The Wolf Among Us, Episode 2: Smoke and Mirrors - Recenzja
Bigby wraca, ale nie na długo.
Po ponad trzech miesiącach wracamy do Fabletown. Okazuje się jednak, że tym razem wycieczka jest wyjątkowo krótka i zbytnio prowadzi nas za rękę. Zwrot fabularny na końcu zamiast zaskoczyć i zmusić do przemyśleń, najzwyczajniej w świecie próbuje wyprowadzić nas w pole. Przeciętny start drugiego sezonu The Walking Dead, teraz to - co się stało Telltale Games?
Kontynuując wydarzenia przedstawione w prologu, prowadzimy dalsze poszukiwania mordercy bajkowych mieszkańców Manhattanu. Ślady na kolejnej ofierze prowadzą do jednego nowego i konkretnego miejsca, w którym musimy chwilę pokrążyć w poszukiwaniu dalszych przesłanek na temat tajemniczego mordercy. Po drodze odwiedzamy znane już wcześniej lokacje, gdzie spędzamy dosłownie kilka minut. Trudno to uznać za satysfakcjonującą wycieczkę, gdyż wszystko to już widzieliśmy poprzednio.
Możliwość wyboru i kolejność akcji są mocno ograniczone, i sprowadzają się do dotknięcia, obejrzenia kilku śladów, przedmiotów, by przejść do kolejnej sceny w innym miejscu. Konsekwencje czynów też jakby zostały odstawione na później. Czasami możemy zrobić coś, co nie ma wyraźnej przyczyny i nie do końca widzimy szansę na wykorzystanie tego w przyszłości.
„Podnieść pieniądze, które nie należą do mnie? Czemu nie, przecież niejawna konfiskata, to nie kradzież, prawda? Hmm... - nikt nie zareagował - więc jednak jestem bezkarny!"
Przedstawione sceny dają niejasne wrażenie, które można interpretować dwojako: albo jest to epizod przejściowy, z założenia spokojniejszy, albo też mamy zwrócić uwagę na drobne zmiany w usposobieniu szeryfa Wolfa. Bigby wydaje się bardziej empatyczny i współczujący. Nie musimy już każdej sceny rozegrać na kompletnego twardziela, bądź też na kogoś, kto stara się być spokojny, ale mu nie wychodzi. Tym razem możemy dojrzeć człowieka w wielkim złym wilku. Subtelna przemiana prowadząca do możliwości wyboru odmiennych sposobów na rozegranie kilku dialogów jest najlepszym elementem tego odcinka.
„Możliwość wyboru i kolejność akcji są mocno ograniczone."
Nowi bohaterowie mają za mało „czasu antenowego", by faktycznie zainteresować, ale być może na to przyjdzie pora w następnych epizodach. Między innymi poznajemy gburowatego właściciela klubu ze striptizem oraz kilka jego pracownic - niektóre bez górnej części odzienia. Spotykamy również Sinobrodego, który nie wiedzieć dlaczego nie jest traktowany jak osoba podejrzana w śledztwie o morderstwo. Wręcz przeciwnie - pomaga Bigbiemu w pierwszej scenie. Nie mamy jednak czasu nawet na sensowną rozmowę z nim, gdyż opowieść szybko płynie dalej.
Zastanawia również dlaczego narzucone w „Smoke and Mirrors" tempo akcji pozostawia luki czasowe, w których nic się nie wydarzyło, a niedokończone poprzednio wątki są nadal nietknięte. Trudno ocenić na tym etapie, czy to celowe zagranie ze strony scenarzystów Telltale Games, czy zwykła niedokładność, którą miłośnicy gry brutalnie wytkną po poznaniu wszystkich części The Wolf Among Us.
Nowe światło zostaje rzucone również na już znane nam osobowości. Tytułowy dym i lustra to iluzja to sztuczki iluzjonisty, kryjącej prawdziwe mechanizmy działające w tle. Nic nie wydaje się oczywiste i każdy coś ma za uszami.
Miłośnicy detektywistycznych śledztw i ujawniania prawdy będą musieli jednak obejść się smakiem. Tym razem tylko końcowy fragment gry skłania do uruchomienia szarych komórek przy łączeniu faktów i próbie wyjaśnienia pewnych wydarzeń. Niemniej jednak, w momencie kiedy się już rozgrzaliśmy, oczom ukazują się napisy końcowe. Maksymalnie dwie godziny na kontynuację wydarzeń sprzed kilku miesięcy to zdecydowanie za mało.
Problemy techniczne wersji konsolowej, o których pisałem poprzednio, nadal występują. Mimo wczytywania tej samej sceny po raz wtóry, będziemy widzieć szarpanie animacji i dogrywanie w tle. Jest to bardzo widoczne już na samym początku, kiedy oglądamy podsumowanie minionych wydarzeń, a dźwięk jest znacznie opóźniony w stosunku do widzianych obrazów. Standardowo, wersja pecetowa wolna jest od większości z tych problemów.
Neonowo-baśniowy nastrój Fabletown przyciąga i aż szkoda się z nim rozstawać na kolejne tygodnie, zwłaszcza że głód po pierwszej części nie został zaspokojony przez „Smoke and Mirrors". Miejmy tylko nadzieję, że następny soczysty kąsek pojawi się całkiem niedługo, gdyż w tym tempie nawet wilk mógłby stać się wegetarianinem.