To miał być hit HBO Max. Recenzja serialu „Hydraulicy z Białego Domu”
Produkcja z niewykorzystanym potencjałem.
„Hydraulicy z Białego Domu” byli zapowiadani jako prawdziwy hit platformy (HBO) MAX, ale po obejrzeniu całego sezonu mogę co najwyżej powiedzieć, że to średni serial z fabułą o wielkim potencjale. W czym tkwi problem i dlaczego ta produkcja mogłaby być lepsza?
UWAGA: w tekście znajdują się spojlery dotyczące fabuły serialu.
Serial ma tylko pięć dość długich odcinków, a opowiedziana w nich historia jest dość skomplikowana. Dotyczy czasów prezydentury Richarda Nixona, który w atmosferze skandalu – związanego z aferą Watergate – musiał abdykować. Można powiedzieć, że fabuła jest już dobrze znana i często pojawiająca się w kinematografii. Wystarczy wspomnieć tylko kilka najpopularniejszych, na przykład „Czwartą władzę” z 2017 roku albo taki klasyk jak „Wszyscy ludzie prezydenta” z 1976 roku.
Twórcy opowiedzieli nam prawdziwą historię dwóch politycznych intrygantów, czyli tytułowych hydraulików z Białego Domu. Jest nim dowcipny i arogancki Howard Hunt, w którego rolę wcielił się Woody Harrelson oraz spokojniejszy, ale niezwykle skuteczny Gordon Liddy (Justin Theroux). Obaj panowie są zwolennikami – nawet fanatykami – republikanów, popierają Nixona, a ich zadaniem jest prowadzenie nielegalnych operacji dotyczących przeciwników Richarda Nixona. Cały problem polega na tym, że ich działania doprowadziły do słynnego upadku jego prezydentury!
Warto wspomnieć, że serial powstał na podstawie dość popularnej książki Egila i Matthew Kroghów pt. „Integrity”. Autorzy skupili się w niej na pokazaniu jednostki specjalnej zwanej Special Investigations Unit (nazywana w skrócie SIU). W serialu dowiadujemy się, że włamań do siedziby Partii Demokratycznej było kilka i każdy odcinek odsłania nam mechanizmy dotyczące zyskiwania przewagi nad politycznymi przeciwnikami.
Humor pokazany w serialu, który miał być jego mocną stroną, jest bardzo wymuszony i zwyczajnie słaby. Obserwujemy podprogowe żarciki Howarda Hunta, dowcipy związane konkretnymi sytuacjami, ale gdy dobrnąłem do ostatniego odcinka, miałem poczucie zmęczenia. A twórcami są przecież znani z popisów komediowych Alex Gregory i Peter Huyck („Figurantka”), a także reżyser David Mandel („Seinfeld”, „Pohamuj swój entuzjazm”).
Co prawda serial powstał w konwencji komediowej, ale na serio obserwując niecne działania tajnych agentów możemy zobaczyć, że tacy ludzie byli przecież bardzo niebezpieczni. Odgrywali kluczową rolę w kreowaniu języka debaty publicznej, a ich fanatyzm znany jest nam także dziś. Pokazanie ich radykalnej postawy powinno być pewnym ostrzeżeniem nie tylko dla polityków, ale również całego społeczeństwa.
I chyba z połączeniem tych dwóch tonów, czyli komediowego i śmiertelnie poważnego, mają problem „Hydraulicy z Białego Domu”. Oglądając serial nie mogłem pozbyć się wrażenia, że twórcy z jednej strony opowiadają o jednym z najważniejszych wydarzeń politycznych XX wieku, a z drugiej strony nie traktują tego poważnie (na przykład pojawiająca się parodia pogrzebu). Twórcy przekraczają granice dobrego smaku i żartują z czegoś, z czego śmiać się nie powinni.
Jeśli humor jest na średnim poziomie, a sama historia jest powtórzeniem podstawowych faktów związanych z aferą Watergate, to zastanawiam się, za co tak naprawdę mogę docenić ten serial. Myślę, że sama realizacja wypada tu bardzo dobrze. Wizualnie produkcja prezentuje się bardzo atrakcyjnie, a twórcy przenieśli widzów w specyficzną estetykę lat 70. Na przykład Biały Dom wygląda autentycznie i faktycznie przywołuje na myśl tamte czasy. Sama siedziba partii Demokratycznej, mnóstwo rekwizytów i wiarygodne kostiumy dają serialowi „to coś” i gdyby wyłączyć te przesadzone, satyryczne wtręty, mielibyśmy solidny materiał historyczny.
Poza tym do produkcji zaangażowano wielu wyśmienitych aktorów, co warto podkreślić i docenić. Na przykład Lena Headey wcieliła się w żonę Hunta, Judy Greer pojawiła się w roli Fran Liddy. Poza tym jest też David Krumholtz, F. Murray Abraham, John Carroll Lynch i często niedoceniany Domhnall Gleeson. Te postaci i utalentowani aktorzy wypełniają całkiem nieźle wydarzenia dziejące się na drugim planie.
Czy to wystarczy, aby uznać ten serial za udany? Na pewno jest to produkcja oryginalna i nietypowy miks wątków historycznych z komediowymi, czasami nawet prześmiewczymi wstawkami. Nie mogę z pełnym przekonaniem polecić „Hydraulików z Białego Domu”. I nie chodzi tu tylko o kwestię czasami cringe'owego humoru, bo po obejrzeniu pięciu odcinków trudno mi powiedzieć, czym ten serial właściwie jest. Dlatego trzeba go traktować jako eksperyment albo nowatorski pomysł do zrealizowania w przyszłości, bo w tej formie wygląda przeciętnie.