Titanfall - Recenzja
Ekscytacja.
Mechy, parkour, plecaki odrzutowe - wszystko to już w różnych grach widzieliśmy. Żadna jednak nie połączyła tych elementów tak dobrze, jak debiutancki tytuł studia Respawn. Titanfall to po prostu znakomita zabawa.
Twórcy udowodnili, że potrafią projektować sieciowe strzelanki. Podstawowe części składowe są dopracowane i idealnie zgrane. To wyzwalający system poruszania się, świetne projekty map, szybkie tempo i tytułowe tytany. Każdy z tych filarów rozgrywki zyskuje i staje się lepszym, dzięki obecności pozostałych.
Zaczynając przygodę z Titanfall należy wyzbyć się przyzwyczajeń z innych gier, by nie dać się zaskoczyć i przeżyć jak najdłużej. Nie można zbyt długo trzymać się ziemi, trzeba mieć oczy dookoła głowy. Rozgrywka jest wertykalna - bardzo często zmieniamy położenie, w jednej chwili jesteśmy na dachu, a w następnej już na piętrze innego budynku.
Przeciwnik może nadejść z każdej strony, w żadnym miejscu nie jest bezpiecznie. Ta świadomość popycha nas do przodu, zmusza do nieustannego pozostawania w ruchu. Wpływa to oczywiście na dynamikę starć.
Wrogich pilotów - tak w Titanfall nazywani są żołnierze, którymi kierujemy - spotykamy często, gdy jesteśmy rozpędzeni. Wynik starcia zależy od opanowania, zręczności i refleksu. Bardzo ważne jest, by nawet w trakcie szybkiego przemieszczania się po mapie nie tracić czujności, na wymianę ognia musimy być zawsze przygotowani.
Poza strzelaniem do graczy, na celownik bierzemy też żołnierzy kontrolowanych przez sztuczną inteligencję. Ich obecność sprawia, że na polu bitwy cały czas coś się dzieje - widzimy, jak pomagają rannym, bronią pozycji lub atakują. Łatwo ich zabić, co daje poczucie, że piloci naprawdę są elitarnymi jednostkami.
Likwidowanie botów jest istotne, wpływa bowiem na naszą punktację lub obniża czas oczekiwania na tytana. Nie musimy się nimi przejmować jedynie w trybie Łowca Pilotów, w którym walka z komputerowymi piechurami nie jest nagradzana. Wprowadzenie takich przeciwników to ciekawy eksperyment, inspirowany - wydaje się - rozwiązaniem z tytułów takich, jak Dota czy League of Legends. W produkcjach tego typu również walczymy zarówno z graczami, jak też ze słabszymi stworami.
Tytan niczym sportowiec
Nieodłączną częścią rozgrywki są rzecz jasna tytany, zaskakująco zwinne mechy. Gdy zasiadamy za sterami takiej maszyny, czujemy, że mamy w rękach wielką moc - musimy jednak nauczyć się z niej korzystać.
Wbrew pozorom, tytan może zostać szybko zniszczony, jeżeli pilotujący gracz zachowuje się nieostrożnie i nie wykorzystuje osłon terenowych. Bardzo ważne jest kontrolowanie umiejętności i ataków specjalnych podczas pojedynków z wrogimi mechami - należy ich używać w odpowiednich momentach, by nie zmarnować okazji i nie tracić czasu na oczekiwanie na kolejną salwę rakiet czy załadowanie energii tarczy.
Sterując tytanem możemy z łatwością zabić pilota, o ile jest na tyle niemądry, by pozostawać na otwartej przestrzeni lub przebiegać w pobliżu. Wprawni żołnierze potrafią jednak szybko umykać do budynków, ostrzeliwać nas z różnych pozycji. Skuteczną taktyką stosowaną często jest tak zwane „rodeo” - każdy może na wrogiego tytana wskoczyć, by strzelać w jego czuły punkt. Metodą obrony jest w takim przypadku użycie naelektryzowanej zasłony dymnej lub wyskoczenie z chodzącego czołgu i rozprawienie się z wrogiem.
Deweloperzy zaproponowali trzy rodzaje tytanów. To uniwersalny Atlas, cięższy Ogr i szybki Łowca. Wszystkie maszyny możemy wyposażyć w jedno z czterech działek, dodatkowy atak i umiejętność obronną. Pojawiają się również tak zwane „perki”, zapewniające różne bonusy - na przykład automatyczne katapultowanie pilota.
Dużą rolę odgrywa w Titanfall świetny system ruchu postaci. Nieważne, czy po prostu biegniemy, czy wdrapujemy się na dach, skaczemy między budynkami czy suniemy po ścianach - poruszanie się jest wyjątkowo płynne i naturalne.
Możliwość biegania po ścianach i obecność jet-packa pozwalającego na wykonanie podwójnego skoku sprawia, że prawie nic nie ogranicza naszych działań. Budynek, ściana, mur, kontenery - to nie przeszkody, tylko kolejne elementy placu zabaw. Udane ewolucje sprawiają tyle samo radości, co likwidowanie wrogów.
Na pozytywny odbiór tego aspektu rozgrywki spory wpływ na wygodne i intuicyjne sterowanie. Zawsze mamy pełną kontrolę nad postacią, pilot doskonale reaguje na komendy. Nawet długie, łączone serie skoków i biegu po pionowych powierzchniach nie sprawiają problemu, gdy tylko opanujemy podstawy.
