Twórcy War Thunder zmieniają decyzję po bombardowaniu na Steamie
Ekonomia nie ulegnie zmianie.
Ostatnie recenzje użytkowników War Thunder na Steamie są „przytłaczająco negatywne”. Jak to często bywa, mowa nie o nagłym spadku jakości gry, lecz o decyzji, z którą społeczność wybitnie się nie zgodziła i w ten sposób wyraża sprzeciw.
Wydaje się, że w tym przypadku „walka” faktycznie prowadzona jest w słusznej sprawie. Mowa bowiem o zmianach, które utrudniłyby rozgrywkę osobom, które nie chcą wydawać pieniędzy w tym darmowym tytule. Podziałało: przyszłość jest niepewna, lecz deweloperzy na razie wycofali się z planów.
O co chodzi? Twórcy ze studia Gaijin wyjaśnili, że zamierzają wprowadzić latem szeroko zakrojone zmiany w ekonomii. Na początek krótki glosariusz. War Thunder oferuje kilka wirtualnych walut: Srebrne Lwy (Silver Lion - SL) służą do kupowania pojazdów, modyfikacji i napraw po bitwie, a Punkty Badawcze (Research Points - RP) to jednostki do badania nowych maszyn i jednostek, zanim będziemy mogli je kupić.
Jest też waluta „premium”, czyli Złote Orły (Golden Eagle - GE). Możemy kupić ją za prawdziwe pieniądze, by później wymieniać na - dla przykładu - Srebrne Lwy i kupić nowy czołg czy samolot. Jak narzekają gracze, już teraz coraz trudniej o konkretne postępy w grze bez płacenia, a planowane zmiany w jeszcze większym stopniu zwolniłyby pozyskiwanie SL, i to nawet, jeśli osobno opłacamy konto premium.
„Gaijin stale dodaje nowe nacje i pojazdy, zwiększając jednocześnie koszty napraw i zmniejszając pozyskiwanie RP/SL. Do komfortowych postępów nie wystarczy już konto premium, a trzeba także kupić pojazdy premium dla każdego kraju” - wyjaśnia niejaki „Apollo1641” w jednej z negatywnych recenzji.
„Grasz za darmom, jednak Ślimak powoli pochłania twą duszę, aż w końcu zaczynasz płacić za konto premium, za pojazdy premium” - zauważa „Shielder”, nawiązując do logo studia, prezentującego właśnie ślimaka. „Wszystko to robisz, czcząc Ślimaka, bo wiesz, że sprzedałeś duszę, a bólowi który odczuwasz w swej fałszywej radości nie ma końca”.
Podobnych, choć może nieco mniej lirycznych recenzji w ostatnich dniach pojawiły się tysiące, płynąc z całego świata. „Uważnie śledzimy opinie graczy i widzimy, że choć część z nich zasadniczo się z nami zgadza, to są też osoby, które uważają, że zmiany nie są pomocne. Z tego powodu zdecydowaliśmy się nie wprowadzać zmian w ekonomii gry” - odpowiedzieli wkrótce deweloperzy.
Twórcy zaoferowali nawet możliwość wypełniania ankiety, w której proszą graczy o zdanie. Opublikowano także obszerny artykuł o trudach tworzenia gry Free to Play. Mowa między innymi o fakcie, że wprowadzanie „radykalnych i rewolucyjnych zmian w grze, która jest na rynku od lat, zawsze jest trudne”.
Jak można się domyślać, także i ten tekst nie przypadł do gustu fanom, którzy argumentują, że próby wyciśnięcia z użytkowników kolejnych dolarów trudno określić jako posunięcie radykalne i rewolucyjne. Tymczasem negatywne recenzje musiały zaboleć Gaijin, które apeluje, by ich nie stosować.
„Bombardowanie negatywnymi opiniami szkodzi produkcji, ponieważ nowi gracze po prostu jej nie wypróbują. Jednocześnie ta praktyka nie zwiększa ich świadomości na temat dostrzeżonych problemów” - czytamy w artykule. „Jeśli celem nie jest zaszkodzenie grze, prosimy o korzystanie z innych, mniej destrukcyjnych metod”.