Twórca hitowego indyka chce rozwinąć markę w całe growe uniwersum
Spin-offy o różnych postaciach i reprezentujące różne gatunki gier.
Dave the Diver - niepozorna gra od studia Mintrocket, która w zeszłym roku stała się ogromnym hitem - może mieć w sobie ogromny potencjał. Twórcy ogłosili ambitne plany rozwijania marki, poprzez tworzenie licznych spin-offów skupiających się na różnych postaciach i reprezentujących różne gatunki gier.
Studio powstało jako wewnętrzny oddział koreańskiego giganta Nexon - co zresztą przyprawiło grze nieco kontrowersji - ale kilka miesięcy temu zostało przekształcone w osobną firmę. Teraz mając znacznie większą autonomię w doborze kolejnych projektów, szef studia Jaeho Hwang podzielił się w rozmowie z portalem VGC swoją wizją przyszłości Mintrocket.
„Szczerze mówiąc, to chcę dalej rozszerzać markę Dave the Diver. Myślę, że znajdujemy się w idealnym położeniu, bo już mamy lubianą postać” - powiedział Hwang. „Ale w samej grze nie zagłębialiśmy się bardzo mocno w osobiste historie postaci, ponieważ chcieliśmy, aby gra pozostawała bardzo casualowa”.
„Tak więc poza fabularnym DLC, nad którym teraz pracujemy, chciałbym stworzyć osobne gry opowiadające o innych postaciach. O tym, jak się poznały, oraz co robiły przed przybyciem do Blue Hole” - kontynuuje deweloper. „Pod tym względem te gry mogą należeć do zupełnie innych gatunków. Może kiedyś, jeśli zabierzemy się za zrobienie prequela, to przebranżowimy Dave’a, aby wykonywał inny zawód. Ale on zawsze był nurkiem, więc nie myśleliśmy jeszcze zbytnio, co z nim zrobić”.
Jako przykład twórca podał postać Cobra, który pojawił się już w poprzedniej grze Hwanga, zatytułowanej Evil Factory. Tam był handlarzem bronią, któremu z czasem odebrano licencję. Sprawiło to, że przeszedł na emeryturę i ciesząc się życiem w jakiś sposób trafił do Blue Hole. Deweloper tłumaczy, że właśnie tego typu historie chciałby opowiadać w kolejnych grach.
Jednocześnie mogliśmy się dowiedzieć, że obecny zespół raczej nie przekształci się z czasem w naprawdę duże studio. Dyrektor uważa, że około 20 do 30 osób na pokładzie „byłoby idealnie”. Jednocześnie, kiedy już studio osiągnie stabilną pozycję na rynku, Hwang nie wyklucza podjęcia się także usług wydawniczych dla innych małych studiów.