„Najważniejsze, że częstowanie wrogów ołowiem po prostu sprawia frajdę.”
Na piątkę spisali się projektanci map. Lokacji jest w podstawowej wersji szesnaście, na każdej bez wyjątku da się odczuć, że były tworzone od podstaw z myślą o elementach biegów parkour, skoków i obecności tytanów. Zawsze jest się od czego odbić czy za czym schować. Titanfall przypomina, że dobre mapy nie zaburzają płynności i tempa rozgrywki, a tylko te elementy wspomagają. Niestety, nigdy nie możemy wybrać konkretnej lokacji dołączając do gry - jesteśmy zdani na stałą rotację.
Lekki odrzut, dużo frajdy
Model strzelania jest zrealizowany porządnie, przypomina nieco ten z Modern Warfare 2 - co nie dziwi, biorąc pod uwagę, że twórcy pracowali kiedyś w Infinity Ward nad serią Call of Duty. Celowanie nie sprawia żadnego problemu, czuć lekki odrzut, choć przydałoby się, by broń miała nieco większego „kopa”. Najważniejsze, że częstowanie wrogów ołowiem po prostu sprawia frajdę.
Do naszej dyspozycji oddano dziesięć rodzajów broni podstawowej, cztery wyrzutnie przeciw tytanom i trzy pistolety podręczne. Uzbrojenie pilota to także granaty lub ładunki wybuchowe. Liczby mogą rozczarować kolekcjonerów i miłośników pokaźnego arsenału. Trochę szkoda, że przygotowano wyłącznie jeden rodzaj strzelby.
Jak przystało na współczesną strzelankę, Titanfall oferuje mnóstwo wyzwań i osiągnięć - na ekranie niemal bez przerwy pojawiają się komunikaty o tym, że udało się nam zrobić coś szczególnego. W trakcie zabawy zdobywamy kolejne poziomy doświadczenia, odblokowujemy broń, gadżety, akcesoria - choć tych ostatnich jest stosunkowo mało, po jednym lub dwa dla każdego karabinu.
Zdobywamy też karty do jednorazowego użytku. Zawsze mamy duży zapas, ale przed każdym meczem możemy wyposażyć tylko trzy. Aktywujemy po jednej, możemy to uczynić przed odrodzeniem się. Przedmioty te wzmacniają naszą postać - dają dostęp do nieco silniejszej wersji jakiejś broni, zwiększają szybkość sprintu lub usprawniają działanie tytana. Co istotne, efekt takiej karty znika w momencie naszego zgonu.
„Budynek, ściana, mur, kontenery - to nie przeszkody, tylko kolejne elementy placu zabaw.”
Jeżeli chodzi o kwestie techniczne, nie można nic szczególnego produkcji studia Respawn zarzucić. Kod sieciowy, przynajmniej w testowanej wersji PC, sprawuje się dobrze, rozgrywce nie towarzyszą lagi. Oprawa graficzna odstaje nieco od tej z najładniejszych tytułów dostępnych od paru miesięcy; Titanfall nie jest jednak grą brzydką. Modele postaci, tytanów i animacje stoją na wysokim poziomie, a tak zwane „skyboxy” - czyli animowane tła lokacji - przyciągają oko.
Bawimy się tylko w pięciu trybach, z których dwa są niemal identyczne - w Wyniszczeniu i Łowcy Pilotów chodzi po prostu o strzelanie do przeciwników, choć w tym pierwszym punktowane jest także likwidowanie botów. Poza tym, przygotowano zabawę w przechwytywanie flagi, przejmowanie punktów i starcia, w których każdy od początku dysponuje mechem i wyłącznie jednym życiem. Nie da się ukryć, że to niedużo, jak na dzisiejsze standardy. Zabrakło chociaż jednego trybu bardziej rozbudowanego, wyróżniającego się.
Nieudana i nieciekawa okazała się sieciowa kampania - to po prostu kilkanaście meczów z dodanymi na początku scenkami i kwestiami bohaterów niezależnych, które słyszymy w trakcie bitwy. Zmagania nie różnią się w tym przypadku niemal niczym od zwyczajnych starć wieloosobowych.
Szkoda, że twórcy nie pokusili się o ciekawsze rozwiązanie. Nie otrzymaliśmy nawet osobnych, specjalnych trybów zabawy. Starsze tytuły - jak choćby Enemy Territory czy Quake Wars - udowadniały, że sieciowe potyczki można połączyć z ciekawymi, różnorodnymi misjami i zadaniami dla dwóch stron konfliktu. Deweloperzy z Respawn zmarnowali potencjał wieloosobowej kampanii, której w zaproponowanym przez nich kształcie tak naprawdę mogłoby w grze nie być. Jedyny powód, by wziąć w niej udział, to odblokowanie możliwości modyfikacji dwóch rodzajów tytanów.
Mimo tych wad, Titanfall to jedna z najbardziej ekscytujących strzelanek sieciowych ostatnich lat. Jest przystępna, ale nie banalna. Nie rewolucjonizuje gatunku, ale wprowadza odrobinę świeżości. Wciąga i zapewnia wiele godzin dobrej zabawy. Oferuje satysfakcjonującą mieszankę elementów rozgrywki, której na próżno szukać gdzie indziej.