Ubisoft: seria Splinter Cell ciągle ewoluuje
„Nie ma dwóch takich samych części.”
Wielu graczy uznało Splinter Cell: Blacklist za krok we właściwym kierunku w rozwoju serii skradanek, które przez lata coraz częściej traciły elementy cichego przekradania w cieniu. Jak jednak przyznał jeden z deweloperów w Ubisofcie, następna odsłona może być całkiem inna.
- Nie mamy luksusu Assassin's Creed, gdzie znamy utrwaloną formułę. Seria cały czas ewoluuje - mówił w rozmowie z serwisem OXM Kristjan Zadziuk, dyrektor animacji w Ubisoft Toronto.
- Jeśli się przyjrzymy, nie ma dwóch takich samych części Splinter Cell. Wszystkie ewoluowały i adaptowały się. Dla mnie to właśnie jest ekscytujące - wyjaśniał. - Zbliżamy się do sedna tej gry i może nie jest istotne, by Splinter Cell był bestsellerem w stylu Call of Duty, z 15-16 mln sprzedanych egzemplarzy. Może chodzi po prostu o stworzenie jak najlepszego Splinter Cell.
Ubisoft pokazał w ostatnich tytułach, że nie stroni od łączenia elementów różnych produkcji, tak jak w przypadku nadajników odsłaniających mapę w Far Cry 3 czy modelu jazdy z Driver: San Francisco w Watch Dogs. W przypadku Splinter Cell deweloperzy nie idą jednak na łatwiznę - zapewnia Zadziuk.
- To nie tak, że siedzimy przy stole i wykrzykujemy »biorę to!«, to działa w innych grach. Far Cry 3 jest tak rozbudowany, więc znaleziono organiczny sposób na dodanie mapy. To nie sprawdzi się w Splinter Cell, Sam nie będzie się wspinał na wieże, by wcisnąć przycisk.
- Ale z drugiej strony, mamy własną wersję aktywnego sprintu. Nie kopiujemy wprost z Assassin's Creed, to nasz własny sposób na uczynienie ruchów Sama bardziej płynnymi.
Splinter Cell: Blacklist debiutowało w 2013 roku, po trzech latach przerwy. Twórcy z Ubisoft Toronto zaserwowali graczom swego rodzaju restart serii, zmieniając między innymi wygląd Sama i aktora podkładającego głos.