Ubisoft chce mieć w ofercie „coś dla każdego”, ale to błąd
Za duże zróżnicowanie.
BLOG | Dyrektor generalny Ubisoftu - Yves Guillemot - zapewnia, że francuska korporacja chce zaoferować „coś dla każdego”, co przekłada się na bardzo zróżnicowaną ofertę pokazaną na niedawnej imprezie. Wydaje się jednak, że jednocześnie firma traci własną tożsamość.
Oglądaliśmy „klasyczne” Assassin’s Creed, strzelankę FPP na licencji serii „Avatar”, grę TPP na bazie „Star Wars”, wyścigi w postaci The Crew Motorfest, kolorowe Prince of Persia: The Lost Crown, Rocksmith+ z graniem na gitarze, pirackie Skull and Bones, mobilne Assassin’s Creed: Jade, dodatek do bijatyki Brawlhalla, serial od Netflixa, sieciową strzelankę XDefiant...
I tak dalej. To zestawienie, którego nie powstydziłby się Microsoft czy Sony na pokazie projektów rozwijanych przez studia z całego świata, a mowa przecież o samym Ubisofcie. Nie brakuje krytyki, że poszczególne produkcje są coraz bardziej „generyczne” i ciekawe, a rozmienianie się na drobne nie jest dobrym posunięciem, lecz Guillemot zapewnia, że taki jest cel.
- Ta oferta jest dowodem na całą pracę wykonaną przez nasze zespoły, które nieustannie dążą do zapewnienia naszym graczom doświadczeń lepszej jakości - zapewnił w rozmowie na oficjalnej stronie firmy, gdzie - jak można się domyślać, zabrakło trudniejszych pytań.
- Jestem bardzo zadowolony z różnorodności, jaką oferujemy, obejmującej szeroki zakres wrażeń na wielu platformach. Mamy gry naszych największych marek, a także ekscytującą współpracę z Gwiezdnymi Wojnami i Avatarem - wierzę, że mamy coś, czym każdy może być podekscytowany.
- Zawsze mieliśmy głębokie i zróżnicowane portfolio, a jedną z naszych mocnych stron jest szeroki wachlarz posiadanych licencji. Dzięki tym markom chcemy zapewnić różnorodność rozgrywki, dostarczając coś dla każdego fana lub gracza - dodał Guillemot. - Jest miejsce dla wszystkich platform i różnych gatunków, a praca w tak szerokim spektrum tematów zachęca zespoły do kreatywności.
Takie podejście może zestawić z interesującym felietonem serwisu Engadget, w którym autorka przyznaje, że „Ubisoft potrzebuje restartu”, a opisywane podejście nie jest wcale korzystne dla francuskiego giganta.
„Ubisoft ma na swoim koncie 40 lat tworzenia hitów AAA i dziwnych umów licencyjnych, ale kiedyś był filarem europejskiej innowacji. Tymczasem w 2023 roku sprzedaje nijakość gier-usług, mobilne porty z transakcjami cyfrowymi i stale zmieniające się daty premiery. Czym w ogóle jest już Ubisoft?” - zastanawia się Jessica Conditt w tekście, z którym trudno się nie zgodzić.
W takim kontekście mile widziany jest sygnał wysyłany przez Assassin’s Creed: Mirage, a więc powrót do korzeni. Może bez większych innowacji, ale z naciskiem na to, co świetnie sprawdzało się w przeszłości. Gdyby jeszcze zrezygnować z pomysłów typu XDefiant czy Brawlhalla, które w ogóle nie pasują do Ubisoftu...