Ubisoft to mistrzowie recyklingu. Z gotowych elementów stworzą dowolną grę
Far Cry w świecie Pandory.
OPINIA | Zjawisko „recyklingu” w branży gier nie jest niczym nadzwyczajnym. Podczas tworzenia kolejnych produkcji, firmy chętnie korzystają z uprzednio stworzonych mechanik oraz elementów wirtualnego świata. W moim osobistym rankingu pierwsze miejsce w kategorii growego zero-waste zajmuje Ubisoft. Po ostatnim pokazie Ubisoft Forward zaryzykuję nawet stwierdzenie, że francuska firma jest w stanie stworzyć dowolną grę, korzystając z gotowych elementów i dodając parę nowinek.
Zacznijmy od odrobiny historii - dosłownie. Gdy w 2016 roku na rynku pojawił się Far Cry Primal, osadzony w czasach prehistorycznych spin-off serii, uważni gracze dostrzegli znajomo wyglądającą mapę świata. Okazało się, że kraina Oros to tak naprawdę przemodelowany Kyrat z czwartej części gry. Podobny zabieg zastosowano już wcześniej w Far Cry 3: Blood Dragon, lecz wtedy mieliśmy do czynienia z dodatkiem o odpowiednio obniżonej cenie, Primal zaś reklamowany był jako pełnoprawna odsłona serii.
Ubisoftowi nie pomogła ani całkowita zmiana tekstur, ani fakt, że wykorzystanie tej samej mapy sprowadza się wyłącznie do identycznego umiejscowienia różnych elementów świata, co mogłoby być uznane za sprytnie ukryty Easter Egg. Część graczy oraz przedstawicieli mediów zgodnie stwierdziła, że recykling na tym poziomie nie powinien być obecny w produkcjach z wyższej półki cenowej.
Far Cry Primal nie jest oczywiście jedynym przypadkiem zapożyczeń między grami Ubisoftu, a popularne mechaniki są chętnie kopiowane nawet pomiędzy uniwersami. Po tym, jak Altair pokazał, że wspinając się na wysokie punkty można odblokować nowe fragmenty mapy, w jego ślady poszedł Jason Brody (Far Cry 3) podbijając maszty radiowe, a także Aiden Pearce (Watch Dogs) hakując wieże ctOS. Podobnie rzecz ma się ze znanym z serii Watch Dogs dronem pozwalającym skanować okolicę. Jego odpowiednikiem w ostatnich odsłonach serii Assassin’s Creed stały się orły oraz kruk.
Wspominam o tym wszystkim nie bez przyczyny. Oglądając tegoroczne Ubisoft Forward, zauważyłem, że umiejętność recyklingu elementów gier - z której Ubisoft zaczął korzystać lata temu - obecnie opanował do perfekcji. Oprócz kontynuacji znanych serii, korporacja zdecydowała się zaprezentować również nowe produkcje. Choć łudziłem się, że będą to gry tworzone od zera, szybki rzut oka na zapisy rozgrywki uświadomił mnie, że dostajemy po raz kolejny te same klasyki, mniej lub bardziej zmodyfikowane.
Szczególną uwagę zwróciłem na gameplay z Avatar: Frontiers of Pandora. Mimo że stworzony przez Jamesa Camerona świat w wersji Ubisoftu wygląda przepięknie, ciężko nie zauważyć, że fundamentem gry jest Far Cry 6. Pierwszoosobowa perspektywa przechodząca momentami w trzecioosobową (np. podczas pobytu w obozie), crafting ulepszeń, odbijanie baz wroga, dwuosobowy coop - wszystko to pokazuje, że duch rządzonej przez Castillo wyspy Yara jest silny również na Pandorze. Choć widzimy kilka nowości, jak możliwość ujeżdżania latających stworzeń, trudno nie odnieść wrażenia, że Frontiers of Pandora wygląda trochę jak mod do Far Cry 6 stworzony przez społeczność - gdyby faktycznie istniały narzędzia, które pozwalają na taką ingerencję w gry Ubisoftu.
Pewnie dla wielu recykling może być równoznaczny z pójściem na łatwiznę, ale można znaleźć też plus takiej strategii. Gry Ubisoftu uznaję za bezpieczny, choć kosztowny, zakup, przy którym niezależnie od gry wiem, czego mogę się spodziewać - nieważne, czy będzie to kolejna odsłona znanej serii, czy całkowicie nowa marka. Choć wciąż liczę na większą różnorodność w portfolio firmy, nie łudzę się, że francuski producent zrezygnuje z recyklingu w najbliższej przyszłości. Na rynku wciąż jest jednak mnóstwo miejsca do zagospodarowania przez innowacyjne produkcje - takie spoza Ubisoftu.