The Walking Dead: 400 Days - Recenzja
Świat, który dobrze znamy.
The Walking Dead: 400 Days jest nietypowym dodatkiem. W żaden sposób nie łączy się fabularnie z pierwszym sezonem, a jednak twórcy skrupulatnie wykorzystują wykreowany w naszej wyobraźni świat, by ponownie postawić nas w sytuacji, w której nigdy nie chcielibyśmy się znaleźć.
Niemniej, dodatek nie jest pozbawiony schematów, a możliwości czasowe nie pozwoliły scenarzystom rozwinąć skrzydeł.
Akcja dzieje się wokół stacji benzynowej, rzuconej gdzieś obok amerykańskiej autostrady. Przed pojawieniem się zombie, ludzie lubili się tu zatrzymywać, by zatankować samochód czy zjeść dobrego burgera. Poznajemy to miejsce z perspektywy pięciu różnych bohaterów. Ta sama stacja, ten sam budynek, lecz inny czas i inni ludzie.
Każda historyjka trwa kilkanaście minut, w trakcie których otrzymujemy w pigułce dokładnie to, czego spodziewamy się po studiu Telltale i autorach jednej z najciekawszych gier ostatnich lat. Koncepcja opowieści jest niezmienna: wokół szaleją żądne krwi zombie, lecz prawdziwym wrogiem jest ludzka natura.
Mechanika gry nie uległa żadnym zmianom. 400 Days kontynuuje filmową narrację, z prostą rozgrywką, która ogranicza się do zaledwie kilku kliknięć. W każdej z pięciu historii nacisk został położony na nieco inne elementy - tutaj jest odrobinę akcji, troszkę strzelania, a nawet biegania, tam zaś wszystko toczy się wokół rozmów. Każda opowiastka sprowadza się zaś do podjęcia jakiejś decyzji.
Dodatek jest bardzo kameralny, nie przypomina żadnego z epizodów pierwszego sezonu, ale wykorzystuje naszą wyobraźnię do budowania konkretnych scen. Podobnie jak w serialu telewizyjnym, twórcy nie muszą już bowiem szkicować w kolejnych wydarzeniach tego, jak wygląda świat, jakimi prawami się rządzi, dlaczego bohaterowie postępują tak, a nie inaczej. Mogą więc skupić się na konkretach.
Tak jest w 400 Days. Poznajemy bohaterów w jakimś okresie ich życia i jesteśmy od razu rzucani na głęboką wodę. Albo nie znamy ich przeszłości, albo znamy ją bardzo wyrywkowo; niekiedy wręcz poznajemy bohaterów w trakcie jakiegoś wydarzenia. Jest to znacząca różnica wobec podstawowego sezonu, ponieważ nie otrzymujemy wystarczająco wiele bodźców czy wydarzeń, dzięki którym moglibyśmy bardziej wczuć się w kierowaną postać. Czasami wręcz trudno wywnioskować, kim tak naprawdę jesteśmy.
„Poznajemy bohaterów w jakimś okresie ich życia i jesteśmy od razu rzucani na głęboką wodę.”
To interesujące. Wkraczamy bowiem w zły, choć dobrze nam znany świat, ale obserwujemy wszystko z o wiele większego dystansu, niż oczami Lee. Pod tym względem dodatek znakomicie wypełnia rolę łącznika w oczekiwaniu na drugi sezon gry.
A oczekiwania rosną. 400 Days nie ustrzegł się schematów i rozwiązań, które jesteśmy w stanie szybko rozpoznać jako zabieg scenarzystów. To, co w pierwszych epizodach było zaskakujące i na długo pozostawało w pamięci, tutaj staje się miejscami przewidywalne. Inaczej przeżywamy przygodę, gdy jesteśmy świadomi, że bez względu na nasze wybory, finał jest zawsze taki sam. Miałem wrażenie, że w dodatku jest to jeszcze bardziej widoczne. Troszkę do życzenia pozostawia też zakończenie.
Tak czy inaczej, z The Walking Dead: 400 Days na pewno warto się zapoznać.