Skip to main content

The Dwarves - Recenzja

Bajka o krasnoludkach.

Interesujących założeń z powieści nie udało się porządnie przenieść do wirtualnego świata.

Gry zbyt ściśle trzymające się fabuły filmu czy książki nie wychodzą najlepiej - komputerowe adaptacje liniowych historii kłócą się ze swobodą rozgrywki. Nie inaczej jest w przypadku The Dwarves. Adaptacja powieści fantasy Markusa Heitza więzi nas w sztywnych, nakreślonych przez pisarza ramach.

Historia to klasyczna opowieść o pokonywaniu drogi od zera do bohatera. Prowadzimy w niej Tungdila - krasnoludzką sierotę wychowaną przez potężnego maga - wysłanego na misję, która szybko okazuje się znacznie poważniejsza niż mogło się z początku wydawać.

W ciągu dziesięciogodzinnej przygody zwiedzamy całkiem spory kawałek świata, poznajemy łącznie piętnastu bohaterów i toczymy mnóstwo bitew. Niestety, tylko na potyczki mamy jakikolwiek realny wpływ. Fabuła nie jest zbyt angażująca, a narracja nie porywa.

W rzadkich sytuacjach, gdy twórcy spuszczają nas z krótkiej smyczy i pozwalają rozejrzeć się po otoczeniu, cała interakcja sprowadza się do kliknięcia kilku dostępnych przedmiotów i postaci oraz wysłuchania kolejnych opisów lub krótkiego dialogu.

Pauza pozwala wydać rozkazy

Kiedy przenosimy się na mapę świata, gra serwuje książkowe scenki, na które również nie mamy żadnego wpływu. Jedynie rzadkie zadania poboczne oferują możliwość podjęcia decyzji, jednak tu zdarza się, że błędny wybór może zakończyć grę.

Pewną swobodę zyskujemy dopiero na polu bitwy. Gdy dochodzi do walki, wybieramy towarzyszy dla bohatera i przenoszeni jesteśmy na niezbyt rozbudowaną planszę, gdzie zadaniem jest zazwyczaj zabicie określonej liczby wrogów lub przedarcie się do wyjścia przez hordy orków czy nieumarłych.

Walka ma być w założeniu taktyczna - w każdym momencie możemy zatrzymać akcję, by wydać bohaterom rozkazy lub po prostu przyjrzeć się sytuacji. Bitwy w znacznym stopniu polegają na kontrolowaniu nacierających hord wrogów i rozrzucaniu ich na boki potężnymi ciosami, by znaleźć chwilę wytchnienia dla najciężej rannych postaci.

Rozwój sprowadza się do wybrania jednej z dostępnych umiejętności co dwa poziomy doświadczenia i przydzielenia każdej wysyłanej do bitwy postaci magicznego talizmanu. Z niezrozumiałych przyczyn twórcy postanowili ograniczyć liczbę dostępnych dla bohaterów sztuczek do trzech, co oznacza, że nawet wysokopoziomowe postaci nie stają się z biegiem czasu odczuwalnie potężniejsze.

Niektóre scenki reprezentują niezłą jakość, ale wszystkie są niezwykle krótkie

Trafieni wrogowie latają po polu bitwy, jak szmaciane lalki. Oglądanie, jak grupka dzielnych karłów rozbija przeważającą liczebnie hordę zielonoskórych, daje sporo frajdy. Niestety, w miarę postępów szybko przekonujemy się o słabościach silnika - postaci podczas starć poruszają się, jakby jeździły na łyżwach, a przydzielone rozkazy wykonują często z niemałym opóźnieniem.

Gra skupia się na specjalistach od broni białej, twórcy postanowili więc zrezygnować z wprowadzania jakiejkolwiek broni zasięgowej, przynajmniej w teorii. Dwaj wojownicy z miotaczami rozmaitych pocisków mają mizerny zasięg, w odróżnieniu od wrogów, którzy potrafią strzelać ze snajperską precyzją z olbrzymich odległości. Duże bitwy stają się z tego powodu żmudne, a niekiedy lepiej po prostu przebiec przez mapę niż męczyć się nudną potyczką.

Sytuację wyrównuje nieco mizerna sztuczna inteligencja, sprawiająca, że niektórzy wrogowie nagle przestają atakować, gapiąc się bezmyślnie w przestrzeń, podczas gdy ich towarzysze wyrzynani są w pień.

Zabawę psuje także kamera. Podczas korzystania z aktywnej pauzy zdarza się, że oponenci nie podświetlają się, gdy wskażemy ich kursorem - uniemożliwiając tym samym zaatakowanie ich. Przez fakt, że widzimy to, co bohaterowie, czasem trudno zobaczyć niektóre części mapy. W rezultacie taktyczny aspekt rozgrywki prezentuje się słabo.

Przez brak nowych zdolności i ciosów do zdobycia w trakcie przygody, walka staje się monotonna

Podczas rozgrywki zobaczymy wiele przerywników filmowych, jednak ich jakość pozostawia sporo do życzenia. Problemem nie jest nawet jakość animacji, choć zdarza się, że postaci na ekranie ruszają się wyjątkowo koślawo. Scenki trwają czasem zaledwie parę sekund i nie pokazują właściwie nic. Owszem, zdarza się kilka ładnie wykonanych animacji, jednak większość pokazano w zwiastunach.

Najsilniejszą stroną gry jest oprawa muzyczna. Zarówno partie chóralne, jak i stworzony specjalnie na potrzeby The Dwarves utwór Blind Guardian świetnie budują klimat, sprawiając, że mordowanie hord orków i słuchanie kolejnych fragmentów opowieści jest nieco przyjemniejsze.

Produkcja KING Art to spory zawód. Twórcy zbyt mocno próbowali trzymać się książki i wypuścili niezbyt dopracowany produkt, który nie oferuje ani wyzwania, ani ciekawej fabuły. Spore ograniczenia w rozgrywce, niezbyt interesujące interakcje między postaciami i kiepska jakość wykonania sprawiają, że opowieść o dzielnych krasnoludach trudno polecić.

5 / 10

Zobacz także