Twórca przyznaje: próba wymuszenia pozytywnej recenzji była błędem
Problemy Dead Effect 2.
Twórcy futurystycznej strzelanki wydanej niedawno na PS4 i Xbox One zostali przyłapani na próbach wymuszenia pozytywnej recenzji dla swojego tytułu, strasząc autorów perspektywą braku kluczy na inne produkcje w przyszłości.
Czeskie BadFly Interactive opublikowało wczoraj Dead Effect 2 na PlayStation 4, po debiucie na sprzęcie Microsoftu w ubiegłym tygodniu. Na PC premiera odbyła się w maju ubiegłego roku.
Współzałożyciel, dyrektor kreatywny tytułu i dyrektor generalny studia - Lubomír Dykast - rozesłał zapytanie do mediów, oferując kopie recenzenckie, co jest standardową praktyką podczas promowania gry. Ale w takich wiadomościach rzadko znajdują się groźby.
Kanadyjski serwis COGconnected ujawnił sytuację, publikując całość emaila:
Całość brzmi sensownie, ale kluczowy jest jednak ostatni fragment:
Groźba zawarta w podsumowaniu emaila jest jasna: jeśli Dead Effect 2 otrzyma niską ocenę, autor trafia na „czarną listę”, a BadFly Interactive kończy dalszą współpracę.
Eurogamer zdołał potwierdzić autentyczność powyższych cytatów. Jak przyznaje teraz Martin Pospisil z tego samego studia, takie podejście było błędem.
„Chodzi o to, że bardzo zależy nam na grze. Realizujemy własne marzenie i bardzo chcieliśmy, by się udało” - wyjaśnia, tłumacząc się także problemami językowymi.
„Celem było podkreślenie, by traktowano nas jak małe studio niezależne, którym jesteśmy.”
„Gó**oburza wywołana, wnioski wyciągnięte” - dodaje filozoficznie Pospisil.
Pozostaje kwestia tego, po co w ogóle ujawniać taką korespondencję, skoro małe studio przyznaje się do popełnienia błędu, a Dead Effect nie jest zbyt słynną serią.
„Chcę wierzyć, że ich zapewnienia są szczere, a my nie jesteśmy tu po to, by rujnować komuś życie” - tłumaczy Shawn Petraschuk z COGconnected. „Ale uznaliśmy, że warto to ujawnić i pokazać, że tego typu komunikacja i żądania źle wpływają na biznes.”
Okazuje się również, że BadFly Interactive zaangażowało do pomocy firmę PR - Game Promoter - która nie miała pojęcia o wiadomości rozsyłanej przez studio.
„Przyjęli krytykę ze strony mediów, posłuchali i zmienili podejście. Oferują teraz klucze do przyszłych gier bez względu na oceny obecnego tytułu” - wyjaśnia Tina Olsen z Game Promoter.
Pospisil przygotował też kolejne oświadczenie:
„Rozmyślnie tworzymy strzelanki w konwencji horrory klasy B” - napisał. „Kochamy je! Niestety, doświadczeni recenzenci porównują nas do gier AAA pokroju Left4Dead czy Mass Effect i wystawiają bardzo niskie oceny.”
„Niestety, są też recenzenci-trolle, wystawiające stronnicze noty. Ostatnie zdanie naszego emaila było skierowane do tych nieuczciwych autorów. Wyobraźcie sobie naszą sytuacje: nie dacie przecież kolejnego klucza osobie, które bez podstaw zrujnowała naszą grę w artykule. Każda negatywna recenzja może mieć duży wpływ na studio, zwłaszcza jeśli jest publikowana przez premierą.”
„Co więcej, koleś, który napisał tamtą wiadomość jest obecnie torturowany w piwnicy.”