Urban Trials Freestyle - Recenzja
Motocykle, rękawice i Herakles.
Dzięki wyłączności Trials HD i Trials Evolution na Xboksa 360, wyczynowa jazda na motocyklu pozostawała domeną konsoli Microsoftu. Polskie studio Tate Interactive rzuciło rękawicę i przygotowało Urban Trials Freestyle na PlayStation 3 i Vitę.
Był więc ambitny cel. Było doświadczenie z gatunkiem, bowiem zespół z Krakowa przygotował wcześniej Urban Trials, wydane w 2010 roku na PSP oraz PS3 jako minis. Urban Trials Freestyle zapowiadał się zatem co najmniej interesująco. Rezultat okazał się daleki od ideału.
Oczywiście, naszym celem jest rozsądne korzystanie z gazu i umiejętne balansowanie ciałem zawodnika, by motocykl sprawnie pokonywał kolejne, coraz trudniejsze i wymyślne przeszkody. Całość odbywa się pod ścisłą kontrolą praw fizyki, mniej lub bardziej przypominających prawdziwe. Można więc spokojnie powiedzieć, że mechanika odpowiadająca za jazdę niczym nie wyróżniają się na tle innych przedstawicieli gatunku, co w tym przypadku jest tylko zaletą - jazda z jednego końca toru na drugi jest potwornie uzależniająca.
„Mechanika odpowiadająca za jazdę niczym nie wyróżniają się na tle innych przedstawicieli gatunku, co w tym przypadku jest tylko zaletą
Duża w tym zasługa świetnych i zróżnicowanych lokacji. Są parki i lasy, zrujnowane przez kataklizm i wypadki przedmieścia, autostrady, fabryki, centra miast. Często zahaczymy po drodze o lotnisko, metro czy serce wielkomiejskiego biurowca, w którym normalny dzień pracy własnoręcznie obrócimy w piekło. Nie jest może tak ładnie i płynnie jak w Trials Evolution, ale jest wystarczająco dobrze, by tytuł nie odstraszał, a momentami naprawdę cieszył oczy jakością oprawy.
Torów nie ma jednak dużo. W każdym z pięciu światów znajduje się osiem tras, które odblokowujemy zdobywając gwiazdki za poprawny przejazd. By troszkę zatrzeć wrażenie niewielkiej różnorodności, twórcy przygotowali dwa typy wyścigów, w jakich bierzemy udział - próby czasowe i wyścigi wyczynowe. Dodatkowo, trasy różnią się porą dnia i warunkami pogodowymi, ale to wciąż te same tory i miejsca.
Autorzy wynagradzają to efektowną dynamiką. Ciągle coś się dzieje. Kolejne metry pokonujemy z całą masą pościgów, wybuchów, nad głową przelatuje lądujący samolot pasażerski, gdzieś zawali się drzewo, most czy wiadukt. Jedna z tras przebiega na dachu jadącego z pełną prędkością pociągu. Dynamikę dodatkowo podkręca fakt, że trasy bardzo często rozgałęziają się na kilka ścieżek o różnych poziomach trudności, które sprawdzają nie tylko umiejętności gracza, ale i przygotowanie od strony technicznej. Odkrycie wszystkich w celu zebrania ukrytych worków z pieniędzmi, poprawienia wcześniejszych czasów czy wyników w poszczególnych konkurencjach wyczynowych, to prawdziwa frajda.
Nie jest to jednak łatwe zadanie. Podczas jazdy trzeba być zawsze skupionym. Nigdy nie wiadomo, kiedy znajdująca się w tle postać rzuci w nas zabójczym kartonem, pod motocyklem zawali się drewniane podłoże lub w ostatniej chwili opadnie szlaban, wymuszając zmianę prędkości i ułożenia zawodnika. Z drugiej strony, to niespodzianki sporadyczne i pod dwóch czy trzech przejazdach nie będą już tak zaskakiwały.
Tryb kariery uzupełniają wyzwania, każde odblokowywane za zaliczenie wszystkich tras jednego ze światów. Niestety, to oznacza, że jest ich bardzo mało i nie są szczególnie ciekawe, choć są wyjątki. Ogromną satysfakcję przynosi zadanie przejechania przez trasę, wykorzystując funkcję żyroskopu w kontrolerze, by manipulować grawitacją, jednocześnie nie zapominając o sterowaniu motocyklem. Zaliczenie go to sukces sam w sobie, a uzyskanie przy tym dobrego czasu spokojne mogłoby ujść za trzynastą pracę Heraklesa. Dlaczego reszta nie jest tak fajna?
W Urban Trials Freestyle jedyną formą rywalizacji są rankingi sieciowe. Wygląd zawodnika i motocyklu, a także jego osiągi można modyfikować, ale opcji jest po prostu bardzo mało. Tymczasem w konkurencyjnych grach oferowany jest tryb sieciowy z prawdziwego zdarzenia, bogatsza oferta ciuchów i sprzętu, a także kreator tras. Ten ostatni przydałby się opisywanej grze najbardziej.
Tate Interactive miało wgląd we wszystkie najlepsze rozwiązania motozabawy, ale ostatecznie nie stworzyło produkcji, która byłaby równie satysfakcjonująca, co konkurencja na X360.