Skip to main content

The Game Awards krytykowane przez widzów. Keighley obiecuje zmiany

Brak szacunku dla deweloperów?

Niemal każda kolejna odsłona imprezy The Game Awards kończy się krytyką formuły, która skrywa prezentację trailerów i zapowiedzi pod płaszczykiem wręczenia nagród. Wydaje się, że w tym roku negatywnych reakcji jest jednak więcej.

Widzowie i deweloperzy nawołują, by organizator - Geoff Keighley - porzucił wręczanie statuetek i emitował po prostu „zimowe E3”. Obecne podejście wcale nie honoruje twórców gier, co ma rzekomo czynić - argumentują. Wprost przeciwnie - wykorzystuje ich ciężką pracę jako tło dla reklam i zwiastunów.

Skąd takie nagromadzenie krytyki? Wydarzenie z ubiegłego tygodnia wyjątkowo obfitowało w materiały, przez co czasu na wręczanie nagród było jeszcze mniej. Wchodzący na scenę deweloperzy mili dosłownie kilkanaście sekund na powiedzenie kilku słów, zanim błyskawicznie zaczynano odtwarzanie muzyki, która miała sugerować, by wrócili na miejsca.

To prowadziło do dość kuriozalnych sytuacji, jak choćby pracownicy studia Larian mówiący o zmarłym koledze, gdy już „spychano” ich ze sceny. Znudzona osoba przygotował nawet zestawienie w serwisie X. Na trailery i reklamy poświęcono 1 godzinę i 28 minut, podczas gdy przemowy odbierających nagrody zajęły łącznie… 10 minut. Więcej czasu dostały nawet piosenki (13,5 minuty) oraz sami prezenterzy nagród (26,5 min.).

Na liczne głosy zażenowania odpowiedział w końcu sam Geoff Keighley. „Przy okazji - zgadzam się, że w tym roku muzyka dla zwycięzców nagród była odtwarzana zbyt szybko i poprosiłem zespół o złagodzenie tej zasady już w toku trwania programu” - napisał. „Chociaż nikomu nie ucięto głosu, to jest to coś, czym należy się zająć w przyszłości”.

Prezenter ma zapewne na myśli dosłowne „odcinanie” mikrofonów, co faktycznie nie miało miejsca, choć nagłe odtwarzanie muzyki symbolizującej zakończenie wypowiedzi miało identyczny efekt. Tak było choćby w przypadku Neila Newbona (głos Astariona w Baldur’s Gate 3).

Osobnym punktem krytyki jest też coroczne dbanie o to, by na scenie pojawił się choć jeden przedstawiciel Hollywood (otrzymując także dużo więcej czasu niż odbierający nagrody). W tym roku padło na Matthew McConaughey’ego. Wydaje się jednak, że Keighley zbudował sukces imprezy właśnie na bazie nagród i nawiązania do Oscarów, więc szersze zmiany są mało prawdopodobne.

Zobacz także