Skip to main content

Tropico 5 - Recenzja

Skromna ewolucja sprawdzonej formuły.

Seria Tropico ewoluuje powoli, ale kiedy projektanci wymyślą już sposób na urozmaicenie rozgrywki, jest to zazwyczaj trafiony pomysł. Piąta część cyklu to głównie powtórka z rozrywki, choć nie tylko usprawniona, ale też wprowadzająca pewną interesującą nowość.

Ponownie zostajemy El Presidente - przywódcą małego państewka na jednej z wysp gdzieś w Ameryce Środkowej. Zarządzamy naszą krainą, nadzorujemy i planujemy rozwój gospodarczy, formujemy kontakty dyplomatyczne i decydujemy o przyszłości obywateli. To dosyć standardowy zakres działań w strategiach ekonomicznych.

Tropico wyróżnia jednak obecność różnych możliwości godnych typowego dyktatora. Możemy sprawić, że niewygodny przeciwnik polityczny zniknie albo przekupić konkretną grupę wyborców. Nie musimy korzystać z najbardziej ekstremalnych nieczystych zagrywek, ale zupełnie uczciwe rządy są właściwie niemożliwe. Taki już urok cyklu.

Charakter serii buduje też humorystyczne podejście do tematu sprawowania władzy. Nie zabrakło go oczywiście w najnowszej odsłonie. Wszystko jest w Tropico 5 traktowane z lekkim przymrużeniem oka, nawet kwestia fałszowania wyborów czy rewolucji. Przejawia się to głównie w komentarzach i opiniach doradców czy przywódców innych państw.

Rozgrywka nie zaskakuje; jak zwykle mamy do czynienia z nieco uboższym modelem zabawy znanym z Sim City. Konstruujemy różne budynki - domy mieszkalne, kopalnie, fermy, plantacje, zakłady gospodarcze, porty. Można też powiedzieć, że zajmujemy się handlem, ale ten jest właściwie zupełnie zautomatyzowany - nadwyżki wszelkich produktów zostają od razu eksportowane.

„To po prostu kolejne dobre Tropico.”

Zobacz na YouTube

Nasze możliwości zmieniają się w miarę upływu czasu. Tutaj do gry wchodzi najistotniejsza - i jedyna poważna - nowość, czyli postępujący bieg historii. Rządy zaczynamy w epoce kolonialnej, jeszcze jako wierni poddani króla angielskiego. Trwanie naszego państwa obserwujemy aż do czasów współczesnych. Oczywiście El Presidente nie jest nieśmiertelny, dlatego władzę przejmują po nim jego potomkowie.

To ciekawa innowacja, która nieco odświeża skostniałą formułę cyklu. Kolejne epoki dają dostęp do nowych struktur, technologii i edyktów politycznych. W różnych okresach pojawiają się też inni potencjalni sojusznicy i oponenci polityczni - na przykład państwa alianckie i układ osi w czasach II wojny światowej.

Najważniejsze, że dodanie historycznych okresów wprowadza do zabawy świadomość nadciągających zmian, pewnego progresu. System zarządzania miastem-państwem nie jest szczególnie rozbudowany, dlatego w poprzednich odsłonach rozgrywka stawała się po jakimś czasie monotonna. Zmieniające się ery nie są może zaimplementowane idealnie, ale oferują mile widziane urozmaicenie zabawy.

Głównym daniem w Tropico 5 jest kampania, która stawia przed graczem konkretne cele do spełnienia. Są one odpowiednio zróżnicowane, kolejne misje skupiają się na innych aspektach rozgrywki. To właśnie w kampanii pojawiają się najciekawsze postacie doradców i dyplomatów. Jej ukończenie może zająć nawet dwadzieścia godzin.

Handel jest bardzo ważny dla rozwoju państwa i relacji z mocarstwami

W grze obecny jest też tryb „piaskownicy”, czyli tzw. sandbox. Zajmujemy się tutaj po prostu rozbudową państewka, ale nie mamy do czynienia z odgórnie ustalonymi wyzwaniami i wymogami. Ten rodzaj zabawy jest jednak mniej angażujący. Spowodowane jest to przede wszystkim zbyt ubogim systemem statystyk i narzędzi pozwalających na dokładną analizę gospodarki. Jak na strategię ekonomiczną, mamy za mały wgląd w procesy wpływające na rozwój naszego tropikalnego raju.

Projektanci nie pokusili się o wprowadzenie najmniejszych nawet zmian związanych z działaniami wojennymi. Istnieje ryzyko, że nasz kraj stanie się ofiarą inwazji albo będziemy świadkami niechcianej rewolty. Zarządzenie jednostkami ogranicza się do wysyłania ich w kierunku przeciwnika. To prawda, że Tropico nie jest strategią militarną, ale nieco większa kontrola nad żołnierzami byłaby bardzo ciekawym dodatkiem.

Po raz pierwszy w historii serii - jeżeli nie liczyć fanowskiej modyfikacji do Tropico 4 - w najnowszej odsłonie pojawił się tryb dla kilku graczy. Dwóch, trzech lub czterech użytkowników może równolegle zarządzać własnymi państewkami, rywalizować lub współpracować. Ot, standard.

Niemniej, Tropico 5 to po prostu kolejne dobre „przygody” El Presidente. Wyróżnia się nieco spośród pozostałych odsłon cyklu, dzięki zmieniającym się okresom historycznym i związanym z nimi zmianom. Trochę szkoda, że twórcy nie pokusili się o więcej istotnych nowości, ale i tak mamy do czynienia z interesującą produkcją. Szczególnie dla tych, którzy nie znają jeszcze tej tropikalnej serii.

7 / 10

Zobacz także