia pewien niedosyt. W pierwszym rozdziale mamy raptem trzy obszary, a w drugim i trzecim, które rozgrywają się w tym samym miejscu, łącznie sześć.
Nie oznacza to jednak, że tytuł przechodzi się błyskawicznie. Każde miejsce jest dosłownie „napakowane” różnymi rzeczami do obejrzenia, zebrania czy użycia. Zagadki nie odbiegają zbyt wiele od tych z oryginału. Dominuje zatem typowe dla klasycznych przygodówek łączenie i używanie różnych przedmiotów, ale nie brakuje też kilku łamigłówek w postaci minigier. Najważniejsze, że wszystkie wyzwania są logiczne i da się je spokojnie rozwiązać przy użyciu szarych komórek. Podobnie jak poprzednio, niektóre fragmenty musimy przechodzić przy pomocy jednego bohatera, natomiast w innych istnieje możliwość przełączania się między dwoma postaciami.
„Najważniejsze, że wszystkie wyzwania są logiczne i da się je spokojnie rozwiązać przy użyciu szarych komórek.”
Mechanika gry również wiele się nie zmieniła i nadal sprzyja graczowi, zamiast sztucznie wydłużać rozgrywkę. Można więc ponownie korzystać z hotspotów, podświetlających kluczowe miejsca w lokacji, a przy próbie użycia jednego przedmiotu na drugim pojawi się specjalny napis, kiedy będzie to możliwe. Nowością jest też możliwość wyboru poziomu trudności. Na normalnym spotkamy się z większą ilością podpowiedzi oraz nieco mniejszą ilością zagadek. Trudniejszy oferuje więcej łamigłówek i mniej pomocy, a dodatkowo ma domyślnie wyłączoną opcję hotspotów (można zmienić to ustawienie w opcjach). W praktyce różnica nie jest diametralna i jeśli komuś nieźle szło w podstawowej wersji, to spokojnie da sobie radę na wyższym poziomie. W sumie na ukończenie gry potrzebne jest około 10-12 godzin.
The Critter Chronicles to bardzo dobry dodatek i świetne uzupełnienie historii z The Book of Unwritten Tales. Humor, zagadki, piękna szata graficzna i dość długi czas rozgrywki sprawiają, że można go śmiało polecić wszystkim fanom pierwowzoru.