The White Door - lekcja empatii
Między snem i rzeczywistością.
Nie wiesz kim jesteś, nie wiesz gdzie jesteś, ale od początku zdajesz sobie sprawę, że czujesz się okropnie. Depresja? Prawdopodobnie. Tak właśnie zaczyna się The White Door.
Nowa produkcja studia Rusty Lake kontynuuje tradycję łączenia minimalistycznego gameplayu, nieoczywistej narracji i abstrakcyjnych scen z wielu poprzednich, podobnych pod względem stylu gier tego niezależnego zespołu.
Robert Hill to człowiek, który nie chce żyć - przynajmniej takie sprawia wrażenie. Zawód miłosny i utrata bliskiej osoby to tylko część układanki, którą powoli odkrywamy w snach bohatera. We wspomnieniach z kawiarni czy z pracy. Po śnie przychodzi natomiast pora na codzienną rutynę w zamkniętym zakładzie. Rutynę, która z biegiem czasu jednak zaczyna coraz bardziej zaskakiwać.
Tajemnicza postać za oknem, dziwne wizje, zacieranie się granic między snem a jawą. Wraz z postępem czasu gra rzuca nam kolejne retrospekcje, coraz więcej metafor i ukrytych znaczeń - i jestem przekonany, że interpretacje tego, co widzimy na ekranie, mogą być całkiem różnorodne. Ta gra nie daje nam odpowiedzi, a raczej kolejne powody do chwili zadumy nad życiem Roberta.
Gameplay jest bajecznie prosty. Gra została zaprojektowana z myślą o ekranach dotykowych, więc ograniczamy się do klikania na obiekty i przesuwania kursorem (czy palcem, jeśli faktycznie gramy na smartfonie) po ekranie. W ten sposób się poruszamy, myjemy zęby, używamy komputera i rozwiązujemy zagadki.
Regularnie jesteśmy przepytywani z wiedzy o przeszłości Roberta i musimy szukać odpowiedzi i wskazówek. Często czujemy się przez to zagubieni - tak, jak mógłby czuć się ktoś z zaburzeniami pamięci. Kilka razy poczułem się po prostu głupio, bo gra wytknęła mi nieuwagę i ignorowanie oczywistych informacji, które uznałem automatycznie tylko za niewiele znaczące elementy.
Nietypowa jest prezentacja rozgrywki. Ekran podzielono bowiem na dwie części, jakby na dwa kadry, w których ukazywane są inne ujęcia tej samej sceny. Często z jednej strony widzimy Roberta z większej odległości, a z drugiej mamy już jego punkt widzenia. To ciekawy zabieg pozwalający być jednocześnie obiektywnym obserwatorem, ale mającym też pewnego rodzaju stałą więź z bohaterem.
The White Door to zaledwie dwie godziny interaktywnej opowieści, która co prawda nie jest szczególnie oryginalna jeśli chodzi o podejście do tematu problemów psychicznych, ale jednocześnie może stanowić wyjątkowy trening empatii. Bo „wygrać” oznacza w tym przypadku zrozumieć bohatera.