The Wolf Among Us, Episode 3: A Crooked Mile - Recenzja
Zegar tyka, a morderca wciąż na wolności.
Trzeci epizod The Wolf Among Us - półmetek przygód w Fabletown. Fabuła robi się gęsta jak nowojorski smog, a iluzoryczny wyścig z czasem potrafi bardzo pozytywnie podkręcić emocje i tempo. Czas dopaść podejrzanego, którego tożsamość poznaliśmy pod koniec „Smoke and Mirrors”.
Zdenerwowany Bigby ledwo trzyma emocje na wodzy - właściwie to decyzja zależy w pełni od gracza, gdyż w tym epizodzie znacznie częściej mamy szerokie pole dla podejmowanych decyzji. Możemy wybrać reakcje od profesjonalnych i stonowanych, przez stanowcze i zdecydowane, po kompletnie agresywne, posyłające ciosy w stronę uczestników dialogów. Bigby nie ma już czasu na spokojne działanie - podejrzany prawdopodobnie ucieka i tylko my możemy go powstrzymać.
Bufkin, latający zielony szympans, podsłuchał, że osoba, której szukamy ma spotkać się o drugiej w nocy z wiedźmą działającą na czarnym rynku. Niestety, kompletnie nie wiemy, o kogo chodzi, przez co musimy szukać poszlak w trzech lokacjach, które są związane z morderstwem i podejrzanym.
W tym momencie pojawia się czas, który zmusza nas do wyboru tylko dwóch z trzech miejsc - ikona zegara pojawia się za każdym razem, gdy wchodzimy do nowej lokacji i mimo bycia iluzją (czas spędzony w konkretnym miejscu nie jest liczony, a jedynie zmiana lokacji), to potrafi skutecznie podkręcić emocje i trzymać w napięciu.
Mimo wszystko, pojawi się kilka dłuższych rozmów, które mogą się różnie potoczyć. W trakcie odwiedzania około siedmiu różnych miejsc mamy wiele okazji nie tylko do pokazania dobrej strony Bigby'ego, który z całych sił stara się być lepszym człowiekiem niż wilkiem. Nie oznacza to, że gracze agresywni nie będą mogli kompletnie inaczej rozegrać scen z trzeciego epizodu - liczba negatywnych wypowiedzi, pełnych złości wywołanej brakiem czasu i bezsilnością przekracza te znane z poprzednich odsłon.
Kryminalne tło „A Crooked Mile” jest znacznie bardziej odczuwalne od baśniowego, ale to drugie nie daje o sobie zapomnieć. Nadal mamy do czynienia z kolorowymi, latającymi małpami, trollami spod mostów czy innymi, fantazyjnymi bohaterami - tyle że wydarzenia z ekranu są tak bardzo ziemskie, ludzkie i brutalnie smutne, że czasami zapominamy o czarodziejskiej otoczce. Nawet postacie z dziecięcych opowieści, po zderzeniu z rzeczywistością, mogą utracić swój blask. Nie jest to jednak w pełni smutny wniosek - dzięki takiej kreacji The Wolf Among Us tętni życiem i świetnie spisuje się jako kryminalna przygoda.
Akcja umiejscowiona na końcu epizodu z jednej strony pokazuje pełnię sił szeryfa Fabletown, ale i udowadnia, że nie wszystko jest tym, czym się z pozoru wydaje, a światem zawsze rządzi ktoś z cienia. Wprowadzenie nowych bohaterów i ich wkład w opowieść rodzi jeszcze więcej pytań i przyciąga do ekranu.
Z perspektywy technicznej - w przypadku wersji konsolowych - zdaje się być troszkę lepiej. Uświadczyłem znacznie mniej spadków jakości, wywołanych doczytywaniem między lokacjami; sceny walk miały mniej zauważalnych opóźnień, ale nadal nie były od nich w pełni wolne. Jest to zdecydowanie bardziej dopracowany odcinek, dodatkowo posiadający bujniejszą i ciekawszą muzykę, która również bardzo pozytywnie wpływała na odbiór poszczególnych scen. Edycja pecetowa jak zwykle nie zawodzi.
Po ponad dwóch godzinach, gra pozostawia nas w oczekiwaniu na ostatnie dwa epizody. Osoby spragnione kilku dodatkowych informacji mogą oczywiście ponownie rozegrać odcinek, by odwiedzić miejsce, które musieli pominąć przez wymóg czasowy. Kto wie - może tam kryją się jeszcze bardziej pikantne szczegóły na temat prawdy o Fabletown, a przecież dobrze wiemy, że każdy powód jest dobry, by ponownie wejść w wilczą skórę szeryfa.