This War of Mine - Recenzja
Co zrobisz, by przetrwać?
This War of Mine to gra o tym, co musimy zrobić, by przetrwać wojnę. Opowieść o grupce cywilów, którzy w zniszczonym domu próbują stworzyć sobie przyzwoite warunki życia, momentami nieco nuży - nie można jednak odmówić jej siły przekazu, pozostającego w głowie na długo po zakończeniu rozgrywki.
Grę zaczynamy przed domem, który należy odgruzować, z trójką cywilów o podstawowych potrzebach - ktoś jest ranny, ktoś przeziębiony, a wszyscy potrzebują jedzenia i miejsca do odpoczynku.
Po przekopaniu się przez hałdy cegieł i przeszukaniu wszystkich dostępnych skrytek, zaczynamy budować kuchnię i zbijać łóżka, a potem, po zmroku, wyruszamy w nękane przez snajperów i szabrowników miasto licząc, że uda się ukraść wszystko, czego możemy potrzebować do przetrwania.
Akcję obserwujemy z boku, a działaniami bohaterów kierujemy za pomocą myszy, klikając na rozrzucone po mapie ikony lub miejsca, gdzie chcemy przejść. Za dnia wydarzenia toczą się spokojnym tempem - ludzie swobodnie poruszają się po domu, wykonując różne zadania i przejmując się wyłącznie ograniczonym czasem.
„Każdą nocną wyprawę warto dobrze przemyśleć i zastanowić się, czego w danej chwili najbardziej potrzebujemy.”
W nocy, gdy ruszamy na wyprawę szabrowniczą, musimy albo skradać się, by nie przyciągnąć uwagi osób gotowych bronić swego dobytku, albo stanąć do walki. Nóż czy pistolet z kilkoma pociskami wystarczą, by powstrzymać innego, podobnego do nas desperata, dla którego utrata puszki konserw może oznaczać śmierć głodową.
Rozwiązanie pozbawione walki jest zdecydowanie korzystniejsze - opatrunki są towarem deficytowym, a ciężko ranny bohater może nie przeżyć następnych dwudziestu czterech godzin.
Każdą nocną wyprawę warto dobrze przemyśleć i zastanowić się, czego w danej chwili najbardziej potrzebujemy. Przynoszenie wszystkiego po trochu nie jest dobrym rozwiązaniem. Stawianie barykad, pozwalających zasłonić dziury po pociskach artyleryjskich czy konstrukcja sprzętów, takich jak warsztat, dzięki któremu zbudujemy narzędzia i broń - pochłania olbrzymie ilości zasobów.
Często więc wyruszamy, by przynieść zapas desek lub elementów mechanicznych, kompletnie ignorując to, że nasi podopieczni są głodni.
Żadnego problemu nie możemy jednak ignorować zbyt długo. Rany bohaterów paprzą się bez bandaży, przeziębienie zamienia się w groźne dla życia zapalenie płuc, jeśli nie mamy ziołowych leków, które zduszą rzecz w zarodku.
Ważny jest także stan psychiczny bohaterów. Jeżeli nieustannie będziemy okradać słabszych, większość naszych ludzi zacznie popadać w depresję, a lekiem na nią są przeznaczane zazwyczaj na opał książki lub możliwość robienia dobrych uczynków, takich jak oddanie części jedzenia potrzebującym czy pomoc innym ofiarom wojny.
Każde wydarzenie odbija się na bohaterach także w inny sposób. Obok ich biografii pojawiają się nowe, często bardzo różne wpisy przedstawiające opinie na problemy, którym stawiamy czoła. Podczas gdy niektórzy mieszkańcy domu ucieszą się, że pomogliśmy obcej osobie, inni stwierdzą, że nie potrzebnie narażamy się na ryzyko. Fantastycznie ilustruje to, jak różni ludzie reagują na stres i zagrożenie, nadając sytuacjom nieco realizmu.
W porównaniu z wczesną wersją, o której pisaliśmy dwa miesiące temu rozgrywka jest wyraźnie łatwiejsza - podczas szabrowania rzadziej napotykamy na ludzi uzbrojonych w broń palną. Więcej jest też wydarzeń losowych, takich jak odwiedziny krążącego po mieście handlarza czy sąsiadki potrzebującej pomocy w obronie własnego domu.
Jeśli nie uda nam się podczas nocnych eskapad zdobyć wszystkich rzeczy potrzebnych do zbudowania własnej plantacji ziół, braki możemy uzupełnić wymieniając nadmiar leków czy żywności.
Ułatwienia wprowadzone w wersji finalnej mają pewne, negatywne konsekwencje. Fakt, że zbieranie surowców jest łatwiejsze, a położenie rąk na zapasach jedzenia na kilka dni przestaje być niemożliwe, dość szybko dochodzimy do punktu, w którym nasze schronienie jest w miarę bezpieczne. Stajemy się wówczas niezależni od świata zewnętrznego, żywiąc się mięsem schwytanych szczurów i popijając je własnym bimbrem.
I choć narastające trudności stają się coraz poważniejsze, czasem zdarza się, że musimy przeczekać dzień albo dwa nie robiąc właściwie nic, bo nie udało nam się zebrać dostatecznie dużo desek, by ulepszyć warsztat albo dobudować nowy element wystroju.
Mimo że twórcy pozwalają w niemal dowolnym momencie zakończyć dzień, rozwiązanie to nie jest idealne - często przed przejściem do kolejnej nocy musimy ugotować zupę i zebrać wodę w kolektorze, przez co tracimy kilka minut na zwykłe, nudne, mechaniczne czynności. Jedyny celem gry jest przecież przetrwanie.
Strona wizualna doskonale buduje ponury, wojenny klimat. Otoczenie jest szare i brudne, wszędzie walają się śmieci i gruz. Twórcy dołożyli wiele starań, by przedstawić budynki tak, jak mogłyby wyglądać naprawdę i wciągnąć nas w dramat wojenny.
Pokoje różnią się wystrojem w zależności od tego, co znajdowało się w nich wcześniej. Nawet pojedyncze kolorowe elementy, jak tęcza na ścianie dziecięcego oddziału w zniszczonym szpitalu, przyciągają wzrok. Nie wszędzie znajdziemy coś ciekawego - część pomieszczeń to ponure, szaro-bure gruzowiska bez żadnych charakterystycznych akcentów.
Świetnie sprawdza się prosty, intuicyjny interfejs. Ikony są na tyle przejrzyste, że do nauczenia się obsługi gry nie potrzebny jest samouczek czy instrukcja. Bez problemu odróżniamy potrzebne zasoby, a portrety postaci wyglądają niczym obrobione zdjęcia i doskonale wkomponowują się w całokształt gry.
This War of Mine nie proponuje innowacyjnego modelu rozgrywki. Zresztą gier opowiadających o przetrwaniu w trudnych warunkach jest wiele, a część z nich oferuje więcej możliwości niż projekt warszawskiego 11 bit studios. Siłą jest tu doskonała prezentacja świata, zarówno w części opisowej, jak i w tym, co oglądamy na ekranie. Plus niepowtarzalny klimat.
Twórcy zapowiadali solidną historię wojenną opowiedzianą z innej perspektywy i przygotowali dokładnie to, co obiecywali.