The Last of Us 2 zaczynało jako gra z otwartym światem. Inspirowano się Bloodborne
Wszystko miało być „inne”.
Opublikowany niedawno film dokumentalny „Grounded 2” ujawnia sporo ciekawostek o The Last of Us Part 2 i pracy studia Naughty Dog. Okazuje się, że sequel miał być z początku grą w otwartym świecie, mocno inspirowaną Bloodborne.
Główne założenie było takie, żeby kontynuacja możliwia jak najbardziej różniła się od „jedynki”. - Kiedy zaczynaliśmy prace nad The Last of Us Part 2, Neil [Druckmann, szef studia - dop. red] chciał, żeby ta gra była całkowicie inna - opowiada współreżyser Anthony Newman, cytowany przez Eurogamera.
Deweloperzy postawili więc na otwarty oraz - co najciekawsze - pomysły zapożyczone z Bloodborne. Jednym z nich było najwyraźniej usunięcie broni dystansowej. - Gra miała koncentrować się wyłącznie na walce wręcz - dodaje projektantka Emilia Schatz.
Świat gry także miał przypominać dzieło From Software, choć głównie pod względem złożoności lokacji. - Bloodborne miało bardzo otwartą przestrzeń, która stawała się coraz większa w miarę eksploracji. Naprawdę podoba mi się uczucie opanowywania tego świata. Powoli staje się on niemal postacią samą w sobie. Temu także się przyglądaliśmy - opowiada dalej Schatz.
W końcu okazało się jednak, że projekt otwartego świata nie wpasowywał się najlepiej w fabułę gry, dlatego ostatecznie postawiono na oddzielne lokacje, odkrywane po kolei wraz z rozwojem historii. Wyjątkiem był rozdział w Seatle, gdzie Ellie i Dina zwiedzają ruiny śródmieścia.
Być może Naughty Dog pokusi się o podobne innowacje przy produkcji The Last of Us 3. Co prawda gra nie została nigdy oficjalnie zapowiedziana, ale Neil Druckmann wydaje się być bardzo chętny do rozwinięcia opowieści. W tym samym dokumencie przyznał, że ma już pewien pomysl.