Skip to main content

The Little Ones - jak This War of Mine stało się bardziej przygnębiające

Pogłębienie smutku.

Warszawskie 11 bit Studios, wydając swoją grę na konsole obecnej generacji, postawiło jeden krok dalej. This War of Mine: The Little Ones to uznana i wychwalona już produkcja, rozbudowana o nowe elementy. Mamy do czynienia z faktycznym rozszerzeniem rozgrywki i płynących z niej wrażeń.

Doświadczanie i poznawanie można uznawać za główny aspekt tytułu. Koncentrując się na egzystencji w spętanym wojną mieście, gra przedstawia szereg nowych wyzwań i przeżyć każdego dnia. Sam cel ostateczny, czyli przetrwanie kampanii, odsuwa się na dalszy tor. Codzienność stawia nam dostatecznie dużo wyzwań, by skupić się na „tu i teraz”.

Tak samo jak w pierwowzorze, zarządzamy grupą ludzi mieszkających pod jednym dachem. Dbamy, by byli najedzeni, wyspani, zdrowi i bezpieczni. Dzień to zajmowanie się domem, relacjami między postaciami, konstruowaniem nowych przydatnych przedmiotów. Noc to okres łowów - wybieramy kto będzie spał, kto zostanie na czatach i kogo wyślemy na poszukiwania niezbędnych surowców.

Każda decyzja ma znaczenie oraz konsekwencje. Nie warto się nastawiać, że obecny jest tu schemat premiujący „prawidłowe” zachowania, gdyż gra skutecznie imituje rzeczywistość - nie ma tu jednoznacznie dobrych decyzji. Z czasem więc obserwujemy chorych, głodnych i potrzebujących ludzi i musimy podejmować desperackie kroki.

Nocne wyprawy to ciąg dylematów moralnych oraz ekonomicznych. Plecak postaci ma ograniczoną pojemność, więc przy każdym znalezisku rozważamy co jest dla naszej społeczności najważniejsze w danym momencie.

Zobacz na YouTube

W trakcie eksploracji natrafiamy na innych ludzi. Mogą to być agresywni żołnierze, zwykłe oprychy, albo też cywile tacy jak my, którzy niekoniecznie mogą być szczęśliwi z faktu, że pozbawiamy ich niezbędnych do przetrwania środków.

Ten element niesie za sobą poważne konsekwencje. Posiadanie noża może być silnym argumentem przekonującym kogoś, że jego leki powinny należeć do nas. Jednak czy konkretna postać i reszta zespołu będą w stanie funkcjonować dalej, zdając sobie sprawę, że ograbili parę staruszków z medykamentów, bez których poszkodowani nie przeżyją dnia?

Morale i dbanie o stan psychiczny wszystkich cywili jest bardzo istotne. W rozszerzeniu głównym dodatkiem są dzieci. Tak niewiele i aż tak wiele. Troszczenie się o młodszych jest elementem, który naturalnie przejmuje priorytet. Widok umierającego z głodu człowieka jest ogromną stratą, jednak śmierć dziecka, dla którego byliśmy ostatnią nadzieją, jest wręcz druzgocąca.

Na opiekuna danego dziecka wybieramy jednego cywila. Ten poświęca mu czas, rozmawia z nim, bawi się, a nawet uczy prostych czynności do wykonywania w schronieniu. Znana z podstawowej wersji gry siedziba zyskuje domek na drzewie w ogródku.

Konstruujemy również nowe przedmioty przeznaczenia dziecięcego - jak choćby huśtawki - ale też gromadzimy rzeczy dla maluchów podczas nocnych wędrówek: misie, zabawki i kredę do mazania po ścianach.

Rozgrywka była już stresująca, a w The Little Ones mamy kolejny powód do zmartwień

Obecność dziecka w domu łączy mieszkańców, a nawet potrafi podnieść na duchu. Malutkie gwiazdki na mrocznym niebie codziennych trudności. Wprowadzenie do gry młodocianych paradoksalnie zmieniło jej wydźwięk w stronę jeszcze bardziej przygnębiającej. Gracz zyskuje więcej świadomości niesprawiedliwości losu i okrucieństw związanych z wojną.

Wersja konsolowa spisuje się dobrze. Jedynym aspektem, który wymaga przyzwyczajenia jest zastąpienie kursora myszki kontrolerem. Sterowanie zostało zmienione, by ruchem gałki kierować poczynaniami wybranego bohatera. Brakuje jednak kursora w sytuacjach, gdy chcemy szybko porozdzielać zadania wszystkim domownikom. Musimy sterować każdym z osobna i prowadzić w okolice interesującego nas obiektu.

Poza dodaniem dzieci i pomniejszymi detalami, gra praktycznie nie różni się od wersji sprzed roku. Odwiedzane lokacje pozostały niezmienione, nie ma ich więcej niż w pierwowzorze. Mimo obcowania z niemal tym samym tytułem, teraz na konsolach, czujemy jednak różnicę bardziej psychologiczną - świat jest jeszcze smutniejszy, gdy widzimy cierpiące dzieci.

Zobacz także