Skip to main content

Trochę GTA, trochę symulator policjanta. Wrażenia z dema The Precinct

Czy to dobre połączenie?

OPINIA | Grand Theft Auto jest serią jedyną w swoim rodzaju i jak dotąd nikt nie zdołał jej poważnie zagrozić. Ale to, że nie da się z wygrać z Rockstarem, nie znaczy, że nie można się jego dokonaniami inspirować. Takie ambitne, pozbawione kompleksów podejście po raz kolejny pokazuje studio Fallen Tree Games.

W 2019 roku brytyjski zespół zaprezentował światu American Fugitive - grę akcji będącą czymś pomiędzy GTA i GTA 2 a jej trójwymiarowymi kontynuacjami. I co z tego, że budżet wystarczył na interfejs rodem z gry mobilnej, a twórcom ewidentnie brakowało pisarskiego warsztatu. Gracze (w tym ja) tęskniący za pierwszymi GTA czy Chinatown Wars ciepło przyjęli dzieło Brytyjczyków i nagrodzili je wysokimi ocenami.

The Precinct ukaże się w polskiej wersji językowej

Kolejna gra studia, The Precinct, miała zadebiutować 15 sierpnia, ale termin premiery został najpierw przeniesiony na jesień, a obecnie Steam informuje o IV kwartale 2024 roku. Po ograniu dema byłbym jednak bardzo zdziwiony, gdyby tytuł ukazał się w ciągu najbliższego półrocza - fragment rozgrywki pokazuje bowiem grę w wersji prealpha. Jest więc jeszcze sporo błędów, optymalizacja nie istnieje, a ostateczny efekt może mocno różnic się od tego, co pokazano.

Wcielamy się w Nicka Cordella, świeżo upieczonego adepta szkoły policyjnej i syna niedawno zmarłego komendanta. To w zasadzie tyle, ile dowiadujemy się o bohaterze, ale znając pisarskie horyzonty twórców, idę o zakład, że Nick odkryje spisek stojący za śmiercią ojca i będzie musiał zaryzykować karierę, by odkryć i ujawnić prawdę. Ale obowiązki wzywają i już pierwszego dnia dochodzi do napadu i strzelaniny. Nowością względem American Fugitive jest strzelanie zza osłon i - co wynika z faktu bycia gliną - mniejsze nastawienie na walkę. Zamiast kasować bandziorów, możemy użyć paralizatora, wykrzyknąć ostrzeżenie lub poczekać aż przeciwnicy skapitulują, a wtedy zakuć ich w kajdanki i odeskortować.

Jeśli graliście w Police Simulator: Patrol Officers, to The Precinct nie powinno was zaskoczyć tym, co oferuje następna misja - wychodzimy na miasto, szukamy źle zaparkowanych aut, a następnie wlepiamy mandaty. Jeśli właściwie ocenimy wykroczenie, otrzymujemy punkty, w przeciwnym razie - tracimy je. Po drodze możemy też natknąć się na złodziei, nielegalnych graficiarzy i innych szemranych typów. Nasza reakcja musi być adekwatna do sytuacji, bowiem niewystarczające środki mogą zaszkodzić powodzeniu interwencji, przesadzone zaś - doprowadzić do utraty punktów.

Ostatnie z trzech dostępnych zadań pozwala siąść za sterami helikoptera i puścić się w pogoń za uciekającym autem. Zabawa polega tu na tym, by nie tracić samochodu z oczu i odpowiednio długo oświetlać go reflektorem, dzięki czemu otrzymujemy żetony, które możemy wydać na prośbę o wsparcie (wysłanie radiowozu, rozłożenie kolczatek itd.). Tak samo działa zresztą zwykły pościg z użyciem służbowego auta. Jazda jest na szczęście bardziej responsywna, przyjemna i widowiskowa niż w American Fugitive. Ponadto teraz możemy oddawać strzały z auta.

Mimo że demo pełne jest błędów i graficznych niedoróbek, to całość i tak prezentuje się imponująco. W porównaniu do poprzedniej produkcji studia, nowa gra stawia na dużo większy realizm, świat jest znacznie bardziej szczegółowy, ulice tętnią życiem, odbicia świateł w kałużach robią wrażenie (szczególnie wieczorową porą), podobnie jak zaawansowana destrukcja otoczenia - niemal każdy obiekt można przewrócić lub roztrzaskać na drobne kawałki. Budżetowo wyglądają niestety przerywniki fabularne, zrealizowane w prosty, kojarzący się z grami mobilnymi sposób - widzimy na nich statyczne avatary postaci, a pod nimi nieudźwiękowione, tekstowe dialogi.

Chociaż w The Precinct wcielamy się w „tych dobrych”, twórcy wciąż bardzo wyraźnie inspirują się gangsterskim cyklem Rockstara. Zapożyczenia widać na każdym kroku i pytanie tylko jak ta odwrócona formuła zabawy w „policjantów i złodziei” wpłynie na rozgrywkę. Z oczywistego powodu nie będziemy mogli przecież puścić całego miasta z dymem (choć póki co gra w żaden sposób za to nie karze, a partner nawet nie komentuje naszych drogowych wyczynów), ani bić rekordów w rozjeżdżaniu przechodniów.

Czegoś takiego (i to z fenomenalnym skutkiem) spróbowali w 2011 roku twórcy L.A. Noire, tam jednak siłą gry była kapitalnie napisana historia i głębokie postaci, co zdecydowanie nie będzie atutem The Precinct. Bardziej dynamiczne American Fugitive pozwalało zapomnieć o pretekstowej fabule, ale teraz, gdy spora część misji będzie utrzymana w konwencji „symulatora policjanta”, część graczy może zacząć odczuwać znużenie (ja akurat nie, bo jestem fanem symulatorów). Są to jednak tylko moje obawy, a na wnioski przyjdzie poczekać - czuję w kościach, że jednak do przyszłego roku.

Zobacz także