Total War Saga: Troy - już graliśmy. Wrażenia z bitwy armii Achillesa i Hektora
Z Illiady do gry.
Total War Saga to ciekawy projekt Creative Assembly, w ramach którego twórcy z różnych oddziałów studia mogą skupiać się na małych wycinkach historii. Sprawdziło się to nieźle w przypadku Thrones of Britannia z 2018 roku - a teraz prezentuje się obiecująco w Troi.
Mieliśmy okazję zagrać w specjalnie przygotowaną, wczesną wersję gry i od razu możemy potwierdzić, że to nadal stary, dobry Total War. Fani autentycznych realiów nie muszą się obawiać. Wbrew plotkom, wcale nie wprowadzono do bitew mitycznych stworów, choć znaleziono ciekawy sposób na ich interpretacje.
Mamy więc na przykład Minotaura, ale nie jest to potwór, a po prostu wyjątkowo silny wojownik o postawie strongmana z czaszką byka na głowie i ogromnym toporem. Centaury to natomiast po prostu zwinna, lekko opancerzona kawaleria.
Przyjemnie jest - jak w każdej części - przybliżyć kamerę i obserwować, jak wspomniany Minotaur rozgramia grupy piechurów, a konnica rozbija formacje oszczepników czy łuczników. Samo przygotowanie do bitwy, jej przebieg i zarządzanie oddziałami, pozostaje praktycznie takie, jak w ostatnich odsłonach Total War.
Ustawiamy naszych żołnierzy tam, gdzie uznamy to za stosowne. Może dwa oddziały ukryć w wysokiej trawie? Może przesunąć jedyną jednostkę rydwanów jak najdalej, by spróbować zaskoczyć wrogów, kiedy będą na nas nacierać? Podczas rozstawiania wojsk warto też zwrócić uwagę na rodzaj terenu. Szczególnie na błoto.
Teren zawsze odgrywał istotną rolę w serii, natomiast tym razem jest to nieco bardziej uwydatnione. Ciężka piechota będzie zapadać się w błocie i zostanie zmuszona spowolnić marsz. Jeśli o tym pamiętamy, to wykorzystamy ten fakt właśnie w fazie rozstawiania oddziałów na mapie bitwy.
Troy przenosi nas w przeszłość tak daleko, jak jeszcze żadna inna odsłona cyklu. Owiana tajemnicą wojna, znana głównie za sprawą Illiady Homera, rozgrywała się prawdopodobnie w XII wieku przed naszą erą. Ma to oczywiście wpływ na rozgrywkę - przede wszystkim ze względu na brak powszechnego wykorzystywania koni podczas walki w tych zamierzchłych czasach.
Zdecydowanie przeważa więc piechota, dlatego też twórcy odpowiednio ją zróżnicowali. Lekkie, średnie i ciężkie jednostki zawsze miały inne cechy i predyspozycje, ale teraz - jak podkreślili deweloperzy w trakcie prezentacji - jeszcze ten aspekt pogłębiono.
Najciężsi piechurzy uderzą więc mocniej i bardziej rozbiją szereg wrogich jednostek, niż gdyby taką sam atak wyprowadzić przy użyciu ludzi w nieco lżejszych pancerzach. Z kolei najsłabiej opancerzeni wojownicy są najlepsi do szybkiego flankowania oraz okrążania wroga.
Wreszcie, mamy też bohaterów. Mogliśmy przetestować Achillesa oraz Hektora. Jednostki te działają tak, jak w Total War: Three Kingdoms. To potężni wojownicy ze specjalnymi, dopracowanymi animacjami ciosów, którzy mogą stanąć do honorowego pojedynku. Mają kilka specjalnych zdolności wzmacniających ich siłę i oferujących bonusy.
Herosi mogą jednak polec na polu walki, a gra nie jest odpowiednikiem Age of Mythology. Trzonem jest tu w miarę realistyczne podejście i zmysł taktyczny, a nie rzucenie do boju ciskającego magicznymi pociskami pół-boga. Twórcy nie ulegli na szczęście pokusom wprowadzenia elementów fantastycznych.
Total War Saga: Troy oferuje przyjemne bitwy, ale jeszcze ciekawsza wydaje się rozgrywka na mapie kampanii - której nie mogliśmy osobiście przetestować. To tam mogą kryć się większe zmiany i interesujące nowości. Czekamy więc na kolejne prezentacje i chętnie wrócimy nad Morze Egejskie jak najszybciej.