Top Hat - Recenzja
Kapelusze z głów.
Top Hat to polska gra platformowa stworzona przez Nikodema Szewczyka i Mateusza Szymańskiego. Od grafiki, poprzez muzykę, kończąc na mechanice - wszystko wywołuje miłe wspomnienia z przeszłości. Rozgrywka pozostawia jednak nieco do życzenia.
Głównego bohatera poznajemy w domowym zaciszu, kiedy nagle pojawia się nieznajomy. Po krótkiej wymianie zdań dowiadujemy się kim jest intruz oraz czego od nas chce. Proponuje nam “kupę forsy” za złoty cylinder, wiszący w mieszkaniu, jednak po usłyszeniu odmowy strzela do bohatera, przenosząc go do podziemi.
Liczy się rozgrywka
Krótkie dialogi wyświetlane w okienkach napisane są niedbale, jednak prosto i z humorem. Podobnie jak w dawnych platformówkach, autorzy nie przywiązują znaczącej uwagi do opowieści - ciężar przenoszą na rozgrywkę.
Kolejne plansze przemierzamy widząc bohatera z boku, podobnie jak w przygodach hydraulika Mario, a za pomocą spluwy i rzucanych granatów rozprawiamy się z napotykanymi wrogami. Szybko też zdajemy sobie sprawę, że łatwo możemy zostać zranieni przez gęsto rozstawione pułapki czy też napotykanych przeciwników, jednak obrażenia nie zabijają nas natychmiast.
Pasek zdrowia, choć mało obszerny, pozwala na popełnianie błędów. Po jego wyczerpaniu tracimy jedno z żyć. Te zyskujemy poprzez zebranie stu monet, które są rozsiane po całej planszy w postaci różnego rodzaju skarbów: bilonów, diamentów, złotych kielichów. Top Hat nie szczędzi sekretów i znajdziek.
Trudno i trudniej
Już pierwsze minuty z grą udowadniają, że nie mamy do czynienia z łatwym tytułem. Wszystko chce nas zabić, nawet obluzowane elementy stropu. Często niebezpieczne rzeczy są poukrywane, a kluczem do sukcesu jest poznanie etapu i zapamiętanie układu korytarzy - czemu towarzyszy częsta śmierć.
Każda porażka, wynikająca ze stracenia wszystkich serc, kończy się ekranem wyśmiewającym nasze poczynania: „Jesteś martwy. Wróć do grania w coś łatwiejszego i usuń tą grę, ponieważ nie jest dla Ciebie”. Doskonale ilustruje to pierwszy boss. Starcie z nim jest niespodziewanym wyzwaniem i wymaga wiele powtórzeń. Pokonanie go daje dostęp do nowego ekwipunku, z pomocą którego łatwiej przyjdzie sprostać kolejnym atrakcjom.
Podstawowy ekwipunek może zostać rozbudowany o sześć dodatkowych broni. Niektóre stanowią czyste wzmocnienie podstawowego ataku, jednak reszta ma dosyć ciekawe możliwości, jak tworzenie platform do skakania lub też zamrażanie elementów planszy. Zmienia to balans rozgrywki ze zręcznościowej na logiczną, gdzie odkrycie sposobu na pokonanie przeciwności losu stanie się większym wyzwaniem niż testy szybkości reakcji.
W tych momentach gra nabiera wyjątkowego blasku i docenia cierpliwość, jednak podobnych chwil jest zdecydowanie za mało.
Żywa grafika, kłopotliwe sterowanie
Pikselowa grafika jest kolorowa, żywa i zróżnicowana. Tło zawiera wiele obiektów, a przeciwnicy dopasowani są do różnych poziomów. Szybkie, wesołe utwory fajnie uzupełniają rozgrywkę, a przy tym nie męczą ucha.
Poprzez próby stworzenia wymagającego poziomu trudności, w wielu sytuacjach jesteśmy postawieni w nieuczciwej sytuacji. Często komnaty wydają się zbyt klaustrofobiczne, przez co margines błędu jest niewielki. Liczba elementów na ekranie przytłacza. Przeszkadza to w odróżnieniu zagrożenia od tła, tym bardziej że - jak już zostało wspomniane - niebezpieczeństwo potrafi kryć się w najmniej oczekiwanych miejscach.
Sterowanie jest toporne, a czasami funkcjonuje niepoprawnie. Często zdarza się, że skoki nie są rejestrowane powodując upadek piętro w dół. Występują też okazjonalne „zacinki”. Od czasu do czasu wymiana zdań pomiędzy postaciami zamiast śmieszyć raczej wywołuje uczucie rozdrażnienia. Wszystko to na dłuższa metę czyni zabawę nieco frustrującą, nie do końca przemyślaną pod względem równowagi i możliwości nauki, a przez to - męczącą.
Urok i optymizm
Nikodem Szewczyk często wspomina w wywiadach, że chciał stworzyć grę idealną dla siebie. Top Hat być może idealny nie jest, ale projekt dwuosobowego studia ma wiele uroku i napawa sporym optymizmem, gdy pomyślimy o kolejnych projektach dwóch nowych twarzy na polskiej scenie gier niezależnych.