Skip to main content

Unity planuje zmiany w kontrowersyjnym systemie opłat

Ale czy to wystarczy?

Unity planuje podobno szerzej zakrojone zmiany w kontrowersyjnym systemie płatności, którego zapowiedź sprawiła, że od firmy i jej silnika odwróciło się mnóstwo deweloperów.

Przypomnijmy: proponowane przez Unity modyfikacje w licencji są skomplikowane, lecz - w skrócie - chodzi o pobieranie opłat za każdą instalację gry, nie rezygnując jednocześnie ze standardowego abonamentu. Głównym punktem niezgody często nie są wcale pieniądze, lecz fakt wprowadzenia takich szeroko zakrojonych modyfikacji bez ostrzeżenia czy konsultacji.

Twórcy płaciliby do 20 centów za instalację, w zależności od licencji i liczby graczy. Spore kontrowersje tylko potęguje fakt, że nie wyjaśniono, w jaki sposób instalacje byłby zliczane i najwidoczniej obejmowałyby nawet pirackie kopie.

Wczoraj firma wystosowała przeprosiny, w których zapewnia, że w nadchodzących dniach ogłosi nowy cennik. „Słyszymy was. Przepraszamy za zamieszanie i niepokój wywołany opłatą za instalowanie gier, którą ogłosiliśmy w zeszły wtorek” - napisano. To nie poprawiło sytuacji w większym stopniu, ponieważ deweloperzy nie chcą innego cennika, lecz całkowitego wycofania się z pomysłu.

Serwis Bloomberg podaje, powołując się na źródła wewnątrz Unity, że nowy plan zakłada podobno ograniczania opłat do 4 procent przychodów gry i tylko w przypadku produkcji wypracowujących ponad 1 milion dolarów. Mowa także o rezygnacji z brania pod uwagę instalacji z przeszłości, co również szeroko krytykowano.

To - jak się wydaje - stanowi tylko dodatkową komplikację, a nie rozwiązanie, które satysfakcjonowałoby deweloperów. Zwłaszcza, że nadal nie wiadomo, jak instalacja miałyby być zliczane i czy takie śledzenie graczy jest w ogóle legalne.

Menedżer Marc Whitten z Unity zapewniał podobno podczas opisywanego spotkania z pracownikami, że użytkownicy będą musieli sami raportować liczbę instalacji, co także wydaje się być kontrowersyjnym posunięciem i zrzuceniem obowiązku na samych twórców.

Dyrektor generalny John Riccitiello powtórzył rzekomo, że celem jest pobieranie opłat od największych wydawców na świecie, a zdecydowana większość deweloperów - ponad 90 procent - nie będzie musiała oddać ani centa. Zapewne nie bez powodu na stronie studia MiHoYo - odpowiedzialnego za Genshin Impact - pojawiło się sporo ogłoszeń o pracę dla deweloperów specjalizujących się w tworzeniu silników...

Zobacz także