Titanfall 2, czyli więcej i lepiej - graliśmy w multiplayer
Sequel bez ryzykownych pomysłów.
Podczas londyńskiego EA Play mogliśmy przetestować sieciowy tryb w Titanfall 2. Gra budzi pozytywne wrażenia. Twórcy postawili na dopracowanie i ulepszenie sprawdzonej formuły, bez naprawdę poważnych zmian.
Nawet oprawa graficzna przypomina tę z pierwszej części - co jest chyba jedynym elementem, który nieco rozczarowuje. Można było mieć nadzieję, że zupełne porzucenie starej generacji konsol zapewni większy skok jakości warstwy wizualnej.
Pod względem rozgrywki mamy do czynienia z identycznymi założeniami. Gdy jesteśmy pilotem, najważniejszy jest ruch, bieganie po ścianach i ciągłe skakanie. Walczymy z innymi graczami, a także ze słabszymi żołnierzami sterowanymi przez komputer - ich obecność to nadal dobry pomysł na urozmaicenie meczu. Po jakimś czasie możemy wezwać własnego tytana. Zasiadamy za sterami mecha i siejemy zniszczenie.
Piloci mogą być teraz o wiele bardziej zróżnicowani dzięki nowym zdolnościom i gadżetom. Najciekawsza jest linka z hakiem, która pozwala przyciągać się do różnych obiektów - w tym także do tytanów, a nawet do wrogów. Przy jej użyciu można wykonywać całkiem ciekawe ewolucje.
Odpowiednie korzystanie z linki i uczenie się jak najlepszych sposobów jej użycia z pewnością będzie świetną zabawą. To właśnie ten element najbardziej podobał się wszystkim, którzy mieli okazję zagrać w Titanfall 2 podczas EA Play. Zmiana pilota pozostawiała nas z uczuciem lekkiej pustki i tęsknoty za świetnym narzędziem zwiększającym mobilność.
Jedna z klas dostępnych w demie mogła teleportować się na krótki dystans, co sprawdzało się świetnie do dezorientowania rywala w trakcie pojedynku, ale było też pomocne w trakcie ucieczki. Mogliśmy też korzystać z ładunku, który po wybuchu tworzył pole przyciągające przeciwników - niczym superzdolność Zarii z Overwatch.
Poza tym, powracają różne granaty, są też materiały wybuchowe. Dodano nawet ostrze do rzucania, które po trafieniu w cokolwiek wysyła pulsującą falę energii odsłaniającą pozycję pobliskich oponentów. Opcji wyposażenia jest teraz naprawdę sporo, piloci mogą być naprawdę różnorodni. Otrzymujemy więcej możliwości walki z mechami - możemy na przykład ukraść im baterię ładującą specjalne zdolności.
Poruszanie się po mapie pozostaje ekscytujące. Titanfall wciąż oferuje najlepsze połączenie plecaków odrzutowych i biegania po ścianach w grach wideo. Wszystko jest płynne, a łączenie kolejnych skoków i ruchów intuicyjne oraz po prostu przyjemne.
Pełna wersja zaoferuje aż sześć różnych tytanów, ale w demie mogliśmy przetestować wyłącznie dwa. Nawet to wystarczyło jednak, by dostrzec większą różnorodność. Różnice pomiędzy modelami maszyn to przede wszystkim zdolności.
Jeden tytan korzystał z karabinu energetycznego, mógł rozrzucać miny, a także aktywować potężny laser. Drugi posiadał zupełnie inną broń przypominającą granatnik oraz ogniowe ataki obszarowe, skuteczne przeciw piechocie.
Udostępniona mapa dawała wiele miejsca do poruszania się pilotem, ale grając tytanem można było w paru punktach narzekać na ciasnotę i brak pola do manewru. To jednak kwestia balansu, której nigdy nie da się w stu procentach poprawić. Ogólnie jednak lokacja była większa niż typowa mapa z pierwszej części, co nastraja pozytywnie.
Interesujący, choć może nie najlepszy dla osób po raz pierwszy podchodzących do gry, był też prezentowany tryb sieciowej rozgrywki - Bounty Hunt. Dwie pięcioosobowe drużyny walczyły o przewagę punktową, a wynik zwiększał się wraz z wykonywaniem przez graczy aktywnych zleceń, czyli - przykładowo - pokonywania konkretnego oponenta, na którego w danym momencie nałożona była nagroda. Takie założenia sprawiały, że starcia odbywały się w okolicach jednego miejsca.
Nie wiemy jeszcze wszystkiego o Titanfall 2 - choćby tego, czy maksymalna liczba graczy zostanie zwiększona. Mimo to, już widać, że deweloperzy odpowiednio urozmaicili podstawę zabawy, wprowadzając większą i odczuwalną różnorodność dzięki dodatkowym możliwościom dla pilotów i tytanów. Krótki test trybu multiplayer nastraja więc pozytywnie, a przecież twórcy szykują także kampanię fabularną, która zapowiada się całkiem interesująco.